Kardiologia versus onkologia w Polsce

Udostępnij:
Brak limitów na leczenie ostrych zespołów wieńcowych sprawia, że w zasadzie jest to jedna z nielicznych dziedzin, w których oferta systemu ochrony zdrowia odpowiada potrzebom pacjentów. Dzięki dobrej wycenie świadczeń kardiologii interwencyjnej w leczeniu schorzeń kardiologicznych mamy wyniki nieodbiegające od najbardziej rozwiniętych państw. Czy ten sukces można powtórzyć w onkologii?
„Zbliżamy się do transformacji polegającej na objęciu przez nowotwory pierwszego miejsca wśród przyczyn zgonów, przed chorobami krążenia” – ostrzega Polskie Towarzystwo Onkologiczne w opublikowanej w czerwcu „Białej Księdze”, analizującej warunki leczenia raka jelita grubego i raka piersi w Polsce na tle krajów europejskich.

Onkolodzy szacują, że w 2020 r. 180 tys. ludzi zapadnie na nowotwór złośliwy. To 40 proc. więcej niż obecnie. Brzmi to jak zapowiedź kataklizmu. Już dziś korytarze przychodni onkologicznych są najbardziej zatłoczonymi miejscami w szpitalach. Z księgi wynika, że polscy pacjenci są leczeni znacznie gorzej niż chorzy z innych części Europy. Nasz kraj ma jedną z najwyższych śmiertelności populacyjnych w Europie (iloraz zgonów z powodu danego nowotworu w danym roku w porównaniu z nowymi zachorowaniami na dany nowotwór w tym samym czasie). Polska jest najmniej skuteczna w leczeniu jednego z najczęstszych nowotworów: raka jelita grubego. Na przykład Szwedzi radzą sobie w tej kwestii dwa razy lepiej.

Przyczyną jest limit
Kardiolodzy inwazyjni wywalczyli wpisanie ostrych zespołów wieńcowych na listę świadczeń nielimitowanych przez NFZ. Nie zdarza się, aby pacjent z zawałem czekał na konieczny zabieg. Chorzy z nowotworem na nowoczesną diagnostykę i leczenie operacyjne czekają. Czasami kilka tygodni, czasami kilka miesięcy. Choć w ich wypadku zwłoka jest równie niekorzystna.

– Od kilku lat najlepsze ośrodki onkologiczne w Polsce borykają się z nadwykonaniami we wszystkich procedurach onkologicznych: chirurgia, radioterapia i chemioterapia. Nielimitowanie świadczeń ewidentnie zwiększyłoby dostępność leczenia. Konieczne wydaje się uznanie terapii onkologicznej za ratującą życie. Zwłaszcza procedury onkologiczne uznane za standardy leczenia w poszczególnych nowotworach nie powinny być limitowane – uważa dr med. Jerzy Jakubowicz.

Porównanie z kardiologią ma sens, bo – podobnie jak w wypadku zabiegów kardiochirurgicznych – celem nowoczesnych terapii nowotworowych jest całkowite wyleczenie i przywrócenie normalnej aktywności życiowej chorego. – Musi to jednak nastąpić poprzez zastosowanie – od rozpoznania – właściwego leczenia w odpowiednim czasie. Nie może być mowy o limitowaniu świadczeń czy wyznaczaniu odległych terminów – ocenia onkolog.

Worek bez dna
Onkologia to worek bez dna. Zawsze znajdzie się nowocześniejszy sprzęt, droższy lek. Samo zwiększanie puli pieniędzy na tę dziedzinę medycyny nie wystarczy. Potrzebne jest ekonomiczne gospodarowanie funduszami, szukanie oszczędności w naprawianiu przeciekającego systemu i nieustająca, masowa edukacja społeczeństwa na temat profilaktyki onkologicznej. Bo wcześniej wykryty nowotwór zazwyczaj oznacza mniejsze wydatki na leczenie i większe szanse na przeżycie.
Polski system leczenia onkologicznego jest zbyt ekstensywny. Ogromne fundusze marnuje się na niepotrzebną hospitalizację.

– Brakuje alternatywnych propozycji dla drogich łóżek szpitalnych. Lepszym rozwiązaniem mogłyby być tanie hotele dla chorych przyjeżdżających z pobliskich miejscowości na chemioterapię lub radioterapię w ramach procedur jednodniowych – twierdzi prezes Polskiej Unii Onkologii.
Wtóruje mu prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego: – Moim zdaniem, powinno się wręcz ogłosić w Polsce moratorium na powstawanie nowych łóżek onkologicznych do czasu rozwiązania tego problemu. Słyszę jednak, że jest odwrotnie: powstają kolejne szpitale giganty i pewnie ktoś uzna, że to sukces – mówi.

Trudne zadanie
Przykład kardiologii inwazyjnej pokazuje, że zwiększanie funduszy na wyceny świadczeń i nielimitowana refundacja skutecznych zabiegów pomaga uratować ludzkie życie. Później zaczynają się schody. – W ostatnich latach postęp w kardiologii interwencyjnej jest ogromny. Mamy 130 pracowni hemodynamicznych, które dyżurują przez całą dobę. Znacznie zmniejszyła się śmiertelność z powodu ostrych zespołów wieńcowych – z 30 proc, do 3–5 proc. Ale kardiologia to nie tylko ostre zespoły wieńcowe, to przede wszystkim niewydolność serca, elektrokardioterapia, wady nabyte i wrodzone serca – te nadal czekają na dobre wyceny. I jeszcze jeden problem: pacjent, któremu uratowano życie, wymaga profilaktyki farmakologicznej, rehabilitacji, regularnych konsultacji z kardiologiem. I wtedy znów dopadają go kolejki i limity – mówi prof. Piotr Podolec, małopolski konsultant ds. kardiologii.

Polska to jedyny kraj w Europie mający ujednolicone zalecenia zwalczania czynników ryzyka chorób układu krążenia, ale niewprowadzenie tych zasad znacznie obniża sukces leczenia zawału serca – 20–30 proc. pacjentów pomimo inwazyjnego leczenia umiera po 2–3 latach od interwencji. Rozwiązaniom zastosowanym w kardiologii interwencyjnej brakuje kompleksowości.

Rysa na szkle
Przed twórcami zielonej księgi stoi więc trudne zadanie: gospodarując tymi samymi pieniędzmi, poprawić jakość i skuteczność leczenia onkologicznego.

– Na początek chcielibyśmy zaproponować NFZ zniesienie limitowania przyjęć do leczenia w wysokospecjalistycznych ośrodkach (np. tych, które uzyskają status breast cancer units lub ich odpowiednikach dla raka jelita grubego). Ponieważ liczba obu nowotworów jest dość dokładnie znana i nie ma zagrożenia, że będzie większa z roku na rok np. o 20 proc., ryzyko takiego otwarcia kontraktu ze strony NFZ jest niewielkie, śmiem twierdzić, że znacznie mniejsze niż w kardiologii inwazyjnej – mówi prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego.

Onkolodzy zamierzają zaproponować ponowne zdefiniowanie produktów kontraktowania w taki sposób, by obejmowały fragment cyklu leczenia, a nie tylko jego poszczególne epizody (np. hospitalizację chorej z rozpoznaniem raka piersi). – Złożenie tych dwóch elementów powinno zaowocować optymalizacją leczenia w odniesieniu do jego skuteczności oraz efektywności kosztowej, przyczynić się do poprawy praktyki klinicznej i adekwatnego nagradzania ośrodków osiągających najlepsze rezultaty, a także zwiększyć innowacyjność w kształtowaniu procesów diagnostyczno-leczniczych w wyniku usunięcia niektórych barier administracyjnych. Jeśli ten pilotażowy program przyniesie efekty, można rozważyć jego stopniowe rozszerzanie – planuje prof. Jacek Jassem.

Pełny tekst Natalii Adamskiej - Golińskiej w najnowszym numerze "Menedżera Zdrowia"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.