Lekarze się starzeją

Udostępnij:
W Polsce lekarzy jest za mało. Na 10 tys. osób przypada 212 lekarzy, dla porównania w Niemczech – 400 . W dodatku średnia wieku to 50 plus. Dlatego uniwersytety medyczne apelują o zwiększenie limitów przyjęć na studia. – W środowisku medycznym powstała straszna luka pokoleniowa. Mamy za mało specjalistów. Ich kształcenie trwa latami, a przecież nie wszyscy, którzy dostają się na studia, potem je kończą – mówi prof. Małgorzata Tafil-Klawe, prorektor UMK ds. CM. – Kolejny problem to wyjazdy. Część naszych absolwentów pracuje za granicą.
Brak wyspecjalizowanej kadry potwierdza większość dyrektorów bydgoskich szpitali. W lecznicy miejskiej na chirurgii większość obsady to specjaliści w wieku 50-60 lat. Podobnie jest na ginekologii.
– Mamy albo starszych lekarzy, albo bardzo młodych, którzy do pie ro się uczą. Luka jest w wieku 40 plus – mówi Krzysztof Tadrzak, dyrektor szpitala miejskiego.

Tak jest również w MSWiA przy ul. Markwarta. Na ginekologii i położnictwie praktycznie nie ma młodzieży. Wszyscy, którzy tutaj pracują, mają minimum 20-letni staż zawodowy.
– Ma to swoje zalety, bo każdy z nas jest doświadczony, ale są i wady. Kiedyś po dyżurze szybciutko odzyskiwałem formę i czasami nawet nie musiałem odsypiać. Teraz z tą regeneracją organizmu jest gorzej – przyznaje Marek Lewandowski, ginekolog i dyrektor szpitala MSWiA.

Więcej szczęścia ma komendant szpitala wojskowego. U niego przekrój wiekowy jest bardzo zróżnicowany. – Zadbałem o to wcześniej. Widziałem, że załoga mi się starzeje, więc pięć-sześć lat temu zacząłem przyjmować młodych. Dziś ci w wieku 35-40 lat są już fachowca mi w swojej dziedzinie, obejmują kluczowe stanowiska i mam nadzieję, że nie myślą o wyjeździe z kraju – mówi Krzysztof Kasprzak, komendant szpitala wojskowego.

W szpitalach największe luki są w specjalizacjach zabiegowych: chirurgia, neurochirurgia i ginekologia. Przyczyn jest wiele. Po pierwsze kształcenie – przez lata w Collegium Medicum UMK limit przyjęć był na poziomie 120 osób na wydział lekarski. Po drugie – preferencje młodych. Wybierali atrakcyjne specjalizacje, po których można zarobić.

Zmiany w zdobywaniu specjalizacji to kolejny powód obecnego kryzysu. Kiedyś zdobywało się ją dwustopniowo. Po trzech-czterech latach lekarz miał tę pierwszego stopnia. Kolejne trzy-cztery lata i był specjalistą drugiego stopnia. Ale już po pierwszym etapie był w pełni przygotowany do wykonywania zawodu. Teraz specjalizacja jest jednostopniowa i trwa nawet sześć lat.

Ministerstwo Zdrowia także dostrzegło problem i dlatego postanowiło „przyspieszyć” kształcenie lekarzy. Na ostatnim roku młodzi będą mieć więcej zajęć praktycznych. Praktyki zastąpią staż. Zlikwidowany zostanie także LEP.
– Rozwiązanie resortu zdrowia da nam tylko jednorazowo więcej młodych. Będzie to w 2017 r. A co potem? – pyta Stanisław Prywiński, prezes Bydgoskiej Izby Lekarskiej. – Na dodatek ci, którzy wtedy wejdą na rynek, będą gorzej wykształceni, bo przecież stracą rok nauki na studiach. Rozwiązaniem jest tutaj lepsza wycena usług medycznych. Jeśli chirurg będzie dobrze zarabiał, to młodzież będzie chciała się specjalizować w tym kierunku.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.