Władysław Czulak/Agencja Gazeta

Dofinansujmy chirurgię onkologiczną

Udostępnij:

Na co można byłoby przeznaczyć 2 mld zł? – Prawda jest taka, że w wypadku nowotworów najskuteczniejsze jest leczenie chirurgiczne. Powinniśmy zatem dofinansować chirurgię onkologiczną. Dlaczego? Bo używamy zużytych pęset chirurgicznych, nożyczek, imadeł i haków chirurgicznych. Na konferencjach rozmawia się o zaletach chirurgii robotowej, a na oddziałach nie ma podstawowego wyposażenia – mówi dr hab. Dawid Murawa, w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.  

– Jestem praktykiem, nie teoretykiem. Pracuję na co dzień w szpitalu, operowałem w wielu placówkach. Czego brakuje? Sprzętu – mówi wprost dr hab. Dawid Murawa, kierownik Katedry Chirurgii i Onkologii na Uniwersytecie Zielonogórskim i prezes-elekt Polskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej.

– Chirurgia to dziedzina, w której nie da się pewnych rzeczy robić młotkiem i śrubokrętem – dodaje specjalista.

– Konieczne jest zainwestowanie w sprzęt. Codziennym problemem w szpitalach jest operowanie zużytym sprzętem. Nierzadko jest tak, że nie działają wszystkie laparoskopy w danej placówce, a przecież operacje małoinwazyjne są już standardem. Na międzynarodowych konferencjach rozmawia się o zaletach chirurgii robotowej, a w polskich placówkach nie ma pieniędzy na podstawowe wyposażenie. Używamy zużytych pęset chirurgicznych, nożyczek, imadeł i nowoczesnych haków chirurgicznych, brakuje wysokiej jakości staplerów do zespoleń w przewodzie pokarmowym, nie mamy dostępu do różnych typów siatek, w tym do rekonstrukcji piersi, ultrasonografów śródoperacyjnych, nowoczesnych laparoskopów, termoablatorów. To są fakty, o których nikt nie mówi. A podkreślę, że nie chodzi o sprzęt za miliony złotych – przyznaje Murawa, podając przykład.

– W Zielonej Górze od kwietnia do grudnia 2019 r. zoperowaliśmy 40 pacjentów, wykonywaliśmy u nich zabiegi termoablacji mikrofalowej guzów przerzutowych w wątrobie. Jak działa sprzęt wykorzystany podczas operacji? Do guza wkłuwa się igłę, określa precyzyjnie parametry – moc i czas – by określić obszar niszczenia komórek. Temperatura dochodzi do 200 stopni Celsjusza. Urządzenie wypala guz. To zabieg bardzo radykalny, ale mniej obciążający pacjenta niż zwykłe cięcie. Możemy go stosować także przy guzach płuc, nerek. Pacjent wychodzi do domu w czwartej dobie. Sprzęt kosztuje 140 tys. zł, ale my go dzierżawimy. Co ma z tego producent? Zarabia na tym, że musimy kupić do każdego zabiegu nowe elektrody po znacznie wyższej cenie niż wtedy, gdyby termoablator był własnością kliniki. Producent jednak rezygnuje z dzierżawy, a to oznacza, że… musimy sprzęt kupić. Jeśli tego nie zrobimy, od marca nie będziemy mogli leczyć. Jesteśmy jedynym ośrodkiem w województwie zajmującym się chirurgią wątroby. Kłopot w tym, że nie mamy na to pieniędzy – opisuje Murawa w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.

Zdaniem Murawy wystarczyłoby część z 2 mld zł przeznaczyć na zakup tego sprzętu, na wyposażenie szpitali w niezbędne przyrządy chirurgiczne.

– To wstyd, że Polska ma takie problemy – podsumowuje.

Przeczytaj także: „Na co prof. Lubiński przeznaczyłby 2 mld zł?”, „Prof. Rutkowski: Awantura o 2 mld zł nie pomaga onkologii”, „Na co prezes Godlewski przeznaczyłby 2 mld zł?”, „Prof. Chybicka o tym, co można kupić za 2 mld zł”, „Prof. Jassem o 2 mld zł przeznaczonych na telewizję i radio publiczne”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.