Certyfikaty bez wartości? Odpowiada Agnieszka Pietraszewska-Macheta
Tagi: | Agnieszka Pietraszewska-Macheta, Rafał Janiszewski, akredytacja, akredytacje, szpital, szpitale, CMJ, Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia |
Dyrektor Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia Agnieszka Pietraszewska-Macheta odnosi się do tekstu, w którym autor stwierdza, że certyfikaty CMJ są niepotrzebne.
Na początku grudnia w portalu Menedżer Zdrowia ukazał się artykuł o dość znaczącym tytule „Certyfikaty jakości – bez wartości”.
Nie wczytując się w tekst, już po samym tytule, każdy z nas może odgadnąć zawartość publikacji. Nie chciałabym w żaden sposób wchodzić w polemikę z autorem artykułu Rafałem Janiszewskim, ani dyskutować z pewnymi – jak dla mnie – dość subiektywnymi odczuciami. Warto jednak podkreślić, co zyskuje szpital dzięki akredytacji. A może jeszcze bardziej warto podkreślić, co zyskuje pacjent, bo tak realnie certyfikat potwierdzający jakość szpitala jest najistotniejszy dla niego.
Akredytacja to nic innego jak potwierdzenie, że dana placówka – czy to przychodnia podstawowej opieki zdrowotnej, czy szpital – jest dla pacjenta bezpieczna i oferuje mu najwyższą jakość usług. Potwierdza to istniejąca od niemal 30 lat, wyspecjalizowana w badaniu jakości, instytucja – Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia. Waga akredytacji jest potwierdzona poniekąd w liczbie zadań, którymi się zajmujemy, a zajmujemy się tylko i wyłącznie badaniem lub jak kto woli weryfikowaniem jakości w placówkach ochrony zdrowia. Ustawodawca, przypisując CMJ wyłączność akredytacyjną i nie dając innych dodatkowych zadań, potwierdził wagę procesu akredytacji, wagę procesu badania jakości.
Jak zapewnić pacjentowi bezpieczeństwo i jakość? Każdy z nas byłby pewnie w stanie przytoczyć wiele działań, które jego zdaniem na bezpieczeństwo i jakość rzutują – ale musi istnieć jedna obiektywna „norma”. I ona właśnie opiera się na ponad 200 różnego rodzaju standardach, które nasi wizytatorzy codziennie weryfikują w placówkach medycznych, i które wystąpiły z wnioskiem o akredytację. Ani szpital, ani przychodnia POZ nie mogą działać opierając się na niepisanych lub dość swobodnie nawet spisanych zasadach. Muszą kierować się weryfikowalnymi standardami właśnie. Każda więc placówka medyczna, która myśli o wystąpieniu z wnioskiem o akredytację, musi stworzyć lub uporządkować obowiązujące procedury – a celem tych procedur musi być sprawna i ze wszech miar bezpieczna obsługa pacjenta. Jeśli żadne standardy w tym względzie dotychczas w szpitalu nie istniały, pracy przy ich stworzeniu na pewno nie będzie mało i na to każdy szpital i każda przychodnia muszą być przygotowane. Jasne i czytelne procedury, sztywne normy i standardy porządkują działalność każdej placówki ochrony zdrowia, sprawiają, że działa ona sprawnie i pacjent w tej działalności może się z łatwością odnaleźć. A to jest w tym wszystkim najważniejsze – pacjent musi mieć pełną świadomość, co się dzieje w szpitalu czy przychodni. Musi mieć świadomość, co się dzieje wokół niego. Musi być z jednej strony pewny swojego bezpieczeństwa, a z drugiej strony świadomy każdego działania personelu medycznego. Tylko tak możemy zagwarantować jakość. Tylko tak pacjent tej jakości doświadczy. On ma być świadomym odbiorcą systemu ochrony zdrowia.
Banalny banał
Niby najbardziej banalna z banalnych rzeczy – pisemna zgoda na przyjęcie do szpitala. Niektórzy zapytają, po co pacjent ma ją podpisywać? No właśnie po to, by od pierwszego kroku w szpitalu był w pełni świadomy, co się dzieje i co będzie się z nim dziać za chwilę, za godzinę, dzień, dwa dni czy tydzień. Abstrahuję już od tego, że zgoda na hospitalizację jest standardem w wielu państwach Unii Europejskiej i nie budzi niczyich wątpliwości. Przy okazji jej wypełniania personel szpitala akredytowanego (lub starającego się o akredytację) przechodzi z pacjentem krok po kroku plan hospitalizacji. Omawia z pacjentem, co będzie się z nim działo. Pacjent dowiaduje się o tak istotnych kwestiach, jak choćby poziom ryzyka związany z każdym kolejnym badaniem czy zabiegiem. Ma pełne prawo do tej wiedzy, a personel ma obowiązek ją przekazać. Osoba, która rozpoczyna proces leczenia szpitalnego, musi wiedzieć, co się wydarzy, gdy jakaś procedura, jakaś czynność personelu nie zadziała lub zadziała niezgodnie z założeniami. Komunikacja z pacjentem to połowa sukcesu na drodze do jakości w ochronie zdrowia. Pacjent w każdej chwili powinien mieć możliwość zapoznania się ze stanem swojego zdrowia w rozmowie z lekarzem prowadzącym. Pacjent ma prawo wglądu w swoją dokumentację medyczną. Ma prawo otrzymać jej kopie przy wypisie lub na każde życzenie.
Większości z nas wydaje się, że jakość w placówce medycznej to nowoczesny sprzęt, piękny wyremontowany budynek, czyste sale, świetny personel i dodatkowo dobre posiłki. Tak, to wszystko wchodzi w zakres weryfikowanych przez naszych wizytatorów standardów jakości. Ale czy to wystarczy? Cóż nam po najlepszym personelu i świetnym sprzęcie, skoro pacjent będzie zagubiony, skoro pacjent nie będzie wiedział, co się z nim dzieje? Pacjent musi świadomie uczestniczyć w procesie leczenia, bo to dla niego są te wszystkie procedury wokół. Procedura nie jest dla samej siebie, ale właśnie dla pacjenta. Dlatego nie oburzajmy się, że ktoś w szpitalu zadaje nam dużo pytań, że ktoś cały czas chce czegoś od nas się dowiedzieć i ciągle nas o czymś informuje.
Celem Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia jest to, by każdy pacjent leczył się w jak najlepszych szpitalach i przychodniach, i by każdy był odpowiednio poinformowany. Jakość bez dobrej komunikacji pacjenta z lekarzem i lekarza z pacjentem nie istnieje.
Podsumowując – akredytacja to dobre narzędzie do podnoszenia jakości świadczeń w placówkach opieki zdrowotnej.
Komentarz dyrektor Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia Agnieszki Pietraszewskiej-Machety.