Komisje orzekające o zdarzeniach medycznych nudzą się

Udostępnij:
Miało być szybko i taniej. Tylko, że jak na razie dla pacjentów nowy system dochodzenia roszczeń z powodu tzw. zdarzeń medycznych nie stał się alternatywą dla drogi sądowej. Co nie oznacza, że w najbliższej przyszłości nie zacznie działać bardziej skutecznie. Ale do tego potrzebne są nie tylko zmiany w prawie, ale również w podejściu przedstawicieli szpitali i ubezpieczycieli.
Od pół roku, bo od stycznia 2012 roku osoby, które uważają, że w czasie procesu ich leczenia doszło do błędu medycznego, zamiast kierować sprawę do sadu, mogą korzystać z wojewódzkich komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych. Te działają w każdym województwie i przyjmują wnioski od tych osób, które doznały uszczerbku tylko po dacie wejścia w życie nowych przepisów. Jak na razie boomu nie ma. Chorzy nieufnie podchodzą do nowej możliwości. Co prawda, jak potwierdzają przedstawiciele komisji, telefonów i pytań jest bardzo dużo. Wciąż jednak nie przekłada się to na liczbę składanych wniosków do komisji. Do tej pory do wszystkich trafiło zaledwie 70 wniosków do pacjentów, którzy w efekcie złej diagnozy, leczenia czy niewłaściwej przeprowadzonej operacji czy zabiegu, nie mogą normalnie funkcjonować, stracili pracę, przeszli na rentę, a w niektórych przypadkach ponieśli śmierć. W tej ostatniej sytuacji wniosek o odszkodowanie może złożyć rodzina zmarłego.


Z danych uzyskanych w poszczególnych regionach wynika, że np. do lubelskiej komisji wojewódzkiej ds. orzekania o zdarzeniach medycznych trafiły zaledwie dwa wnioski. Podobnie jest w Szczecinie. Niewiele wniosków wpłynęło do wrocławskiej komisji – trafiło tam zaledwie 5. Do polowy roku nie wpłynęły żadne wnioski do komisji działających na Podlasiu, w Lubuskim oraz Wielkopolsce. Wśród ogólnej liczby wniosków sporą część stanowią te dotyczące odszkodowania za śmierć w powodu błędu medycznego (np. do śląskiej komisji na 12 spraw aż 3 dotyczą osób zmarłych). W Bydgoszczy komisja już uznała, że szpital popełnił błąd. Najpierw jego lekarze źle postawili diagnozę, następnie zaordynowano niewłaściwe leczenie. W efekcie chora zmarła. Rodzina przed komisją domaga się odszkodowania w wysokości 300 tys. zł. Zgodnie bowiem z nowelizacją ustawy o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta, w przypadku śmierci jest to maksymalna kwota, jaką może uzyskać rodzina zmarłego (oczywiście dochodząc roszczeń przed komisją). Natomiast w przypadku poniesienia uszczerbku na zdrowiu (w wyniku zdarzenia medycznego), poszkodowany może uzyskać 100 tys. zł odszkodowania.


Przedstawiciele komisji wojewódzkich już teraz wytykają niedoskonałości ustawy, które utrudniają im pracę. Powodują również, że nowa droga dochodzenia roszczeń wcale nie należy do najłatwiejszych.
– Co z tego, że mamy orzekać w ciągu maksymalnie kilku miesięcy od wpłynięcia wniosku, skoro jest to w zasadzie bardzo trudne. Powód- brak biegłych – mówi nieoficjalne jeden z przedstawicieli komisji działającej na Mazowszu.
Chodzi również o pieniądze. Komisje często nie mają środków na opłacenie opinii biegłych. W efekcie ci nie są szczególnie zainteresowani współpracą z nimi. Poza tym ci sami biegli jeszcze zajmują się sprawami poszkodowanych pacjentów, których sprawy trafiły do sądów. Trudno więc im dotrzymać wyznaczonych ustawowo terminów.
Jednocześnie doprecyzowania wymaga sama definicja zdarzenia medycznego, którymi zajmują się komisje. Obecne, zdaniem specjalistów, jest niewystarczająca i może powodować, że komisje będą zajmować się sprawami pacjentów, które nie powinny być przedmiotem ich prac.
Prawnicy, którzy wchodzą w skład wojewódzkich komisji ds. zdarzeń medycznych narzekają natomiast na formalizm. Muszą bowiem często posiłkować się przepisami postępowania cywilnego. A to wpływa na czas rozpatrywania wniosków.

Eksperci nie mają wątpliwości, że przepisy, na podstawie których powołano komisje ds. orzekania o zdarzeniach medycznych wymagają doprecyzowania. Podobnie jak ustawy o działalności leczniczej, która przewiduje, że szpitale powinny posiadać dodatkową polisę ubezpieczeniową od zdarzeń medycznych. Dopiero dzięki niedawno uchwalonej jej nowelizacji zażegnano zagrożenie, że te placówki, które nie zdecydowały się na wykupienie dodatkowego ubezpieczenia, będą mogły dalej działać po 1 lipca. Gdyby Sejm jej nie uchwalił, to brak takiej polisy uniemożliwiał wpisanie zakładu do specjalnego rejestru prowadzonego przez wojewodów. To byłoby jednoznaczne z brakiem możliwości leczenia pacjentów.

Pełny tekst Katarzyny Woźniak ukaże się w najbliższym numerze "Menedżera Zdrowia"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.