Gruźlica to nie przeszłość

Udostępnij:
Na całym świecie, w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców, z gruźlicą zmaga się 150 osób. Ale już w Afryce liczba ta rośnie do 350, w RPA może być aż 940 przypadków. W Polsce sytuacja nie jest najgorsza - na 100 tys. na chorobę tę zapadają jedynie 22 osoby. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podaje jednak, że odsetek Polaków zapadających na gruźlicę jest i tak trzykrotnie wyższy niż w krajach Europy Zachodniej. 24 marca obchodzony jest Światowy Dzień Walki z Gruźlicą.
Co roku na świecie na chorobę, umiera 1,6 mln osób, a zarażonych jest drugie tyle osób.
- Ona była i jest obecna, ale zapadalność na nią w Polsce systematycznie spada - zapewnia prof. Kazimierz Roszkowski-Śliż, dyrektor Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc.
Jednak w niektórych województwach liczba zachorowań na gruźlicę jest wyższa, np. w województwie lubelskim jest ich trzykrotnie więcej niż w lubuskim.
Prof. Kazimierz Roszkowski-Śliż przypomina, że po II wojnie światowej Polska należała do krajów o najwyższej zapadalności na tę chorobę. Dlatego - mimo spadku liczby zachorowań - wciąż jest ona większa niż w państwach "starej" Unii Europejskiej.
Z danych przedstawionych przez doc. Marię Korzeniewską-Kosełę, która w instytucie kieruje Zakładem Epidemiologii i Organizacji Walki z Gruźlicą, od lat 50. XX wieku zapadalność na gruźlicę w Polsce spadła dziesięciokrotnie. Na przykład w 1957 r. odnotowano ponad 82 tys. zachorowań, podczas gdy w roku 2009 - 8 236.
Pozytywnym zjawiskiem jest również to, że, w przeciwieństwie do lat powojennych, obecnie na gruźlicę zapada niewielki odsetek dzieci i młodzieży (w 2009 r. zachorowania w grupie wiekowej do 14. roku życia stanowiły 1,2 proc. wszystkich nowych przypadków gruźlicy), a najwięcej zachorowań stwierdza się u osób starszych, zwłaszcza po 60. roku życia. - To dowodzi, że do nowych zakażeń prątkiem dochodzi w Polsce rzadko, a na gruźlicę zapadają głównie osoby zakażone nim w przeszłości - podkreśliła Maria Korzeniewska-Koseła.
Co więcej, z badań epidemiologicznych przeprowadzonych w woj. mazowieckim wynika, że mniej niż jedna piąta dorosłych Polaków jest obecnie zakażona tą bakterią i może zachorować na gruźlicę w przyszłości. Aż 43 proc. z nich stanowią osoby po 60. roku życia.
Niewątpliwie w pokonaniu tej choroby pomagają szczepionki – jak podkreślają lekarze – nie chronią one przed coraz częstszymi szczepami gruźlicy opornych na wiele leków. Uważa się, że co roku pojawia się aż 25 tys. nowych przypadków gruźlicy skrajnie opornej na leczenie, będącej najgroźniejszą i najtrudniejszą do wyleczenia postacią gruźlicy. Problem dotyczy coraz większej liczby krajów - najwięcej przypadków odnotowuje się w Chinach i w republikach byłego Związku Radzieckiego. Przyczyną jej występowania, wg WHO, jest zwykle złe dawkowanie, niewłaściwy dobór leków, zbyt wczesne przerywanie terapii.
- Gruźlica wywołana przez prątki oporne na leki jest ważnym problemem dla wielu krajów - w przyszłości mogą pojawiać się kolejne coraz trudniej leczone odmiany tej choroby. Pół miliona osób na świecie choruje na tzw. gruźlicę wielolekooporną (MDR-TB). Leczenie standardowe trwa 6 miesięcy. Wielolekooporna gruźlica leczona jest już przez 18-24 miesiące. Leki, które można wówczas stosować są bardziej toksyczne i jednocześnie dużo słabsze niż podstawowe leki przeciwprątkowe, przez co szanse na trwałe odprątkowanie chorego są mniejsze. Konieczne jest wielomiesięczne podawanie jednego z leków pozajelitowo, zatem samo leczenie wymaga absolutnie ścisłej kontroli lekarza. Ponadto pacjenci do czasu odprątkowania są zagrożeniem dla otoczenia i muszą być izolowani. Czas leczenia jest trudnym okresem dla chorych, którzy wymagają wielkiego wsparcia ze strony rodziny i osób odpowiedzialnych za leczenie. Aby rodzina, przyjaciele, wolontariusze mogli pomagać choremu potrzebna jest im gruntowna wiedza służąca ich własnemu bezpieczeństwu – wyjaśnia prof. nadzw. Maria Korzeniewska-Koseła.

Pierwsze pozytywne efekty walki z epidemią odnotowano dopiero wtedy, gdy naukowcy uznali, że jedynie kompleksowe podejście do tego problemu może zbliżyć świat do jego rozwiązania.

- Największy globalny program służący walce z gruźlicą podjęła firma Eli Lilly, która zainicjowała Program Partnerstwa Lilly MDR-TB, mający na celu powstrzymanie gruźlicy wielolekoopornej. Ponad 20 partnerów, instytucji oraz organizacji prywatnych i publicznych na całym świecie, zaangażowanych zostało w zwalczanie gruźlicy w ponad 80 krajach świata w tym najbardziej narażonych tj. Republika Południowej Afryki, Chiny, Indie i Rosja. Wśród organizacji tych znalazły się m.in. Międzynarodowa Federacja Stowarzyszeń Czerwonego Krzyża oraz Czerwonego Półksiężyca, Shasun Chemicals and Drugs w Indiach, Światowe Forum Ekonomiczne, WHO, Światowe Stowarzyszenie Lekarzy.
- Eli Lilly w latach 2003-2011 wyda 135 mln dolarów na diagnostykę, zapobieganie i leczenie gruźlicy - podkreśla Radunka Cvejić, Dyrektor ds. korporacyjnych, Eli Lilly Polska - Kompleksowe podejście do walki z tą chorobą wymaga, bowiem, zapewnienia dostępu do leków, transferu technologii ich produkcji, szkolenia pracowników opieki zdrowotnej jak i wolontariuszy pomagających chorym, monitorowania terapii, uświadamiania chorych o skutkach zaniechania leczenia, wspierania ich w trakcie prowadzonej terapii (złe stosowanie leczenia, przerwanie w trakcie niweczy starania), prowadzenia badań naukowych.

Dzięki takiemu publiczno-prywatnemu partnerstwu istnieje nadzieja na uratowanie do 2015 roku
5 mln osób na całym świecie. W ciągu ostatnich 10 lat śmiertelność powodowana gruźlicą spadła już o 35 proc. W 2015 roku ma szansę spaść do 50 proc. WHO wyznaczyła globalny cel, jakim jest poddanie leczeniu 1,3 mln osób cierpiących na gruźlicę wielolekooporną i gruźlicę skrajnie oporną na leczenie do końca 2015 roku, co kosztować ma w sumie 16 miliardów dolarów.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.