Fot. Anna Lewanska/Agencja Gazeta

Co oszczędzimy na lekach to wydamy na leczenie szpitalne

Udostępnij:
Naczelna Rada Aptekarska ogłosiła, że jedna czwarta pacjentów rezygnuje z wykupienia przepisanych im leków, gdy dowiadują się, ile mają za nie zapłacić. Informacja smutna z dwóch powodów: ze względu na żal, jaki niemożność ratowania swego zdrowia sam w sobie budzi i na duże koszty szpitalnego leczenia chorób, gdy brak stosownego postępowania w ambulatoryjnej ich fazie skutkuje hospitalizacją.
Przykład to nieleczone nadciśnienie i następnie podejmowane już w szpitalu wysiłki na rzecz ograniczenia jego skutków (szkody w mózgu, sercu, tętnicach obwodowych, nerkach). Koszty te ponosimy potem wszyscy.

Leki w Polsce są stosunkowo tanie, ale pojęcia tani czy drogi mają wartość względną. Częstym powodem przewlekłego zażywania leków przez 70-letniego Polaka są nadciśnienie, hipercholesterolemia, cukrzyca, choroba wieńcowa, profilaktyka choroby wrzodowej, choroba zwyrodnieniowa stawów, jaskra, przerost gruczołu krokowego. Jeżeli ktoś ma wymienione powody do zażywania korespondujących z nimi leków, ale skromną emeryturę, to miesięczny na nie wydatek może przerastać jego finansowe możliwości.

Co więc zrobić, aby dostępność leków dla osób ze skromnymi dochodami poprawić i to bez przerzucania kosztów tej operacji na całe społeczeństwo (jak bezpłatne leki dla emerytów, co kiedyś już przerabialiśmy, a co skutkowało nadużyciami i/lub marnowaniem się leków)?

Duże możliwości tkwią w wybieraniu przez lekarza najtańszych leków w danej grupie. Powtarzam: przez lekarza. Istnieje wprawdzie możliwość czy nawet zalecenie, aby aptekarze proponowali pacjentom zamiany leków z recepty na tańsze odpowiedniki. Ale to nie działa. Apteka, w której sam się zaopatruję, nawet nie ma na składzie tych najtańszych. Dlaczego? Bo nasi lekarze ich nie zapisują. A doradzanie przez farmaceutę zamiany zaordynowanego przez lekarza leku na tańszy budzi obawy o jego skuteczność. I niszczy efekt placebo. Czyli wyboru leku najtańszego spośród jednakowych lub podobnych powinien dokonywać lekarz. I jest to, moim zdaniem, nasz patriotyczny obowiązek, nie boję się tak mocnego słowa tu użyć. Chyba że wiemy, że mamy do czynienia z pacjentem, dla którego cena leku nie ma znaczenia. Podobnie wypowiada się (5 XI „Rzeczpospolita”) odchodzący z urzędu minister Zembala. I chwała mu za to, że usunął z list refundacyjnych część leków mających wielokrotnie tańsze zamienniki. Tyle że oprotestowała to Izba Gospodarcza Farmacja Polska, uzasadniając protest tym, że obecność tych drogich nie obciąża NFZ, bo to „więcej” dopłaca chory, więc co to ministra obchodzi. Czyż nie jest to piękna argumentacja?

O jakie różnice w cenie tu chodzi? Przytaczam poniżej kilkanaście przykładów ceny leku najdroższego w danej grupie i najtańszego, tej pierwszej wyrażonej jako procent ceny najtańszego. Dotyczy to leków stosowanych przewlekle, doustnie – ceny ze zniżką refundacyjną, wartość różnic podana w procentach.

Inhibitory ACE: Peryndopryl 4–5 mg, Prestarium/Erbugen = 236%
Inhibitory AT: Losartan 50 mg, Xartan/Losartan Bluefish = 451%
Diuretyki: Indapamid 1,5 mg, Tertensif SR/ Indapamidum 123 ratio = 378% [...]

Cała publikacja do przeczytania w "papierowym" wydaniu "Menedżera Zdrowia".
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.