PAP/Leszek Szymański

Bartłomiej Chmielowiec kontra szarlatani

Udostępnij:

– Jeśli ktoś, nie posiadając wykształcenia medycznego i nie stosując aktualnej wiedzy potwierdzonej badaniami, wykorzystuje trudną sytuację zdrowotną do tego, aby żerować na chorobie, to trzeba nazwać go szarlatanem, a jego działanie karygodnym – mówi w „Menedżerze Zdrowia” rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec, zapowiadając konfrontację z oszustami zdrowotnymi.

  • RPP przygotował przepisy, dzięki którym będzie można skuteczniej karać szarlatanów, wykorzystujących trudną sytuację osób chorych, szukających pomocy za wszelką cenę
  • Rzecznik nie wyklucza, że wkrótce rozpocznie się procedowanie projektu ustawy w tej sprawie
  • Za diagnozowanie i leczenie niezgodne z aktualną wiedzą medyczną może grozić nawet 500 tys. zł kary
  • Bartłomiej Chmielowiec twierdzi, że żerowanie na ludzkich chorobach i zarabianie na pseudoleczeniu jest haniebne i karygodne
  • Nie ma tygodnia, żeby do RPP nie dochodziły wiadomości o ofiarach oszustów
  • Wlewy z witaminy C i kurkuminy stosowane, by pomóc w setkach schorzeń, ozonoterapia wykorzystywana w przypadku nowotworów złośliwych, dimetylosulfotlenek [rozpuszczalnik chemiczny, składnik płynu do usuwania farb i lakierów – red.] na poprawę zdrowotności, leczenie stwardnienia rozsianego i innych poważnych dolegliwości przez laptopa – to rodzaje pseudoleczenia sprzedawanego przez medycznych oszustów
  • Chmielowiec twierdzi, że wystarczy mu możliwość nakładania kar administracyjnych, aby uporać się z oszustami
  • Czym jest wolność jednostki według RPP?
  • Rzecznik przyznaje, że był hejtowany
  • Paradoksem jest to, że ci, którzy oskarżają pracowników Biura Rzecznika Praw Pacjenta o zarabianie na zdrowiu, robią to, bo ci przeszkadzają im w zarobkowaniu
  • RPP twierdzi, że edukacja zdrowotna to konieczność. – W przeciwnym razie wciąż będziemy podatni na oszustwa, a nasze dzieci jako prawdę będę traktować to, co powie jakiś tiktoker czy youtuber niezwiązany ze zdrowiem, którego motywy działalności są niejasne – mówi

Osoba, która na amatorskim diagnozowaniu i pseudoleczeniu niezgodnym z aktualną wiedzą medyczną zarabia, to...

Szarlatan i oszust.

Kiedy w lutym 2021 r. w „Menedżerze Zdrowia” – cytując „Głos Wielkopolski” – nazwaliśmy Jerzego Ziębę znachorem, przedsiębiorca pozwał wydawnictwo Termedia. Ostatecznie Sąd Apelacyjny w Poznaniu prawomocnie oddalił jego powództwo o ochronę dóbr osobistych. Nie obawia się pan pozwów od jemu podobnych?

Znam sprawę, gratuluję wygranej.

Nie, nie boję się. Podtrzymuję to, co mówiłem. Jeśli ktoś, nie posiadając wykształcenia medycznego i nie stosując aktualnej wiedzy potwierdzonej badaniami, wykorzystuje trudną sytuację zdrowotną do tego, aby żerować na chorobie, to trzeba nazwać go szarlatanem, a jego działanie haniebnym i karygodnym. Nie sposób usprawiedliwić zachowania jednego czy drugiego przedsiębiorcy, który korzysta z okazji, gdy człowiek dowiaduje się o ciężkiej lub nieuleczalnej chorobie, nowotworze, do tego, by zarobić. Powiem to wprost, w każdej tego typu działalności chodzi o pieniądze – albo otrzymywane za porady, albo ze sprzedaży pseudosuplementów diety lub świadczeń parazdrowotnych.

A wydaje się, że takich osób jest coraz więcej…

Problem nie jest nowy, nowością jest to, że przez internet on narasta. Szarlatani, korzystając z mediów społecznościowych, mają łatwość dotarcia do dużej grupy odbiorców. Nie ma tygodnia, żeby nie informowano mnie o ofiarach szarlatanów – o osobach, które kupiły wlewy witaminowe, by pomóc sobie w śmiertelnych chorobach, stosowały ozonoterapie w przypadku nowotworów złośliwych, użyły dimetylosulfotlenku [rozpuszczalnik chemiczny, składnik płynu do usuwania farb i lakierów – red.] na poprawę zdrowotności, leczenie stwardnienia rozsianego i innych poważnych czy leczyły dolegliwości przy pomocy laptopa. To jedynie cztery przykładowe produkty z oferty sprzedażowej medycznych oszustów. Mówię oferty sprzedażowej, bo w każdym przypadku szarlatani chcą zarobić. Powtórzę – to ich jedyny cel, nie przejmują się konsekwencjami zdrowotnymi tych, których oszukują. Co gorsza, niestety, to zwykle dobrzy sprzedawcy, manipulatorzy i mówcy. Nie pomagają też problemy z dostępnością do podstawowej opieki zdrowotnej i ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Przedstawiane przez oszustów teorie do niektórych osób trafiają, bo – co z przykrością stwierdzam – jako społeczeństwo mamy problem z zaufaniem do prawdziwych autorytetów medycznych i odróżnieniem fake newsów od naukowo potwierdzonych informacji.

Czasami zweryfikowanie wymaga czasu, czasami pewnej wiedzy i umiejętności, których część z nas nie zdobyła i nie nauczyła się w szkołach. Poza tym – jak mówiłem – oszuści to manipulatorzy, którzy potrafią wzbudzać sympatię, dezinformować, tworzyć narrację, która ma potwierdzać ich teorie, i wybiórczo przytaczać korzystne dla swojego biznesu dane i fakty.

Jakiś czas temu porównałem, ilu internautów obserwuje i śledzi w mediach społecznościowych profile Rzecznika Praw Pacjenta i szarlatanów – okazało się, że tych drugich po sto lub tysiąc razy więcej. A Rzecznik Praw Pacjenta jest aktywny w sieci – poprzez moje personalne profile i instytucjonalnie jako Biuro Rzecznika udzielamy się w mediach społecznościowych, przekazując sprawdzone, rzetelne informacje.

Dlatego tak ważne jest to, że od 1 września 2025 r. w szkołach będzie nowy przedmiot – edukacja zdrowotna. Pozwoli ona na zdobycie umiejętności niezbędnych do podejmowania właściwych decyzji związanych między innymi ze zdrowiem, prawidłowym odżywianiem się, prawami i obowiązkami pacjentów, ze zrozumieniem znaczenia działań profilaktycznych i prawidłową oceną skuteczności szczepień ochronnych, a także sprawdzaniem autentyczności i rzetelności informacji dotyczących tematów zdrowotnych.

Edukacja to konieczność – w przeciwnym razie wciąż będziemy podatni na oszustwa, a nasze dzieci jako prawdę będę traktować to, co powie jakiś tiktoker czy youtuber niezwiązany ze zdrowiem, którego motywy działalności są niejasne. Straciliśmy zaufanie do autorytetów – także medycznych.

Jako państwo powinniśmy stanowczo i adekwatnie reagować w przypadkach przedstawiania niemedyka jako znawcy, który potrafi wyleczyć chorobę nowotworową, sugerując przy tym pacjentce, by kupiła produkt z jego asortymentu. To przykład – niedawna sprawa.

Co stało się z chorą?

Zrezygnowała z leczenia onkologicznego, zabierając sobie tym samym szansę na wyzdrowienie. Zmarła, bo posłuchała rady jednego z szarlatanów, który nie miał wykształcenia, a oceniał jej zdjęcia rentgenowskie. To jeden z przykładów działania, na jakie oszust sobie pozwolił, bo dostrzegł swoją bezkarność, a jednocześnie bezradność instytucji państwa w zakresie ścigania takich działań. Aby działać prewencyjnie, odstraszyć i karać tych oszustów, w Biurze Rzecznika Praw Pacjenta – wspólnie z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia – przygotowujemy projekt ustawy, dzięki której będzie możliwe dotkliwe napominanie szarlatanów. Chodzi o rozszerzenie kompetencji Rzecznika Praw Pacjenta – tak, abyśmy, po pierwsze, mogli wszcząć postępowanie administracyjne wobec osób, które trudnią się taką działalnością i, po drugie, karać podmioty i lekarzy chcących zarobić na tym procederze. Niestety i takie sytuacje się zdarzają, a aktualnie mogę jedynie zakazać takich praktyk, nie mogąc nałożyć kary finansowej. Po zmianach miałbym możliwość nakładania jednorazowo do pół miliona złotych kary.

Dzięki przygotowywanym regulacjom pracownicy Biura Rzecznika Praw Pacjenta będą mogli zażądać dowodów na skuteczność tej czy innej metody pseudoleczenia. Jeśli takich dowodów nie będzie, będę mógł zakazać jej stosowania i nałożyć karę. Obecnie nie ma skutecznego sposobu, aby konfrontować się z tym zjawiskiem.

Skuteczność mojego działania podniosłyby uprawnienia, takie jakie mają prezesi Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Urzędu Komunikacji Elektronicznej i Urzędu Ochrony danych osobowych – oni mogą nakładać kary za oszustwa, ja nie. A przecież życie i zdrowie człowieka jest najwyższym dobrem.

A co z odpowiedzialnością karną?

Jeśli na skutek działania oszustów pacjenci straciliby życie lub podupadli na zdrowiu, złożyłbym zawiadomienie do prokuratury.

À propos prokuratury – wrócę do Jerzego Zięby. W listopadzie 2017 r. złożył pan zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez niego. Co dzieje się w sprawie? Proszę o szczegóły postępowania.

Powiadomiłem prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez pana Jerzego Ziębę, wskazując na jego niebezpieczną, szkodliwą i niezgodną z przepisami prawa działalność, która może skutkować narażeniem pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W związku z zawiadomieniem zostało wszczęte postępowanie, a we wrześniu 2020 r. do Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście w Warszawie trafił akt oskarżenia w tej sprawie.

Nie jesteśmy stroną w postępowaniu i pisma procesowe nie są nam doręczane. Z informacji medialnych jednak wynika, że pełnomocnicy oskarżonych złożyli wnioski zarówno o umorzenie, jak i o odesłanie do prokuratury w celu uzupełnienia i doprecyzowania aktu oskarżenia przeciwko Jerzemu Ziębie i jego wspólnikom. Na rozprawie 1 czerwca 2023 r. sąd je odrzucił, argumentując, że nie jest związany prawną oceną czynu dokonaną przez prokuraturę. Proces trwa…

Twierdzę, że gdybym miał narzędzia, o których mówiłem, to w ciągu roku skutecznie zablokowałbym szerzenie się udzielania pseudomedycznych świadczeń – także wspomnianego przedsiębiorcy.

To szczególnie ważne, bo żyjemy w niespokojnych czasach. Niektórym zza wschodniej granicy zależy na tym, aby podsycać niepewność w Polsce, rozpowszechniać fake newsy związane ze szczepieniami, dezinformować medycznie. To jedna z możliwości osłabiania państwa – zarówno, jeśli chodzi o nastroje społeczne, jak i wywoływanie ognisk epidemicznych. Wydaje się, że tak się dzieje, jeśli chodzi o choroby zakaźne. W 2003 r. zanotowano 3077 odmów przyjęcia obowiązkowej szczepionki, a w 2023 r. już w przypadku 87 344 dzieci rodzice nie wyrazili zgody na iniekcję. To 115 niepełnoletnich na 10 tys. Mniejsza liczba szczepień przeciwko chorobom zakaźnym powoduje, że coraz więcej jest zachorowań – między innymi na odrę i krztusiec. Taka sytuacja jest korzystna dla władz państw, które są nastawione do nas agresywnie i negatywnie.

Na chwilę będę adwokatem w nieswojej sprawie – co z wolnością jednostki?

Wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się narażanie zdrowia i życia potrzebujących. Jako państwo i jako urzędnicy musimy brać odpowiedzialność za zdrowie obywateli – i to mimo hejtu, przeciwności i utrudniania naszej pracy.

Hejt? Proszę o szczegóły.

Byłem wulgarnie nazywany, oskarżano mnie o inkasowanie pieniędzy od branży farmaceutycznej. Już nie czytam internetowych komentarzy hejterów na swój temat. Zresztą sprawa nie dotyczy tylko mnie. Także inni pracownicy Biura Rzecznika Praw Pacjenta byli oskarżani o współpracę z branżą farmaceutyczną. Donoszono na nas do prokuratury. Ani razu nie przegraliśmy. Paradoksem jest to, że ci, którzy oskarżają nas o zarabianie na zdrowiu, robią to, bo… przeszkadzamy im właśnie w zarobkowaniu.

Kiedy zatem można spodziewać się pana konfrontacji z szarlatanami?

Ostrożnie mogę powiedzieć, że wkrótce, bo być może niedługo rozpocznie się procedowanie ustawy. Jestem w stałym pozytywnym dialogu i konsultacjach z Ministerstwem Zdrowia. Szefowa resortu Izabela Leszczyna wie o problemie, zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, co także podkreśla w wystąpieniach publicznych. Przedstawiciele samorządu lekarskiego od lat postulują karanie oszustów. Trudno przypuszczać, by którzykolwiek posłowie, mający na uwadze dobro Polaków, mogliby odrzucić projekt ustawy w Sejmie.

Przeczytaj także: „Antyszczepionkowcy mnie wkurzyli” i „Szarlatanom zdecydowanie nie”.

Menedzer Zdrowia twitter

 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.