Medycyna asekuracyjna szkodzi – pora na zmianę
Tagi: | Naczelna Rada Lekarska, NRL, Naczelna Izba Lekarska, NIL, Łukasz Jankowski, klauzula wyższego dobra, system no fault, no fault, Kodeks karny |
– Chcemy zmian w Kodeksie karnym – żeby i lekarze, i pielęgniarki nie bali się pracować w systemie ochrony zdrowia i mogli poświęcać się dla chorych. Tzw. klauzula wyższego dobra ma być rozwiązaniem. Do tego będziemy przekonywać ministrów zdrowia i sprawiedliwości – mówi w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski.
– Wprowadzenie „klauzuli wyższego dobra” leży w żywotnym interesie pacjenta. Widzimy – dotyczy to zarówno lekarzy, jak i pielęgniarek – że uprawiana jest tzw. medycyna asekuracyjna. Dostrzegamy, jak wiele wysiłku państwo wkłada w to, żeby ścigać działania niepożądane, które błędami nie są, zamiast skupiać się na pacjencie. Dlatego optujemy za zmianami w Kodeksie karnym – wyjaśnia prezes Łukasz Jankowski.
Karanie lekarzy nikomu nie służy
Prezes NRL podkreśla, że „nie da się nie zauważyć, jakie szkody dla personelu medycznego, a więc dla pacjentów, wyrządzają zapisy i położenie nacisku na karanie lekarzy czy pielęgniarek za nieumyślny błąd medyczny”.
– Lekarz, który jest tylko oskarżony o nieumyślny błąd medyczny, któremu nikt nie udowodnił winy, ma dwa razy większą szansę wypalenia zawodowego, zwiększone ryzyko samobójstwa czy nadużywania alkoholu. Utrzymując ten stan rzeczy, szkodzimy lekarzom i pielęgniarkom, a dzisiaj – jak wiemy – system ochrony zdrowia potrzebuje tych specjalistów. Nie można więc utrzymywać sytuacji, że poprzez opresyjne przepisy sami działamy na szkodę personelu medycznego. Lekarz czy pielęgniarka powinni być przy łóżku pacjenta, a nie na sali sądowej – zaznacza prezes NRL.
Nie chodzi o szukanie winy, lecz o naprawianie systemu
Prezes Jankowski jako przykład sprawnie działającego prawa podaje przypadek kolizji samochodowej.
– Dzisiaj, kiedy jestem stroną kolizji, wychodzę z auta, oceniam zdarzenie, ubezpieczyciel wypłaca odszkodowanie i sprawa się kończy. Nikt nie stara się zacierać śladów albo uciekać z miejsca zdarzenia. Tego samego chcemy w ochronie zdrowia, żeby – jeśli dojdzie do zdarzenia niepożądanego – jak najszybciej to zdarzenie ujawnić. Wówczas pacjent szybko otrzyma kompensację czy zadośćuczynienie, a my – lekarze czy pielęgniarki – będziemy mogli z tego błędu wyciągnąć wnioski, które posłużą nam do wprowadzenia pożądanych zmian. Wszystko odbywać się będzie nie w atmosferze strachu, lecz w atmosferze realności. Błędy wszędzie się zdarzają, a działania niepożądane są wpisane w wykonywanie zawodu i lekarza i pielęgniarki – tłumaczy prezes Jankowski.
– Najważniejsze jest, aby do zdarzeń niepożądanych podejść w sposób ucywilizowany, tak aby na pierwszym miejscu stał pacjent, a nie ciągać lekarzy czy pielęgniarki po sądach. Toczy się w nich ponad 2000 spraw dotyczących zdarzeń niepożądanych. Aż 93 proc. takich postępowań jest umarzanych. To pokazuje, że angażujemy biegłych, prokuraturę do spraw, które nie mają nic wspólnego z odpowiedzialnością karną. W pozostałych 7 proc. wyrok skazujący zapada naprawdę sporadycznie. Karani są pojedynczy lekarze czy pielęgniarki – podkreśla.
Błędem w systemie jest fakt, że używa się całej machiny państwa do utrudnienia pracy i życia lekarzom oraz pielęgniarkom, którzy stają przy łóżku pacjenta i chcą dla niego jak najlepiej. – Zamiast tego powinno się w sposób efektywny wyłapywać osoby, które tego zawodu nigdy nie powinny wykonywać – mówi.
– Chcemy podążać inną drogą. Stawiamy na to, aby ciężar został przełożony na odpowiedzialność cywilną i zawodową, tak jak w innych krajach – zaznacza.
– Kiedy rozmawiamy z kolegami z Wielkiej Brytanii, oni nie są w stanie zrozumieć, dlaczego w Polsce ciężar odpowiedzialności za błąd jest przesunięty na odpowiedzialność karną. Na Wyspach wyroki w sądach karnych w stosunku do lekarzy czy pielęgniarek zapadają naprawdę sporadycznie. Rocznie to są dwa, trzy wyroki, w których skazani zostają lekarze – gdy np. popełnili błąd pod wpływem środków odurzających czy dopuścili się rażącego niedbalstwa. Nie wtedy, kiedy dochodzi do zdarzenia niepożądanego. To jest zupełne niezrozumiałe i musi się skończyć – podkreśla prezes.
Środowisko musi mówić jednym głosem
Łukasz Jankowski zwraca również uwagę na fakt, że „środowisko medyczne zaczyna mówić jednym głosem”.
– Mamy nadzieję, że takie wspólne podejście jeszcze mocniej dotrze do świadomości polityków. Nie można dzisiaj pominąć stanowiska podjętego przez reprezentantów prawie 600 tysięcy pracowników medycznych i to pracowników absolutnie kluczowych – wskazuje.
– Domagamy się zmian w Kodeksie karnym. Żądamy, żeby jak najszybciej udrożniono mechanizm radzenia sobie ze zdarzeniami niepożądanymi czy błędami medycznymi. Będziemy chcieli przekonać minister zdrowia Izabelę Leszczynę do złożenia projektu ustawy w tym zakresie, a ministra sprawiedliwości, żeby stał murem za wypracowanymi rozwiązaniami znanymi z innych krajów Unii Europejskiej. Opierają się one na odpowiedzialności cywilnej i zawodowej lekarzy i pielęgniarek. Odpowiedzialność karna natomiast jest odpowiedzialnością wyjątkową, zarezerwowaną tylko dla naprawdę rażących przypadków – mówi Jankowski.
Prezes NRL podkreśla, że „właściwie nie ma kraju w Unii Europejskiej, który miałby specjalne komórki w prokuraturach służące ściganiu lekarzy czy pielęgniarek”.
– Nie ma państwa, które stworzyło atmosferę nagonki na personel medyczny. Chcemy kompensacji dla pacjenta. Chcemy przestać być liderem, jeżeli chodzi o sprawy w prokuraturach, a zamiast tego zostać liderem w kwestii dobrze zaopiekowanych pacjentów. Do tego zmierzamy – podsumowuje.
Przeczytaj także: „Klauzula wyższego dobra w Kodeksie karnym”.