Jędrzejczyk ocenia nowelizację ustawy o działalności leczniczej
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 20.06.2017
Źródło: KL
Tagi: | Tadeusz Jędrzejczyk |
Nowelizacja przewiduje, że jeśli w placówce publicznej służby zdrowia skończy się tak zwany ryczałt, będzie mogła pobierać ona opłaty za operację czy hospitalizację. O ocenę nowelizacji poprosiliśmy Tadeusza Jędrzejczyka, eksperta organizacji ochrony zdrowia i byłego prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia.
Tadeusz Jędrzejczyk, ekspert organizacji ochrony zdrowia i były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia:
- Projekt legalizujący wykonywanie odpłatnych świadczeń przez SPZOZ-y można byłoby teoretycznie uznać za swoistą deregulację. W praktyce bowiem część świadczeń już od dłuższego czasu była wykonywana przez te podmioty. Krytyka obecnie wyrażana przeciwko temu rozwiązaniu wynika przede wszystkim z powodu ze słabej komunikacji ze strony Ministerstwa. Tymczasem ministerstwo znalazło się w głębokiej defensywie, a to, co odbiera opinia publiczna jest zupełnie niespójne. Zmiana ta formalnie jest niespójna z ogólną linią polityczną rządu. Jednak z punktu widzenia dążenia do renacjonalizacji kolejnych obszarów działalności takie działanie można uzasadnić. W praktyce bowiem nowelizacja da narzędzie do kolejnego pola konkurowania o zasoby prywatne pacjentów z podmiotami prywatnymi. Z punktu widzenia klinik prywatnych, których przychody w różnych proporcjach są oparte są na przychodach z NFZ i bezpośrednio od pacjentów działanie Ministerstwa będzie całkiem słusznie rozpatrywane w jako forma dyskryminacji. Większość z tych jednostek musi bowiem zabiegać o kontrakty w postępowaniach konkurencyjnych, na które prawdopodobnie będzie zarezerwowane dużo mniej środków niż miało to miejsce w przeszłości. Tymczasem podmioty publiczne nie dość, że mają zagwarantowane przychody to dodatkowo mogą rozwinąć działalność komercyjną na swojej bazie.
Niezależnie od powyższego ta sama regulacja fundamentalnie narazi na pogłębienie się konfliktów interesów zarówno zarządzających podmiotami, lekarzy i pielęgniarki jak i samych pacjentów. Teoretycznie można byłoby dokonać zmian albo w ustawie o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych albo na ponownej interpretacji i zdecydowanej egzekucji obecnie obowiązujących przepisów. Jeśli prawo do odpłatności wejdzie w życie możemy się spodziewać realizacji jednego z powyższych scenariuszy zaraz po pierwszym przykładzie dysfunkcjonalności i nadużycia projektowanych obecnie zapisów. Sam też fakt wykonania dodatkowych kilku procent świadczeń na zasadzie odpłatności nie przyczyni się do spadku kolejek, ponieważ w pierwszej kolejności dojdzie do przesunięcia wykonania części świadczeń "komercyjnych" pomiędzy podmiotami publicznymi i prywatnymi. Wpływ na zwiększenie potencjału rynku prywatnego nowa regulacja sama w sobie oczywiście nie wywoła.
W przypadku analizowania wpływu ograniczeń związanych z outsourcingiem to ruch ten wpisuje się w całokształt zmian politycznych. Jest przejawem chęci regulacji każdego aspektu działalności i wkracza w obszar, który powinien być zarezerwowany do domeny zarządczej a nie legislacyjnej. O ile bowiem w jednym przypadku pod-zlecanie świadczeń (czy szerzej - usług) może być narażeniem publicznego podmiotu leczniczego na niekorzystne gospodarowanie mieniem o tyle w innym będzie działaniem całkowicie racjonalnym i korzystnym dla podmiotu. Wszystko zależy od okoliczności, uwarunkowań ekonomicznych i organizacyjnych oraz oczywiście od zachowania zasad uczciwej konkurencji przez zarządzających podmiotami. Podsumowując jest to kolejny przykład złamania zasady subsydiarności państwa i nadmiernego ingerowania w swobodę zawierania umów oraz nadzoru właścicielskiego.
Przeczytaj także: "W szpitalu jak na targu? Eksperci oceniają nowelizację ustawy o działalności leczniczej".
- Projekt legalizujący wykonywanie odpłatnych świadczeń przez SPZOZ-y można byłoby teoretycznie uznać za swoistą deregulację. W praktyce bowiem część świadczeń już od dłuższego czasu była wykonywana przez te podmioty. Krytyka obecnie wyrażana przeciwko temu rozwiązaniu wynika przede wszystkim z powodu ze słabej komunikacji ze strony Ministerstwa. Tymczasem ministerstwo znalazło się w głębokiej defensywie, a to, co odbiera opinia publiczna jest zupełnie niespójne. Zmiana ta formalnie jest niespójna z ogólną linią polityczną rządu. Jednak z punktu widzenia dążenia do renacjonalizacji kolejnych obszarów działalności takie działanie można uzasadnić. W praktyce bowiem nowelizacja da narzędzie do kolejnego pola konkurowania o zasoby prywatne pacjentów z podmiotami prywatnymi. Z punktu widzenia klinik prywatnych, których przychody w różnych proporcjach są oparte są na przychodach z NFZ i bezpośrednio od pacjentów działanie Ministerstwa będzie całkiem słusznie rozpatrywane w jako forma dyskryminacji. Większość z tych jednostek musi bowiem zabiegać o kontrakty w postępowaniach konkurencyjnych, na które prawdopodobnie będzie zarezerwowane dużo mniej środków niż miało to miejsce w przeszłości. Tymczasem podmioty publiczne nie dość, że mają zagwarantowane przychody to dodatkowo mogą rozwinąć działalność komercyjną na swojej bazie.
Niezależnie od powyższego ta sama regulacja fundamentalnie narazi na pogłębienie się konfliktów interesów zarówno zarządzających podmiotami, lekarzy i pielęgniarki jak i samych pacjentów. Teoretycznie można byłoby dokonać zmian albo w ustawie o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych albo na ponownej interpretacji i zdecydowanej egzekucji obecnie obowiązujących przepisów. Jeśli prawo do odpłatności wejdzie w życie możemy się spodziewać realizacji jednego z powyższych scenariuszy zaraz po pierwszym przykładzie dysfunkcjonalności i nadużycia projektowanych obecnie zapisów. Sam też fakt wykonania dodatkowych kilku procent świadczeń na zasadzie odpłatności nie przyczyni się do spadku kolejek, ponieważ w pierwszej kolejności dojdzie do przesunięcia wykonania części świadczeń "komercyjnych" pomiędzy podmiotami publicznymi i prywatnymi. Wpływ na zwiększenie potencjału rynku prywatnego nowa regulacja sama w sobie oczywiście nie wywoła.
W przypadku analizowania wpływu ograniczeń związanych z outsourcingiem to ruch ten wpisuje się w całokształt zmian politycznych. Jest przejawem chęci regulacji każdego aspektu działalności i wkracza w obszar, który powinien być zarezerwowany do domeny zarządczej a nie legislacyjnej. O ile bowiem w jednym przypadku pod-zlecanie świadczeń (czy szerzej - usług) może być narażeniem publicznego podmiotu leczniczego na niekorzystne gospodarowanie mieniem o tyle w innym będzie działaniem całkowicie racjonalnym i korzystnym dla podmiotu. Wszystko zależy od okoliczności, uwarunkowań ekonomicznych i organizacyjnych oraz oczywiście od zachowania zasad uczciwej konkurencji przez zarządzających podmiotami. Podsumowując jest to kolejny przykład złamania zasady subsydiarności państwa i nadmiernego ingerowania w swobodę zawierania umów oraz nadzoru właścicielskiego.
Przeczytaj także: "W szpitalu jak na targu? Eksperci oceniają nowelizację ustawy o działalności leczniczej".