Bukiel: rynek – tak, wypaczenia – nie
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 29.09.2015
Źródło: BL, Krzysztof Bukiel
Tagi: | Krzysztof Bukiel, rynek, ochrona zdrowia, JOW, felieton |
- Dobrze by było, gdyby postulowane przez PiS większe zaangażowanie państwa w sprawy publicznej ochrony zdrowia oznaczało nie likwidację mechanizmów rynkowych, ale likwidację patologii, jakie wokół tych mechanizmów narosły – przestrzega Krzysztof Bukiel.
Wyniki referendum z 6 września dotyczącego m.in. wprowadzenia systemu JOW w wyborach do Sejmu, jak wiemy, nie są wiążące. Powodem była zbyt mała frekwencja. W istocie, była ona skrajnie niska, nie osiągnęła nawet 10 proc. Po referendum powszechnie oceniono, że 100 mln zł wydane na jego zorganizowanie zostało zmarnowane.
Zaskoczyła mnie ta ocena. Przecież pieniędzy wydanych na referendum nie spalono ani nie podarto. Trafiły do producentów szyldów wieszanych na ścianach komisji referendalnych, do drukarni drukujących karty do głosowania, do kierowców przewożących materiały biurowe, do członków komisji referendalnych itd. Referendum dało zatrudnienie i wynagrodzenie wielu osobom. Co prawda cała ta praca na nic się nie przydała i ludzie trudzili się dla samego trudu, ale przecież dotychczas nikt się takimi rzeczami nie przejmował. Od pewnego czasu obowiązuje bowiem pogląd, że najważniejszy dla gospodarki jest (duży) popyt – nieważne czy uzasadniony, czy nie, bo to on napędza koniunkturę, daje zatrudnienie i warunkuje rozwój. Dlatego promowaniem popytu zajmuje się rząd, media i różni eksperci. Zwiększaniu popytu podporządkowane jest niemal całe życie gospodarcze i społeczne. Skutek jest taki, że pracując coraz bardziej efektywnie, mamy coraz mniej czasu, bo wytwarzamy coraz więcej nikomu niepotrzebnych „dóbr”.
Dostrzegając te – patologiczne w istocie – zjawiska, nie mam wcale zamiaru zniechęcać do mechanizmów rynkowych. Wręcz przeciwnie, chcę ich bronić. Dlatego protestuję przeciwko ideologizacji rynku, popytu i swoiście pojętego rozwoju. Nie wolno traktować ich jako celów samych w sobie. Mechanizmy rynkowe są jedynie narzędziem, którym trzeba się posługiwać rozważnie w jednym tylko celu – aby najbardziej efektywnie wykorzystać ludzką pracę i zasoby, jakimi dysponuje człowiek, do wytworzenia określonych, potrzebnych dóbr materialnych lub usług. Każdy rozsądny człowiek powinien przeciwstawić się ideologizacji rynku. Jest ona bowiem wykorzystywana jako dobry argument przez przeciwników mechanizmów rynkowych, którzy chętnie zamieniliby je na system urzędniczy, nakazowo-rozdzielczy. Dotyczy to zwłaszcza opieki zdrowotnej, która z natury rzeczy nie powinna być poddana imperatywowi ciągłego zwiększania obrotów i popytu za wszelką cenę.
Takie antyrynkowe nastawienie prezentuje zwłaszcza PiS, partia, która już niedługo może objąć władzę w kraju. Dobrze by było, gdyby postulowane przez PiS większe zaangażowanie państwa w sprawy publicznej ochrony zdrowia oznaczało nie likwidację mechanizmów rynkowych, ale likwidację patologii, jakie wokół tych mechanizmów narosły.
Pełny tekst Krzysztofa Bukiela ukaże się w najnowszym wydaniu „Menedżera Zdrowia”.
Zaskoczyła mnie ta ocena. Przecież pieniędzy wydanych na referendum nie spalono ani nie podarto. Trafiły do producentów szyldów wieszanych na ścianach komisji referendalnych, do drukarni drukujących karty do głosowania, do kierowców przewożących materiały biurowe, do członków komisji referendalnych itd. Referendum dało zatrudnienie i wynagrodzenie wielu osobom. Co prawda cała ta praca na nic się nie przydała i ludzie trudzili się dla samego trudu, ale przecież dotychczas nikt się takimi rzeczami nie przejmował. Od pewnego czasu obowiązuje bowiem pogląd, że najważniejszy dla gospodarki jest (duży) popyt – nieważne czy uzasadniony, czy nie, bo to on napędza koniunkturę, daje zatrudnienie i warunkuje rozwój. Dlatego promowaniem popytu zajmuje się rząd, media i różni eksperci. Zwiększaniu popytu podporządkowane jest niemal całe życie gospodarcze i społeczne. Skutek jest taki, że pracując coraz bardziej efektywnie, mamy coraz mniej czasu, bo wytwarzamy coraz więcej nikomu niepotrzebnych „dóbr”.
Dostrzegając te – patologiczne w istocie – zjawiska, nie mam wcale zamiaru zniechęcać do mechanizmów rynkowych. Wręcz przeciwnie, chcę ich bronić. Dlatego protestuję przeciwko ideologizacji rynku, popytu i swoiście pojętego rozwoju. Nie wolno traktować ich jako celów samych w sobie. Mechanizmy rynkowe są jedynie narzędziem, którym trzeba się posługiwać rozważnie w jednym tylko celu – aby najbardziej efektywnie wykorzystać ludzką pracę i zasoby, jakimi dysponuje człowiek, do wytworzenia określonych, potrzebnych dóbr materialnych lub usług. Każdy rozsądny człowiek powinien przeciwstawić się ideologizacji rynku. Jest ona bowiem wykorzystywana jako dobry argument przez przeciwników mechanizmów rynkowych, którzy chętnie zamieniliby je na system urzędniczy, nakazowo-rozdzielczy. Dotyczy to zwłaszcza opieki zdrowotnej, która z natury rzeczy nie powinna być poddana imperatywowi ciągłego zwiększania obrotów i popytu za wszelką cenę.
Takie antyrynkowe nastawienie prezentuje zwłaszcza PiS, partia, która już niedługo może objąć władzę w kraju. Dobrze by było, gdyby postulowane przez PiS większe zaangażowanie państwa w sprawy publicznej ochrony zdrowia oznaczało nie likwidację mechanizmów rynkowych, ale likwidację patologii, jakie wokół tych mechanizmów narosły.
Pełny tekst Krzysztofa Bukiela ukaże się w najnowszym wydaniu „Menedżera Zdrowia”.