Adam Fronczak: Polska jest za transgraniczną dyrektywą unijną

Udostępnij:
Nie sprzeciwiamy się unijnej dyrektywie trangranicznej. Uważamy, że generalnie to dobry dokument. Nam chodzi o wniesienie poprawki, bez której nie wyobrażamy sobie, by mógł on funkcjonować – mówi Adam Fronczak, wiceminister odpowiedzialny za kontakty z Unią.
Minister Fronczak udzielił wywiadu „Menedżerowi Zdrowia”:

Jeszcze kilka miesięcy temu Polska popierała nową dyrektywę w sprawie transgranicznej współpracy krajów Unii Europejskiej. Dziś jest jej przeciwna. Co się stało? Zaczęliśmy się obawiać, że polskie szpitale opustoszeją, bo pacjenci uciekną do francuskich, niemieckich czy brytyjskich?
Tego się nigdy nie obawialiśmy ani nie obawiamy. Jeżeli nawet tak się stanie zjawisko nastąpi, dotyczyć będzie niewielkiej grupy osób. Zwrot następowałby według taryfy obowiązującej w NFZ. Jeżeli świadczeniodawca wystawiłby wyższy rachunek – różnicę pacjent musiałby pokryć z własnej kieszeni. A tak się składa, że wycena świadczeń w krajach UE jest na ogół wyższa niż w Polsce. Gdy doliczyć do tego koszt podróży, ewentualnych wizyt kontrolnych po operacjach, gdy wziąć pod uwagę koszt rozłąki z rodziną, braku jej wsparcia i oddalenia w chwili operacji, okaże się, że polskie szpitale są konkurencyjne, ich oferta jest lepsza. Na pewno nie boimy się masowego odpływu pacjentów za granicę po wejściu w życie dyrektywy.

To skąd nasz opór przeciw dyrektywie?
Nie sprzeciwiamy się całej dyrektywie. Podobnie jak wcześniej, uważamy, że generalnie to dobry dokument. Nam chodzi o wniesienie istotnej poprawki, bez której nie wyobrażamy sobie, by mógł on funkcjonować. Chodzi o uwzględnieniu w zapisach, że pacjent ubiegający się w NFZ o zwrot kosztów za świadczenie uzyskane za granicą, powinien otrzymać świadczenie w ośrodku mającym kontrakt z publicznym płatnikiem danego kraju. W innym wypadku polski NFZ musiałby refundować koszty leczenia polskich pacjentów w ośrodkach pozostających poza publicznym/kontraktowym systemem opieki zdrowotnej. Na zasadzie kontraktu działa cały system ochrony zdrowia w Polsce. Dyrektywa w obecnym brzmieniu, negującym system kontraktowy, grozi zawaleniem naszego systemu ochrony zdrowia. Tymczasem w ustaleniach unijnych mowa jest o tym, że polityka zdrowotna, sposób funkcjonowania ochrony zdrowia, to kompetencja krajów – członków, a nie UE jako całości. Nowa dyrektywa tę zasadę narusza.

Dlaczego? W odpowiedzi na pierwsze pytanie mówił pan, że nie ma obaw o to, że pacjenci uciekną do zagranicznych szpitali. To skąd te obawy, że zawali się nasz system?
Gdybyśmy przyjęli zasadę, że NFZ obligatoryjnie musi zwracać za niezakontraktowane świadczenia, nie moglibyśmy ograniczyć jej do placówek zagranicznych, musielibyśmy automatycznie zastosować ją także wobec polskich podmiotów. Inaczej byłoby to jawne faworyzowanie lekarzy i placówek np. niemieckich, francuskich i bułgarskich kosztem polskich. Do tego dopuścić nie możemy. Musielibyśmy zatem zmienić prawo, by każdy polski szpital mógł wystawiać w niekontrolowany przez NFZ sposób rachunki za udzielone świadczenia – a NFZ musiałby je płacić albo narażać się na roszczenia, popadać w dług. I to właśnie oznaczałoby demontaż wypracowanego w ostatnim dziesięcioleciu systemu kontraktowego. Kompletnie nie jesteśmy na to przygotowani. Oznaczałoby to, jeśli nie zawalenie, to przynajmniej poważne zagrożenie systemu ochrony zdrowia w Polsce.

Pełny tekst wywiadu: kliknij tutaj
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.