iStock
Kto komu pomaga – o ułatwieniach dla ukraińskich medyków
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 14.03.2022
Źródło: Greta Kanownik
Tagi: | Greta Kanownik, Ukraina |
W ustawie o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na jej terytorium znalazły się rozwiązania ułatwiające lekarzom, pielęgniarkom i ratownikom z tego kraju podejmowanie pracy w polskim systemie ochrony zdrowia. Czy są one dobre? Ocenia to dr n. ekon. Greta Kanownik, była dyrektor Departamentu Pielęgniarek i Położnych w Ministerstwie Zdrowia.
Artykuł dr n. ekon. Grety Kanownik, byłej dyrektor Departamentu Pielęgniarek i Położnych w Ministerstwie Zdrowia:
– 24 lutego 2022 r. zapisze się w historii światowej jako początek wojennego konfliktu o największym nasileniu i skali tragedii od końca II wojny światowej. Po inwazji Rosji na Ukrainę ogromna liczba osób – w tym medycy – z zaatakowanego kraju przekroczyła granice Polski w poszukiwaniu schronienia przed wojną. To wymagało stworzenia regulacji prawnych umożliwiających pomoc uchodźcom. Takie przepisy są zawarte w ustawie o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa.
W dokumencie są rozwiązania, które ułatwią lekarzom, pielęgniarkom i ratownikom z tego kraju podejmowanie pracy w polskim systemie ochrony zdrowia. Wszystkie osoby z wykształceniem medycznym będą mogły taką pracę podjąć.
Ale od początku – w 2017 r. ówczesny minister zdrowia Konstanty Radziwiłł przyznał, że „otwarcie się polskiej ochrony zdrowia na lekarzy ze wschodu będzie służyć obopólnym interesom”. Pozyskanie lekarzy z Ukrainy, Białorusi i Rosji w tamtym okresie budziło wiele kontrowersji, a pomysł ministra miał być jednym z działań nakierowanych na poprawę sytuacji kadrowej w Polsce. Wówczas zadawano pytanie, czy medycy ze wschodu są dobrymi fachowcami. Warto zwrócić uwagę, że mechanizm swobodnego przepływu specjalistów w Unii Europejskiej jest jednym z powodów pogłębiających się niedoborów kadry medycznej. Po prostu część profesjonalistów, mając szanse na znalezienie lepszej pracy w innym kraju europejskim, z tego korzysta. Kształcenie polskich kadr medycznych po wstąpieniu do UE spowodowało, że wypracowano wspólne tzw. standardy kształcenia dla medyków krajów wspólnoty, co właśnie pozwala na swobodny, wzajemny przepływ kadr między krajami Unii. Jedną z podstawowych barier wobec absolwentów uczelni białoruskich, ukraińskich czy rosyjskich jest fakt, że mają inny poziom kształcenia niż w krajach UE i to stanowiło według ekspertów ochrony zdrowia, przedstawicieli samorządów zawodów medycznych podstawową barierę w relokacji tych medyków, którzy mogliby funkcjonować z pominięciem weryfikacji ich wiedzy. Inni eksperci twierdzili, że otwarcie na medyków ze wschodu powinno nastąpić już dawno, ale pod warunkiem utrzymania polskiej kadry medycznej w kraju. Nastawienie pracowników służby zdrowia do pomysłu relokacji kolegów z Ukrainy i Białorusi też nie było zbyt pozytywne. Przyczyną mogła być m.in. obawa, że wprowadzenie tej kadry do polskich szpitali spowoduje protesty polskich medyków.
Ta sytuacja trwała do 2020 r., kiedy rozpoczęła się pandemia wirusa SARS-CoV-2. Ze względu na brak rąk do pracy wprowadzono wówczas przepisy umożliwiające tzw. szybką ścieżkę zatrudnienia kadry spoza krajów UE. Duży opór wzbudziło wtedy to, że nie weryfikowano znajomości języka polskiego przez tych pracowników. Wystarczyło ich oświadczenie, że znają język polski. Jak podkreślali eksperci, z jednej strony zwalniało to obywateli Ukrainy z obowiązku porozumiewania się po polsku, z drugiej nie zobowiązywało do nauki języka. Zdaniem prawników, tacy lekarze powinni otrzymać specjalny numer prawa wykonywania zawodu, a nie taki sam jak ich polscy koledzy.
Ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa nadal daje możliwość szybkiego zatrudniania przez pomioty lecznicze ukraińskich medyków.
Co istotne, w związku z wygaszaniem szpitali tymczasowych, czego konsekwencją jest brak wykazu tzw. podmiotów covidowych, lekarze, którzy otrzymali decyzję ministra zdrowa o wydaniu tzw. warunkowego PWZ, będą mogli automatycznie pracować w placówkach innych niż covidowe. Dla uchodźców z Ukrainy zgoda ministra zdrowia wydawana jest na 18 miesięcy, przy czym składają oni takie same dokumenty jak wskazane w tzw. specustawie covidowej.
Niezależnie od nas machina zatrudniania medyków z Ukrainy w polskich szpitalach ruszyła, kryzys militarny wymusił podejmowanie szybkich decyzji i z zaskoczenia, podobnie jak po pojawieniu się pandemii koronawirusa, bez przeciągających się dyskusji i debat. Tak naprawdę czas pokaże, jak w praktyce sprawdzą się przepisy, a właściwie personel z Ukrainy w polskich szpitalach. Jaki wpływ będzie miała ta nagła integracja medyków – można by rzec, ze światów o odmiennych systemach kształcenia, wiedzy, nawykach i świadomości polityki zdrowotnej – na nasz system ochrony zdrowia. Powstaje pytanie, kto komu właściwie pomaga?
Oczywiście obywatele RP z wielkim oddaniem pomagają uchodźcom, ale zastanówmy się, czy praca medyków z Ukrainy w Polsce też nie wpływa pozytywnie na polski system ochrony zdrowia.
Czy należy widzieć tylko minusy tej sytuacji?
Otóż nie – medycy z Ukrainy nauczą nas otwartości na innych, umiejętności dzielenia się wiedzą w zespole, a przede wszystkim większej zespołowości niż dotychczas.
Pomijając aspekty społeczno-kulturowe, zapewne nastąpią zmiany ekonomiczne, gdyż zasilenie polskich szpitali kadrą medyczną z Ukrainy wpłynie na wysokość wynagrodzenia polskich medyków. Pytanie, czy przyczyni się to do poprawy, czy pogorszenia jakości w polskiej ochronie zdrowia? Pojawia się wiele pomysłów, jak systemowo zagospodarować medyków z Ukrainy, nie obniżając jakości leczenia. Proponuje się np. organizowanie finansowanych przez resort kursów języka polskiego połączonych z nauką polskiego systemu ochrony zdrowia czy przyjmowanie lekarzy z Ukrainy na sześciomiesięczny staż adaptacyjny finansowany przez Ministerstwo Zdrowia. Program stażu ustalany byłby indywidualnie na tych samych zasadach, na jakich odbywają go osoby, które wracają do zawodu na przykład po dziesięcioletniej przerwie. W trakcie stażu lekarz z Ukrainy przede wszystkim miałby za zadanie poznać nasz system, zaadaptować się, a także służyć pomocą, np. jako tłumacz. Mógłby badać chorych, uzupełniać pod nadzorem dokumentację medyczną, wypisywać pod nadzorem skierowania i recepty. Byłby pomocą, ale niesamodzielną. Po zakończeniu stażu musiałby spełnić pozostałe kryteria, by zacząć pracować samodzielnie, czyli np. wykazać się znajomością języka polskiego. Pojawiają się też propozycje, aby pracownicy z Ukrainy byli zatrudniani jako np. asystenci lekarzy, którzy pracują z uchodźcami, bo zwykli tłumacze nie znają specjalistycznego słownictwa medycznego oraz uwarunkowań ukraińskiego systemu ochrony zdrowia. Podsumowując, uważam, że nie uciekło do nas wielu medyków z Ukrainy. W czasie wojny większość z nich pomaga bowiem swoim rodakom na miejscu. W Polsce obowiązują już uproszczone zasady dotyczące udzielania prawa wykonywania zawodu dla lekarzy spoza UE, które wydano ze względu na sytuację pandemiczną.
Obecna sytuacja uzasadnia wprowadzenie nowego rodzaju prawa wykonywania zawodów lekarza i pielęgniarki dla osób nieznających języka polskiego, co dałoby im możliwość udzielania świadczeń opieki zdrowotnej dotyczącej pacjentów będących uchodźcami z Ukrainy. Oczywiście nie ulega wątpliwości, że medycy z Ukrainy, by mogli leczyć polskich pacjentów, na pewno powinni posiadać niezbędną do tego znajomość języka polskiego.
Uważam jednak, że pomimo wielu obaw, zarówno polskich, jak i ukraińskich medyków, pomoc niosą sobie obie strony – ważne, by efekt tej nagłej rewolucji kadrowej był pomyślny.
Przeczytaj także: „Specustawa o pomocy dla Ukraińców uchwalona” i „Minister Niedzielski skomentował specustawę”.
– 24 lutego 2022 r. zapisze się w historii światowej jako początek wojennego konfliktu o największym nasileniu i skali tragedii od końca II wojny światowej. Po inwazji Rosji na Ukrainę ogromna liczba osób – w tym medycy – z zaatakowanego kraju przekroczyła granice Polski w poszukiwaniu schronienia przed wojną. To wymagało stworzenia regulacji prawnych umożliwiających pomoc uchodźcom. Takie przepisy są zawarte w ustawie o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa.
W dokumencie są rozwiązania, które ułatwią lekarzom, pielęgniarkom i ratownikom z tego kraju podejmowanie pracy w polskim systemie ochrony zdrowia. Wszystkie osoby z wykształceniem medycznym będą mogły taką pracę podjąć.
Ale od początku – w 2017 r. ówczesny minister zdrowia Konstanty Radziwiłł przyznał, że „otwarcie się polskiej ochrony zdrowia na lekarzy ze wschodu będzie służyć obopólnym interesom”. Pozyskanie lekarzy z Ukrainy, Białorusi i Rosji w tamtym okresie budziło wiele kontrowersji, a pomysł ministra miał być jednym z działań nakierowanych na poprawę sytuacji kadrowej w Polsce. Wówczas zadawano pytanie, czy medycy ze wschodu są dobrymi fachowcami. Warto zwrócić uwagę, że mechanizm swobodnego przepływu specjalistów w Unii Europejskiej jest jednym z powodów pogłębiających się niedoborów kadry medycznej. Po prostu część profesjonalistów, mając szanse na znalezienie lepszej pracy w innym kraju europejskim, z tego korzysta. Kształcenie polskich kadr medycznych po wstąpieniu do UE spowodowało, że wypracowano wspólne tzw. standardy kształcenia dla medyków krajów wspólnoty, co właśnie pozwala na swobodny, wzajemny przepływ kadr między krajami Unii. Jedną z podstawowych barier wobec absolwentów uczelni białoruskich, ukraińskich czy rosyjskich jest fakt, że mają inny poziom kształcenia niż w krajach UE i to stanowiło według ekspertów ochrony zdrowia, przedstawicieli samorządów zawodów medycznych podstawową barierę w relokacji tych medyków, którzy mogliby funkcjonować z pominięciem weryfikacji ich wiedzy. Inni eksperci twierdzili, że otwarcie na medyków ze wschodu powinno nastąpić już dawno, ale pod warunkiem utrzymania polskiej kadry medycznej w kraju. Nastawienie pracowników służby zdrowia do pomysłu relokacji kolegów z Ukrainy i Białorusi też nie było zbyt pozytywne. Przyczyną mogła być m.in. obawa, że wprowadzenie tej kadry do polskich szpitali spowoduje protesty polskich medyków.
Ta sytuacja trwała do 2020 r., kiedy rozpoczęła się pandemia wirusa SARS-CoV-2. Ze względu na brak rąk do pracy wprowadzono wówczas przepisy umożliwiające tzw. szybką ścieżkę zatrudnienia kadry spoza krajów UE. Duży opór wzbudziło wtedy to, że nie weryfikowano znajomości języka polskiego przez tych pracowników. Wystarczyło ich oświadczenie, że znają język polski. Jak podkreślali eksperci, z jednej strony zwalniało to obywateli Ukrainy z obowiązku porozumiewania się po polsku, z drugiej nie zobowiązywało do nauki języka. Zdaniem prawników, tacy lekarze powinni otrzymać specjalny numer prawa wykonywania zawodu, a nie taki sam jak ich polscy koledzy.
Ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa nadal daje możliwość szybkiego zatrudniania przez pomioty lecznicze ukraińskich medyków.
Co istotne, w związku z wygaszaniem szpitali tymczasowych, czego konsekwencją jest brak wykazu tzw. podmiotów covidowych, lekarze, którzy otrzymali decyzję ministra zdrowa o wydaniu tzw. warunkowego PWZ, będą mogli automatycznie pracować w placówkach innych niż covidowe. Dla uchodźców z Ukrainy zgoda ministra zdrowia wydawana jest na 18 miesięcy, przy czym składają oni takie same dokumenty jak wskazane w tzw. specustawie covidowej.
Niezależnie od nas machina zatrudniania medyków z Ukrainy w polskich szpitalach ruszyła, kryzys militarny wymusił podejmowanie szybkich decyzji i z zaskoczenia, podobnie jak po pojawieniu się pandemii koronawirusa, bez przeciągających się dyskusji i debat. Tak naprawdę czas pokaże, jak w praktyce sprawdzą się przepisy, a właściwie personel z Ukrainy w polskich szpitalach. Jaki wpływ będzie miała ta nagła integracja medyków – można by rzec, ze światów o odmiennych systemach kształcenia, wiedzy, nawykach i świadomości polityki zdrowotnej – na nasz system ochrony zdrowia. Powstaje pytanie, kto komu właściwie pomaga?
Oczywiście obywatele RP z wielkim oddaniem pomagają uchodźcom, ale zastanówmy się, czy praca medyków z Ukrainy w Polsce też nie wpływa pozytywnie na polski system ochrony zdrowia.
Czy należy widzieć tylko minusy tej sytuacji?
Otóż nie – medycy z Ukrainy nauczą nas otwartości na innych, umiejętności dzielenia się wiedzą w zespole, a przede wszystkim większej zespołowości niż dotychczas.
Pomijając aspekty społeczno-kulturowe, zapewne nastąpią zmiany ekonomiczne, gdyż zasilenie polskich szpitali kadrą medyczną z Ukrainy wpłynie na wysokość wynagrodzenia polskich medyków. Pytanie, czy przyczyni się to do poprawy, czy pogorszenia jakości w polskiej ochronie zdrowia? Pojawia się wiele pomysłów, jak systemowo zagospodarować medyków z Ukrainy, nie obniżając jakości leczenia. Proponuje się np. organizowanie finansowanych przez resort kursów języka polskiego połączonych z nauką polskiego systemu ochrony zdrowia czy przyjmowanie lekarzy z Ukrainy na sześciomiesięczny staż adaptacyjny finansowany przez Ministerstwo Zdrowia. Program stażu ustalany byłby indywidualnie na tych samych zasadach, na jakich odbywają go osoby, które wracają do zawodu na przykład po dziesięcioletniej przerwie. W trakcie stażu lekarz z Ukrainy przede wszystkim miałby za zadanie poznać nasz system, zaadaptować się, a także służyć pomocą, np. jako tłumacz. Mógłby badać chorych, uzupełniać pod nadzorem dokumentację medyczną, wypisywać pod nadzorem skierowania i recepty. Byłby pomocą, ale niesamodzielną. Po zakończeniu stażu musiałby spełnić pozostałe kryteria, by zacząć pracować samodzielnie, czyli np. wykazać się znajomością języka polskiego. Pojawiają się też propozycje, aby pracownicy z Ukrainy byli zatrudniani jako np. asystenci lekarzy, którzy pracują z uchodźcami, bo zwykli tłumacze nie znają specjalistycznego słownictwa medycznego oraz uwarunkowań ukraińskiego systemu ochrony zdrowia. Podsumowując, uważam, że nie uciekło do nas wielu medyków z Ukrainy. W czasie wojny większość z nich pomaga bowiem swoim rodakom na miejscu. W Polsce obowiązują już uproszczone zasady dotyczące udzielania prawa wykonywania zawodu dla lekarzy spoza UE, które wydano ze względu na sytuację pandemiczną.
Obecna sytuacja uzasadnia wprowadzenie nowego rodzaju prawa wykonywania zawodów lekarza i pielęgniarki dla osób nieznających języka polskiego, co dałoby im możliwość udzielania świadczeń opieki zdrowotnej dotyczącej pacjentów będących uchodźcami z Ukrainy. Oczywiście nie ulega wątpliwości, że medycy z Ukrainy, by mogli leczyć polskich pacjentów, na pewno powinni posiadać niezbędną do tego znajomość języka polskiego.
Uważam jednak, że pomimo wielu obaw, zarówno polskich, jak i ukraińskich medyków, pomoc niosą sobie obie strony – ważne, by efekt tej nagłej rewolucji kadrowej był pomyślny.
Przeczytaj także: „Specustawa o pomocy dla Ukraińców uchwalona” i „Minister Niedzielski skomentował specustawę”.