Dobre, bo polskie...osocze

Udostępnij:
Zgodnie z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia i Rady Europy osocze ludzkie powinno być wykorzystywane na potrzeby lecznictwa kraju, z którego pochodzi. W Polsce nigdy nie wprowadzono tych zaleceń. Stajemy teraz przed wielką szansą, żeby tak się wreszcie stało.
Od honorowych, polskich dawców krwi pobiera się ok. 250 tys. litrów osocza rocznie. Na potrzeby kliniczne, głównie do transfuzji, potrzeba tylko ok. 30 proc. Reszta, czyli ok.180 tys. litrów osocza, powinna być wykorzystywana do produkcji leków krwiopochodnych. Powinna, ale nie jest, bo nie ma w Polsce fabryki frakcjonowania osocza. Przez lata niewykorzystane osocze zalegało w chłodniach a to kosztuje.

Ministerstwo Zdrowia wielokrotnie podkreślało, że Polska nie posiada fabryki frakcjonowania osocza, ponieważ nie ma dostępu do wysoko specjalistycznych technologii w tym zakresie. Gotowe produkty lecznicze wytworzone z osocza kupowane są do dziś za granicą. Rocznie na leki krwiopochodne dla kilkunastu tysięcy pacjentów Polska wydaje ok. 150 mln zł. To dużo, ale przez lata nie robiono nic, aby zmienić tę sytuację.

Dopiero w 2009 r. Ministerstwo Zdrowia zaakceptowało zarekomendowane przez Krajową Radę do Spraw Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa zasady gospodarki osoczem. - Zgodnie z przyjętymi zasadami ustalono zapas dzienny osocza w Polsce w wysokości 90 tys. litrów. Ilości osocza ponad ten zapas stanowią nadwyżkę, przeznaczoną do przetworzenia na leki – tłumaczył w odpowiedzi na jedną z poselskich interpelacji ówczesny wiceminister zdrowia Marek Haber.

Dokument wychodzący naprzeciw zapewnieniu samowystarczalności Polski w krew, jej składniki oraz produkty krwiopochodnie rząd ogłosił dopiero w 2010 r. Wyznaczono w nim rok na znalezienie inwestora oraz maksimum pięć lat (do końca 2015 r.) na uruchomienie fabryki przetwarzania osocza w Polsce i uzyskania pozwolenia na dopuszczenie do obrotu leków wytworzonych z polskiego osocza.

Najkorzystniejszą ofertę na zakup nadwyżek polskiego osocza złożył we wrześniu ub. r. lubelski Biomed, jedyny w kraju producent surowic i szczepionek. – Chcemy, aby Polska mogła w pełni uniezależnić się od pojawiających się systematycznie na rynku niedoborów leków krwiopochodnych, których import stanowi wyłączne źródło zaopatrzenia krajowego lecznictwa – twierdzi Waldemar Sierocki, prezes Biomedu.

Firma z Lublina związała się kontraktem z francuskim koncernem LFB Biomedicaments, jednym z największych na świecie wytwórców produktów krwiopochodnych, jednocześnie francuskim narodowym frakcjonatorem osocza. Na początek polska spółka skupować będzie nadwyżki krajowego osocza i wysyłać je na proces frakcjonowania do laboratorium we Francji. Tam też wytwarzane będą produkty z osocza na polski rynek.

Zakład w Mielcu we wstępnej fazie produkcyjnej będzie gotowy do przerobu 400 tys. litrów osocza rocznie. Możliwości technologiczne i rozwiązania techniczne pozwolą jednak na jego zwiększenie do 500-600 tys.
W styczniu Biomed zapowiadał, że preparaty krwiopochodne wyprodukowane w Mielcu trafią na krajowy rynek w połowie roku. Dziś już wiadomo, że to się nie udało.

-Niestety z uwagi na przedłużające się procedury rejestracji produktów krwiopochodnych nie jesteśmy w stanie tego terminu dotrzymać. Mamy nadzieję, że do końca grudnia produkcja ruszy - wyjaśnił redakcji portalu termedia.pl Robert Olak, rzecznik prasowy firmy Biomed Lublin.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.