123RF
Kłopoty z krakowskim in vitro
Autor: Monika Stelmach
Data: 22.11.2019
Tagi: | in vitro |
Władze Krakowa zapowiadają walkę do wyczerpania możliwości prawnych z wojewodą małopolskim, który unieważnił uchwałę rady miejskiej w sprawie in vitro. Na razie napiszą projekt od nowa, ale są też przygotowane na batalię w sądzie.
- Po dwóch latach starań udało się przegłosować in vitro dla krakowian i krakowianek. Cieszymy się niezmiernie, mamy nadzieję, że uchwała będzie szybko procedowana. Drżymy, że wojewoda podejmie trudne decyzje, ale mam nadzieję, że to przemyśli - mówiła radna Koalicji Obywatelskiej Nina Gabryś we wrześniu, tuż po głosowaniu w sprawie uchwały.
Z programu w pierwszej turze miało skorzystać sto par. Według zapisów w uchwale "Gminny program leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego" samorząd dofinansowałoby jedną procedurę in vitro dla każdej z tych, które spełniłyby kryteria. Warunkiem było zamieszkanie w Krakowie. Pary musiałyby też wyrazić zgodę na samodzielne pokrycie kosztów przechowywania zarodków, a kobieta mieć od 20 do 43 lat. Dofinansowanie ze strony miasta wynosiłoby do 5 tys. zł w ramach dawstwa partnerskiego lub do 2 tys. zł do procedury adopcji zarodka.
Ale program nie wejdzie w życie, bo wojewoda małopolski Piotr Ćwik w październiku w unieważnił uchwałę. Wśród zarzutów pojawiło się między innymi to, że program nie został opracowany na podstawie map potrzeb zdrowotnych gminy, a samorząd miejski nie wystąpił o opinię Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Wojewoda przyznał, że zabrakło też analiz demograficznych, które uzasadniałyby dofinansowanie programu leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego.
Na wieść o decyzji wojewody samorządowcy miejscy zapowiedzieli odwołanie do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Sprawa sądowa została odroczona, urzędnicy obrali nową strategię działania. Na razie zasiądą do napisania kolejnej wersji projektu, który ma być gotowy na wiosnę tego roku.
- Trudno nam się zgodzić z opinią wojewody, ponieważ uchwała została przygotowana z najwyższą starannością. Uznajmy, że była to decyzja polityczna, a nie merytoryczna. Zanim jednak odwołamy się do NSA, postanowiliśmy jeszcze raz opracować dokument. Krok po kroku przygotowujemy wszystkie potrzebne analizy, których zabrakło wojewodzie, wystąpimy też do AOTMiT o opinię w sprawie programu. Liczymy, że tym razem nie będzie miał żadnych zarzutów – mówi Dominik Jaśkowiec, przewodniczący Rady Miasta Krakowa.
Dominik Jaśkowiec zwraca uwagę, że zarówno na świecie, jak i w Polsce coraz więcej par bez powodzenia stara się o dziecko. Ze względu na brak wiarygodnych danych, trudno jest jednak określić skalę problemu niepłodności w naszym kraju. Przyjmuje się, że jest ona zbliżona do tej występującej w krajach Europy Zachodniej i może dotykać około 3 mln Polaków i Polek (czyli 15-20 proc. par w wieku prokreacyjnym). Zgodnie ze aktualną wiedzą medyczną, najskuteczniejszą metodą leczenia bezpłodności jest in vitro
- Dla wielu par in vitro jest ostatnią deską ratunku na posiadanie potomstwa. Metoda jest prawnie dopuszczona do stosowania, ale nie refundowana. Oznacza to, że mogą z niej korzystać osoby stosunkowo dobrze uposażone. A przecież gorzej sytuowane też mają prawo cieszyć się z posiadania dziecka. Dziś ubożsi mieszkańcy Krakowa są jednak tej możliwości pozbawieni, dlatego chcieliśmy wyrównać szanse. I mam wielką nadzieję, że w końcu nam się to uda - mówi Dominik Jaśkowiec.
Przypomnijmy, że wprowadzony przez PO-PSL w lipcu 2013 roku program refundacji in vitro został przerwany 30 czerwca 2016 roku przez rząd PiS. Argumenty są takie, że metoda pozaustrojowego zapłodnienia nie jest zgodna z chrześcijańskimi wartościami.
Okazuje się jednak, że inne zdanie na ten temat mają Polacy. W naszym kraju jest bowiem duża akceptacja społeczna in vitro. Z badań CBOS, które zostały przeprowadzone w 2015 roku, wynika, że aż 76 proc. Polaków akceptuje in vitro dla małżeństw, 62 proc. popiera korzystanie z tej procederu przez pary żyjące w związkach nieformalnych, natomiast 44 proc. z nich nie ma nic przeciwko stosowaniu in vitro przez samotne kobiety. A 42 proc. respondentów uważa, że metoda ta powinna być bezpłatna, 33 proc. opowiada się za jej częściową refundacją, natomiast tylko 16 proc. jest za tym, aby jej całkowity koszt pokrywały same pary.
Dzisiaj osoby, dla których ostatnią nadzieją na posiadanie dziecka jest in vitro, a nie stać ich na tę kosztowną procedurę, mogą liczyć na samorządy. Wśród miast, które wprowadziły własne programy dofinansowania zapłodnienia pozaustrojowego, znalazł między innymi Gdańsk, Warszawa, Wrocław, Słupsk, Szczecin, Chojnice, Ostrów Wielkopolski, Bydgoszcz, Częstochowa i Sosnowiec.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
Z programu w pierwszej turze miało skorzystać sto par. Według zapisów w uchwale "Gminny program leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego" samorząd dofinansowałoby jedną procedurę in vitro dla każdej z tych, które spełniłyby kryteria. Warunkiem było zamieszkanie w Krakowie. Pary musiałyby też wyrazić zgodę na samodzielne pokrycie kosztów przechowywania zarodków, a kobieta mieć od 20 do 43 lat. Dofinansowanie ze strony miasta wynosiłoby do 5 tys. zł w ramach dawstwa partnerskiego lub do 2 tys. zł do procedury adopcji zarodka.
Ale program nie wejdzie w życie, bo wojewoda małopolski Piotr Ćwik w październiku w unieważnił uchwałę. Wśród zarzutów pojawiło się między innymi to, że program nie został opracowany na podstawie map potrzeb zdrowotnych gminy, a samorząd miejski nie wystąpił o opinię Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Wojewoda przyznał, że zabrakło też analiz demograficznych, które uzasadniałyby dofinansowanie programu leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego.
Na wieść o decyzji wojewody samorządowcy miejscy zapowiedzieli odwołanie do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Sprawa sądowa została odroczona, urzędnicy obrali nową strategię działania. Na razie zasiądą do napisania kolejnej wersji projektu, który ma być gotowy na wiosnę tego roku.
- Trudno nam się zgodzić z opinią wojewody, ponieważ uchwała została przygotowana z najwyższą starannością. Uznajmy, że była to decyzja polityczna, a nie merytoryczna. Zanim jednak odwołamy się do NSA, postanowiliśmy jeszcze raz opracować dokument. Krok po kroku przygotowujemy wszystkie potrzebne analizy, których zabrakło wojewodzie, wystąpimy też do AOTMiT o opinię w sprawie programu. Liczymy, że tym razem nie będzie miał żadnych zarzutów – mówi Dominik Jaśkowiec, przewodniczący Rady Miasta Krakowa.
Dominik Jaśkowiec zwraca uwagę, że zarówno na świecie, jak i w Polsce coraz więcej par bez powodzenia stara się o dziecko. Ze względu na brak wiarygodnych danych, trudno jest jednak określić skalę problemu niepłodności w naszym kraju. Przyjmuje się, że jest ona zbliżona do tej występującej w krajach Europy Zachodniej i może dotykać około 3 mln Polaków i Polek (czyli 15-20 proc. par w wieku prokreacyjnym). Zgodnie ze aktualną wiedzą medyczną, najskuteczniejszą metodą leczenia bezpłodności jest in vitro
- Dla wielu par in vitro jest ostatnią deską ratunku na posiadanie potomstwa. Metoda jest prawnie dopuszczona do stosowania, ale nie refundowana. Oznacza to, że mogą z niej korzystać osoby stosunkowo dobrze uposażone. A przecież gorzej sytuowane też mają prawo cieszyć się z posiadania dziecka. Dziś ubożsi mieszkańcy Krakowa są jednak tej możliwości pozbawieni, dlatego chcieliśmy wyrównać szanse. I mam wielką nadzieję, że w końcu nam się to uda - mówi Dominik Jaśkowiec.
Przypomnijmy, że wprowadzony przez PO-PSL w lipcu 2013 roku program refundacji in vitro został przerwany 30 czerwca 2016 roku przez rząd PiS. Argumenty są takie, że metoda pozaustrojowego zapłodnienia nie jest zgodna z chrześcijańskimi wartościami.
Okazuje się jednak, że inne zdanie na ten temat mają Polacy. W naszym kraju jest bowiem duża akceptacja społeczna in vitro. Z badań CBOS, które zostały przeprowadzone w 2015 roku, wynika, że aż 76 proc. Polaków akceptuje in vitro dla małżeństw, 62 proc. popiera korzystanie z tej procederu przez pary żyjące w związkach nieformalnych, natomiast 44 proc. z nich nie ma nic przeciwko stosowaniu in vitro przez samotne kobiety. A 42 proc. respondentów uważa, że metoda ta powinna być bezpłatna, 33 proc. opowiada się za jej częściową refundacją, natomiast tylko 16 proc. jest za tym, aby jej całkowity koszt pokrywały same pary.
Dzisiaj osoby, dla których ostatnią nadzieją na posiadanie dziecka jest in vitro, a nie stać ich na tę kosztowną procedurę, mogą liczyć na samorządy. Wśród miast, które wprowadziły własne programy dofinansowania zapłodnienia pozaustrojowego, znalazł między innymi Gdańsk, Warszawa, Wrocław, Słupsk, Szczecin, Chojnice, Ostrów Wielkopolski, Bydgoszcz, Częstochowa i Sosnowiec.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.