Konstanty Radziwiłł: Bilans jest dodatni
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 19.12.2018
Źródło: Konstanty Radziwiłł/KL
Tagi: | Konstanty Radziwiłł, felieton |
- Wprowadzając sieć szpitali, Polska dołączyła do dużej części państw europejskich, w których podobne rozwiązania istnieją już od dawna. Oczywiście, padają propozycje modyfikacji, na przykład rezygnacji z ciągłego dyżurowania wszystkich szpitali sieciowych czy zniesienia obowiązku posiadania poradni NŚPL przez szpitale jednoprofilowe. Zapewne pojawi się więcej projektów zmian, ale w opinii większości bilans wprowadzonych zmian jest zdecydowanie dodatni - pisze Konstanty Radziwiłł w felietonie dla "Menedżera Zdrowia".
Felieton Konstantego Radziwiłła:
- Minął już ponad rok od wprowadzenia do polskiego systemu ochrony zdrowia pojęcia podstawowego szpitalnego zabezpieczenia, czyli sieci szpitali. Decyzja ta była poprzedzona długą, często bardzo emocjonalną (i polityczną) dyskusją, w której prognozowano zamykanie niezbędnych w systemie szpitali, negatywną selekcję pacjentów, upadek sektora prywatnego i wiele innych strasznych konsekwencji projektowanego rozwiązania. Zapomniano jakby o kłopotach z utrzymaniem szpitali oraz wielu innych problemach osób zarządzających tymi jednostkami, a przede wszystkim o chorych wymagających leczenia szpitalnego przed wprowadzeniem sieci.
Po wejściu w życie nowego rozwiązania przede wszystkim okazało się, że w znacznym stopniu przewiduje ono zarządzanie wszelkimi możliwymi trudnościami. Nie było niespodzianek. Proces zaliczania szpitali do sieci przebiegł sprawnie, a na pozór trudne wzory matematyczne służące obliczeniu wysokości ryczałtów obie strony (Narodowy Fundusz Zdrowia i dyrektorzy szpitali) zrozumiały dobrze. Wprowadzeniu sieci towarzyszyła niemająca precedensu operacja zapłacenia szpitalom tzw. nadwykonań.
Po roku działania sieci szpitali, podczas kilku debat podsumowujących właściwie jedyną skargą słyszaną z ust dyrektorów szpitali jest zbyt niski poziom finansowania zarządzanych przez nich jednostek. To oczywiście nic nowego i trudno dyrektorom nie przyznać racji, zwłaszcza że nie podlega dyskusji obiektywny wzrost kosztów będący pochodną np. niezależnych od dyrektorów wzrostów wynagrodzeń, a także oczekiwanych podwyżek cen prądu. Nie ma to jednak wiele wspólnego z siecią.
Warto zauważyć, że wprowadzając sieć szpitali, Polska dołączyła do grona dużej części państw europejskich, w których podobne rozwiązania istnieją już od dawna. Konsekwencją wprowadzenia sieci na pewno nie było zamykanie szpitali (ani publicznych, ani prywatnych); część mniejszych placówek, zwłaszcza jednoprofilowych, kontynuuje swoją działalność poza siecią na podstawie umów zawartych w wyniku konkursów uzupełniających sieć, rozpisanych przez oddziały NFZ. Zarządzający szpitalami mają większą swobodę w alokowaniu środków z kontraktów pomiędzy wewnętrznymi komórkami; niektórzy z nich dokonali korzystnych zmian w strukturze szpitali odpowiadających wymaganiom sieci. Pacjenci wypisywani ze szpitali mają lepszy dostęp do ambulatoryjnego leczenia poszpitalnego i rehabilitacji. Szpitalne oddziały ratunkowe oraz izby przyjęć zostały nieco odciążone od pacjentów niewymagających leczenia szpitalnego przez poradnie nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej (NŚPL). Pojawiły się pierwsze elementy promujące finansowo potwierdzoną jakość opieki i bezpieczeństwo pacjentów.
Oczywiście, padają propozycje modyfikacji, na przykład rezygnacji z ciągłego dyżurowania wszystkich szpitali sieciowych czy zniesienia obowiązku posiadania poradni NŚPL przez szpitale jednoprofilowe. Zapewne pojawi się więcej projektów zmian wynikających z doświadczeń minionego czasu, jednak w opinii większości bilans wprowadzonych zmian jest zdecydowanie dodatni.
Ciekawym wnioskiem, który nieśmiało był wysuwany już podczas wprowadzania sieci, a obecnie coraz częściej pojawia się ze strony ekspertów systemu ochrony zdrowia, jest rosnąca świadomość konieczności co najmniej koordynacji opieki szpitalnej na poziomie regionu (w wersji bardziej radykalnej: ujednolicenie struktury właścicielskiej szpitali publicznych w województwie) pozwalającej na podejmowanie decyzji racjonalizujących organizację leczenia szpitalnego (dotyczy to również koniecznych zmian w rozmieszczeniu poszczególnych oddziałów szpitalnych oraz oczekiwanej redukcji liczby łóżek tzw. ostrych). Wielu ekspertów mówi wprost (odwrotnie niż większość dyskutantów podczas projektowania sieci), że w organizacji i koordynacji lecznictwa szpitalnego (tzn. sieci szpitali) należy posunąć się jeszcze dalej! Czy starczy nam odwagi?
Przeczytaj także: "Patchworkowa robota" i "Radziwiłł: Kształćmy więcej fachowców, zabiegajmy o to, by podejmowali pracę w wyuczonych zawodach".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
- Minął już ponad rok od wprowadzenia do polskiego systemu ochrony zdrowia pojęcia podstawowego szpitalnego zabezpieczenia, czyli sieci szpitali. Decyzja ta była poprzedzona długą, często bardzo emocjonalną (i polityczną) dyskusją, w której prognozowano zamykanie niezbędnych w systemie szpitali, negatywną selekcję pacjentów, upadek sektora prywatnego i wiele innych strasznych konsekwencji projektowanego rozwiązania. Zapomniano jakby o kłopotach z utrzymaniem szpitali oraz wielu innych problemach osób zarządzających tymi jednostkami, a przede wszystkim o chorych wymagających leczenia szpitalnego przed wprowadzeniem sieci.
Po wejściu w życie nowego rozwiązania przede wszystkim okazało się, że w znacznym stopniu przewiduje ono zarządzanie wszelkimi możliwymi trudnościami. Nie było niespodzianek. Proces zaliczania szpitali do sieci przebiegł sprawnie, a na pozór trudne wzory matematyczne służące obliczeniu wysokości ryczałtów obie strony (Narodowy Fundusz Zdrowia i dyrektorzy szpitali) zrozumiały dobrze. Wprowadzeniu sieci towarzyszyła niemająca precedensu operacja zapłacenia szpitalom tzw. nadwykonań.
Po roku działania sieci szpitali, podczas kilku debat podsumowujących właściwie jedyną skargą słyszaną z ust dyrektorów szpitali jest zbyt niski poziom finansowania zarządzanych przez nich jednostek. To oczywiście nic nowego i trudno dyrektorom nie przyznać racji, zwłaszcza że nie podlega dyskusji obiektywny wzrost kosztów będący pochodną np. niezależnych od dyrektorów wzrostów wynagrodzeń, a także oczekiwanych podwyżek cen prądu. Nie ma to jednak wiele wspólnego z siecią.
Warto zauważyć, że wprowadzając sieć szpitali, Polska dołączyła do grona dużej części państw europejskich, w których podobne rozwiązania istnieją już od dawna. Konsekwencją wprowadzenia sieci na pewno nie było zamykanie szpitali (ani publicznych, ani prywatnych); część mniejszych placówek, zwłaszcza jednoprofilowych, kontynuuje swoją działalność poza siecią na podstawie umów zawartych w wyniku konkursów uzupełniających sieć, rozpisanych przez oddziały NFZ. Zarządzający szpitalami mają większą swobodę w alokowaniu środków z kontraktów pomiędzy wewnętrznymi komórkami; niektórzy z nich dokonali korzystnych zmian w strukturze szpitali odpowiadających wymaganiom sieci. Pacjenci wypisywani ze szpitali mają lepszy dostęp do ambulatoryjnego leczenia poszpitalnego i rehabilitacji. Szpitalne oddziały ratunkowe oraz izby przyjęć zostały nieco odciążone od pacjentów niewymagających leczenia szpitalnego przez poradnie nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej (NŚPL). Pojawiły się pierwsze elementy promujące finansowo potwierdzoną jakość opieki i bezpieczeństwo pacjentów.
Oczywiście, padają propozycje modyfikacji, na przykład rezygnacji z ciągłego dyżurowania wszystkich szpitali sieciowych czy zniesienia obowiązku posiadania poradni NŚPL przez szpitale jednoprofilowe. Zapewne pojawi się więcej projektów zmian wynikających z doświadczeń minionego czasu, jednak w opinii większości bilans wprowadzonych zmian jest zdecydowanie dodatni.
Ciekawym wnioskiem, który nieśmiało był wysuwany już podczas wprowadzania sieci, a obecnie coraz częściej pojawia się ze strony ekspertów systemu ochrony zdrowia, jest rosnąca świadomość konieczności co najmniej koordynacji opieki szpitalnej na poziomie regionu (w wersji bardziej radykalnej: ujednolicenie struktury właścicielskiej szpitali publicznych w województwie) pozwalającej na podejmowanie decyzji racjonalizujących organizację leczenia szpitalnego (dotyczy to również koniecznych zmian w rozmieszczeniu poszczególnych oddziałów szpitalnych oraz oczekiwanej redukcji liczby łóżek tzw. ostrych). Wielu ekspertów mówi wprost (odwrotnie niż większość dyskutantów podczas projektowania sieci), że w organizacji i koordynacji lecznictwa szpitalnego (tzn. sieci szpitali) należy posunąć się jeszcze dalej! Czy starczy nam odwagi?
Przeczytaj także: "Patchworkowa robota" i "Radziwiłł: Kształćmy więcej fachowców, zabiegajmy o to, by podejmowali pracę w wyuczonych zawodach".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.