Do karetki za opłatą?
Tagi: | karetka, karetka pogotowania, ratownictwo, ratownictwo medyczne, Adam Stępka, Dariusz Timler, opłata za karetkę, opłaty za karetki |
Może warto byłoby pobierać drobne opłaty za wezwanie karetek? To pozwoliłoby na zmniejszenie liczby wyjazdów do tych osób, które wcale nie potrzebowały pilnej pomocy.
- W maju łódzkie pogotowie interweniowało 14 tysięcy razy – osiem tysięcy to interwencje u tych, którzy nie wymagali pilnej pomocy
- W założeniu karetki powinny być wzywane w sytuacjach zagrożenia życia lub zdrowia. Częściej jednak wyjeżdżają do wezwań, które nie powinny być realizowane przez ratowników medycznych
- Jak sobie z tym poradzić?
– Tylko w maju łódzkie pogotowie interweniowało 14 tysięcy razy, a aż osiem tysięcy to interwencja u tych, którzy nie wymagali pilnej pomocy – wylicza w TVN24 rzecznik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi Adam Stępka.
Podobnie jest w całej Polsce.
– W założeniu karetki powinny być wzywane w sytuacjach zagrożenia życia lub zdrowia, gdy natychmiastowa interwencja medyczna jest niezbędna. Częściej jednak wyjeżdżamy do wezwań, które nie powinny być przez nas realizowane, niż zajmujemy się naprawdę potrzebującymi pilnej pomocy – mówi w TVN24 Stępka, podkreślając, że zadysponowany zespół pogotowia nie może odmówić wyjazdu.
Decyzję o jego wysłaniu podejmuje dyspozytor medyczny po otrzymaniu zgłoszenia od dyspozytora numeru 112.
– Operatorzy zbierają wywiad na temat sytuacji, ale zawsze jest to wywiad ograniczony. Sami zgłaszający mogą mieć błędną ocenę sytuacji. Często weryfikacja jest możliwa dopiero wtedy, kiedy na miejsce uda się zespół ratownictwa. Ratownicy lubią narzekać na operatorów, ale jakby sami usiedli w tym fotelu, to zapewniam, że podejmowaliby bardzo podobne decyzje – ocenia prof. Dariusz Timler, szef Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej.
Opłata – choćby symboliczna
Jak zatem można poradzić sobie z problemem bezpodstawnych wezwań?
– Wprowadzenie opłaty za wezwanie karetki, choćby symbolicznej, może pomóc w ratowaniu ludzkiego życia – twierdzi prof. Dariusz Timler.
To pozwoliłoby na zmniejszenie liczby wyjazdów do tych osób, które wcale nie potrzebowały pilnej pomocy.
Zagraniczne przykłady
– Tego typu regulacje obowiązują między innymi w Holandii. Tam każdorazowe wezwanie zespołu pogotowia wiąże się z tym, że przez pół roku osoba potrzebująca pomocy ma podwyższoną składkę zdrowotną – opowiada ekspert.
Opłaty – niezależnie od tego, czy wezwanie było uzasadnione, czy też nie – obowiązują też w Niemczech i Słowacji.
Efekt? Mające blisko dwukrotnie więcej mieszkańców Niemcy mają mniejszą bazę ambulansów, niż ma Polska. Natomiast po wprowadzeniu opłaty u naszych południowych sąsiadów liczba nieuzasadnionych wezwań zmniejszyła się o 30 proc.
Przeczytaj także: „Na SOR-ze nie może, a w karetce tak”, „SOR(ry), zamykamy” i „Nie ma lekarzy i pomysłu”.