Dariusz Dziełak wypunktował projekt Konfederacji
Posłowie Konfederacji złożyli do marszałka Sejmu poselski projekt ustawy o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Chodzi o umożliwienie skorzystania z AOS w podmiocie nieposiadającym umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia, kiedy oczekiwanie na pomoc jest dłuższe niż 60 dni. Dariusz Dziełak z NFZ rzeczowo wypunktował te propozycje.
- Politycy z Konfederacji zaproponowali umożliwienie świadczeniobiorcom skorzystania ze świadczenia specjalistycznej ambulatoryjnej opieki zdrowotnej w podmiocie nieposiadającym umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia (tzw. inny podmiot) w sytuacji konieczności oczekiwania na tę pomoc dłużej niż 60 dni w podmiocie, który taką umowę posiada – w następstwie realizacji takiego świadczenia i jego opłacenia przez pacjenta NFZ zwracałby wydatkowaną kwotę po złożeniu stosownego wniosku do NFZ
- Pomysł posłów z prawej strony sceny politycznej ocenił w „Menedżerze Zdrowia” jeden z przedstawicieli funduszu – Dariusz Dziełak, dyrektor Biura Partnerstwa Publicznego i Innowacji Narodowego Funduszu Zdrowia, którzy rzeczowo – punkt po punkcie – przeanalizował dokument
- Dariusz Dziełak stwierdził, że propozycja jest kontrowersyjna w kontekście zasady solidaryzmu
- Ekspert przyznał, że należy założyć, iż podmioty nieposiadające umowy z funduszem nie będą zainteresowane uzyskiwaniem i utrzymywaniem dostępu do tego systemu, odpowiedzialność w tym zakresie spoczywać będzie na pacjencie
- Zdaniem Dziełaka przepisy mogłyby wywołać więcej problemów, niż ich rozwiązać
Projekt w całości dostępny na dole artykuł.
Pod dokumentem podpisali się: Przemysław Wipler, Michał Wawer, Witold Tumanowski, Krzysztof Szymański, Bronisław Foltyn, Włodzimierz Skalik, Roman Fritz, Michał Połuboczek, Bartłomiej Pejo, Konrad Berkowicz, Krzysztof Tuduj, Krzysztof Mulawa, Krzysztof Bosak, Grzegorz Płaczek, Karina Bosak, Sławomir Mentzen, Andrzej Zapałowski, Jan Krzysztof Ardanowski i Jarosław Sachajko.
Dariusz Dziełak skomentował
Głównym założeniem projektu jest umożliwienie świadczeniobiorcom skorzystania ze świadczenia specjalistycznej ambulatoryjnej opieki zdrowotnej w podmiocie nieposiadającym umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia (tzw. inny podmiot) w sytuacji konieczności oczekiwania na tę pomoc dłużej niż 60 dni w podmiocie, który taką umowę posiada. W następstwie realizacji takiego świadczenia i jego opłacenia przez pacjenta NFZ zwracałby wydatkowaną kwotę po złożeniu stosownego wniosku do NFZ.
Należy docenić zaangażowanie parlamentarzystów w podjęcie próby rozwiązania problemu zbyt długiego czasu oczekiwania na świadczenia specjalistów, warto jednak zastanowić się nad realnością i celowością proponowanego rozwiązania.
Sam pomysł nie jest nowy, jest nawet trochę podobny do istniejącego już w państwach Unii Europejskiej mechanizmu refundacji kosztów pacjentowi na podstawie przepisów tzw. dyrektywy transgranicznej, jednak projektodawcy nie uwzględnili wielu kwestii, które mogą zdecydowanie utrudnić lub wręcz uniemożliwić jego wprowadzenie w aktualnych warunkach.
- Po pierwsze, propozycja jest kontrowersyjna w kontekście zasady solidaryzmu – osoby dysponujące pieniędzmi na opłacenie świadczenia w „innym podmiocie”, które następnie byłyby refundowane ze środków NFZ, w sposób niesprawiedliwy wyprzedzałyby w dostępie do świadczeń finansowanych ze środków publicznych osoby pozostające na liście oczekujących i to w całkowitym oderwaniu od kryteriów przewidzianych w ustawie (czas zgłoszenia, stan zdrowia, inne uprawnienie).
- Po drugie, projekt posługuje się pojęciem świadczeniobiorców, czyli osób uprawnionych do świadczeń finansowanych z pieniędzy publicznych. Uzyskanie świadczenia w ramach umowy z NFZ jest poprzedzone potwierdzeniem wymienionych uprawnień przy pomocy systemu e-WUŚ. Należy założyć, że podmioty nieposiadające umowy z funduszem nie będą zainteresowane uzyskiwaniem i utrzymywaniem dostępu do tego systemu, odpowiedzialność w tym zakresie spoczywać będzie na pacjencie – możliwość sprawdzenia poprzez Internetowe Konto Pacjenta. Brak uprawnień w momencie udzielenia świadczenia wykluczałby refundację kosztów przez NFZ.
- Po trzecie, świadczenia ambulatoryjnej opieki specjalistycznej są kategorią świadczeń gwarantowanych, o których mowa w art. 15 ustawy o świadczeniach. Przepisy dotyczące tych świadczeń obejmują nie tylko część przedmiotową (porada, badanie), ale także wymagania odnośnie do realizacji, związane w szczególności z kwalifikacją personelu oraz wyposażeniem podmiotów w sprzęt i aparaturę medyczną. Skierowanie do specjalisty nie jest bowiem wyłącznie skierowaniem na konsultację lekarską – co może sugerować projekt – ale początkiem procesu diagnostyczno-terapeutycznego, obejmującego także zlecenie i realizację pakietu badań. Proponowane rozwiązanie nie zapewnia więc w istocie dostępu do opieki specjalistycznej rozumianej jako świadczenie gwarantowane (finansowane ze środków publicznych), a może utrudnić do niej dostęp, bo pacjent, który złożyłby wniosek o refundację kosztów, w konsekwencji byłby skreślany z listy oczekujących, a jego „zrealizowane” już skierowanie automatycznie traciłoby ważność. Należy przy tym pamiętać, że lekarz „innego podmiotu” nie byłby lekarzem ubezpieczenia zdrowotnego, a zatem nie mógłby wystawiać kolejnych skierowań na badania lub konsultacje finansowane ze środków publicznych. Tak więc nie byłoby możliwe objęcie pacjenta stałą opieką specjalistyczną przez ten inny podmiot.
- Po czwarte, warunkowanie uzyskania refundacji kosztów świadczenia w innym podmiocie brakiem możliwości udzielenia świadczenia w terminie 60 dni przez „wszystkich świadczeniodawców, z którymi oddział funduszu zawarł umowę” jest po prostu niemożliwe do spełnienia przez pacjenta. Tylko poradni kardiologicznych posiadających kontrakt z NFZ jest prawie 1300, zatem sprawdzenie wszystkich w rozsądnym czasie jest niemożliwe, a w serwisie internetowym NFZ zawsze znajdą się placówki oferujące dostęp w czasie krótszym niż wymagany przepisami projektu. Po stronie świadczeniobiorcy pozostawałby obowiązek udowodnienia, że przedmiotowy warunek był spełniony, a to w świetle powyższego wydaje się po prostu nierealne.
- Po piąte, otwarcie rynku na podmioty inne realnie zagraża natychmiastową inflacją cen ich usług, skoro ze środków publicznych będzie refundowana całość kosztów zapłaconych przez pacjenta. Należy zauważyć, że w przypadku rozliczeń „transgranicznych” fundusz refunduje koszty świadczeń wyłącznie do poziomu cen stosowanego w umowach ze świadczeniodawcami krajowymi. Ale nawet gdyby także w projekcie ustawy wprowadzono takie ograniczenie, to wzrost cen usług komercyjnych byłby nieuchronny – przynajmniej o kwoty refundowane przez NFZ.
- Po szóste, wprowadzenie regulacji zobowiązującej NFZ do takiego rozdziału środków finansowych pomiędzy świadczeniodawców w zakresie ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, aby zapewnić dostępność świadczeń w terminie 60 dni, wskazuje na nieznajomość wprowadzonej już dość dawno nielimitowości świadczeń ambulatoryjnej opieki zdrowotnej, zgodnie z którą fundusz jest zobowiązany do opłacenia wszystkich zrealizowanych świadczeń AOS. Długi czas oczekiwania na niektóre świadczenia nie wynika już tyle z braku należytego finansowania, co ograniczeń po stronie potencjału po stronie świadczeniodawców, zwłaszcza w zakresie dostępności personelu. Przedmiotowy projekt może je tylko pogłębić.
- Po siódme, to nie są jedyne problemy – nie poruszyłem w ogóle kwestii przetwarzania danych, minimalnej nawet sprawozdawczości (zdarzenia medyczne) czy też uprawnień kontrolnych funduszu.
Podsumowanie
Trudno obecnie przewidzieć los projektu – nie ma na razie nawet numeru druku sejmowego, ale na obecnym etapie wydaje się, w mojej ocenie, że wywołuję więcej problemów, niż ich rozwiązuje.
Komentarz Dariusza Dziełaka, dyrektora Biura Partnerstwa Publicznego i Innowacji Narodowego Funduszu Zdrowia.
Projekt w całości poniżej.
Przeczytaj także: „Rozbić NFZ” i „Leczmy ludzi jak zwierzęta”.