Medycyna personalizowana, czyli postęp medyczny szybszy od wyobraźni urzędników

Udostępnij:
Mamy kapitalne osiągnięcia medyczne, możemy leczyć choroby dotychczas nieuleczalne. Co z tego, że możemy, skoro nie leczymy. Bo za postępem medycznym nie nadążają odpowiednie regulacje.
Dlaczego? Zastanawiali się nad tym uczestnicy IV Forum Medycyny Personalizowanej. Wśród nich Łukasz Szumowski, minister zdrowia.

- Rzeczywiście postęp jest imponujący – powiedział. – Tak szybki, że nie nadążają za nim regulacje. I zdajemy sobie sprawę z tego, że dziś największe wyzwania stoją przed regulatorem. Dziś często po prostu nie wiemy, co dalej z tą nową wiedzą robić, jak ją zaadaptować, by jak najszybciej zaczęła służyć polskim pacjentom. To powinno być naszym priorytetem – dodał.

Lek na chorobę czy dla pacjenta
Trudno oprzeć się wrażeniu, że walka o nowe terapie medycyny personalizowanej toczy się na poziomie nie tylko molekularnym, ale i… mentalnym. Bo trudno nam się odzwyczaić od myślenia, że istnieje uniwersalny lek „na chorobę”, a istnieje co innego, lek „na chorobę dla konkretnego pacjenta, lub grupy”.

Tymczasem jak zauważa Beata Jagielska, prezes Polskiej Koalicji Medycyny Personalizowanej badania na poziomie molekularnym przyniosły nam powrót do starej sentencji „właściwy lek, dla właściwego pacjenta, we właściwym czasie”. To właśnie odkrycie, że konkretne leki działają na pacjentów jedynie o określonej sekwencji genów, a w innym wypadku gorzej lub wcale umożliwiło ostatnio największy postęp w walce z nowotworami.

Value based healthcare
Jak to wdrożyć w życie? Odpowiedzią jest idea „value based healthcare” (medycyna oparta na wartościach). Angielski termin i to, co z sobą niesie we współczesnej medycynie, jest trudny do przełożenia na język polski. Z jednej strony jest to postulat definiowania celów ochrony zdrowia jako osiąganie rzeczywistej wartości dodanej przez pacjentów wskutek działań prozdrowotnych czy medycyny naprawczej. Z drugiej – nacisk na efektywność stosowanych rozwiązań, czyli np. płacenie za efekt terapii konkretnym lekiem, a nie za samo podanie leku.

Jak zauważyli eksperci, najtrudniejszym zadaniem we wprowadzaniu idei „value based healthcare” jest to, co uznamy za tzw. value, czyli wartość. Czy ma być to wydłużenie życia pacjenta o dwa lata? A dlaczego akurat dwa, a nie trzy –czy pięć. Przed zadaniem sformułowania konkretnych mierników wartości – wg. których później oceniany skutek terapii – stoimy nie tylko my, ale i cały świat.

- Wzięliśmy sprawy w swoje ręce – powiedziała Zofia Das-Gupta, menedżer w International Consortium for Health Outcomes Measurement (ICHOM). – Nasza organizacja zbiera dane o skuteczności leczenia z całego świata, porównuje je i mam nadzieje, że to porównanie posłuży każdemu za wskazówkę co uznać za wartość dodaną nowej terapii – dodała.

Konsekwencją wypracowania takich uniwersalnych mierników będzie właściwa wycena nowych terapii. Czy my jesteśmy na to gotowi. Wygląda na to, że jeszcze nie. Że na razie mamy co najwyżej dobrą wolę, zainteresowanie sprawą i pierwsze kroki postawione na długiej drodze.

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.