Mołdach: W sprawie e-recepty, proszę nie słuchać malkontentów!
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 06.03.2018
Źródło: KL, Instytut Zdrowia i Demokracji
Tagi: | Robert Mołdach, e-recepta |
- Uczestniczyłem we wdrożeniu szeregu przełomowych innowacji, które zmieniły życie milionów ludzi w Polsce. Wielu innych zmian byłem świadkiem. Dziś podzielam radość wszystkich, którzy cieszą się z przyjęcia przez Sejm ustawy wprowadzającej e-receptę - przyznaje Robert Mołdach.
Robert Mołdach, współtwórca Instytutu Zdrowia i Demokracji:
- Przestrzegam jednak przed nadmiernym entuzjazmem. Gdy porównuję tempo i skalę zmian, które wnosi ustawa, do transformacji, które były udziałem mego pokolenia, mówię krótko – na drugi raz proszę nie słuchać malkontentów.
W latach dziewięćdziesiątych minionego stulecia, po pół wieku celowo spowalnianego i ograniczanego rozwoju naszej gospodarki, stanęliśmy przed jedyną w swoim rodzaju szansą nadrobienia straconego czasu. Jako kraj mieliśmy do wyboru dwie drogi – albo podążać krok w krok śladem rozwiniętych gospodarek, bez realnych szans ich dogonienia, albo przeskakiwać epoki. Choć niestety w pewnych wypadkach wybraliśmy trzecią drogę – zamykania lub zaniedbywania ważnych gałęzi gospodarki – to jednak w wielu obszarach dokonaliśmy spektakularnego skoku w czasie. Analogowa telefonia komórkowa gościła u nas tylko przez chwilę. Bardzo szybko zaczęliśmy wdrażać sieci cyfrowe stając się jednym z liderów na polu komórkowej transmisji danych. Podobnie z książeczkami czekowym – świat żył nimi latami. My tylko musnęliśmy tę technologię natychmiast przechodząc do płatności kartami płatniczymi i rozwijając rynek płatności elektronicznych. Nie inaczej w transporcie lotniczym. Skokowo przesiedliśmy na najbardziej nowoczesne i ekonomiczny samoloty, odcinając pępowinę uzależniającą nas od wschodnich technologii i przeskakując epoki w rozwoju lotnictwa, które zachodnie społeczeństwa pokonywały latami.
Przykłady takich skoków w czasie można mnożyć. Czerpiąc tylko z mego doświadczenia, na przełomie wieku prowadziłem centrum rozliczeniowe przetwarzające transakcje płatnicze w systemie SYBIR, to jest w oparciu o papierowe druki przelewów. Każdego dnia kilkusetosobowy zespół zamieniał setki tysięcy papierowych zleceń na elektroniczne transakcje bankowe. Rok później z systemu SYBIR nie było śladu. Niczym skok w nadprzestrzeń, rozliczenia elektroniczne w systemie ELIXIR zmieniły obraz całego rynku finansowego i wpłynęły na życie dosłownie każdego z nas. Podobnie było z transakcjami loteryjnymi. Część państwa zapewne pamięta stare kupony lotto i system, który całkowicie bazował na papierze. W niecały rok odszedł w niepamięć wyparty przez elektroniczne lottomaty. Na potrzeby systemu loteryjnego zbudowano wtedy w Polsce największą na świecie satelitarno-radiową sieć transmisyjną. Wreszcie zmiana, która dla mnie jest najbardziej donośna – spięcie w jedną całość i uzbrojenie sieci szkieletowej będącej kręgosłupem polskiego Internetu.
Gdy dziś czytam tekst przyjętej ustawy wprowadzającej e-receptę i słucham niektórych komentarzy, coś we mnie się burzy. Gdybyśmy w takim tempie, jak proponuje to ustawodawca rozwijali w Polsce Internet, elektroniczną bankowość, e-loterię, modernizowali łączność, komunikację, system płatności, to zapewne nadal każdy z nas chodziłby z książeczką czekową w portfelu, modemem telefonicznym w teczce, słynną „cegłą” przy uchu, czekał na przelew dwie doby, a wsiadając do samolotu miał przed oczami tragiczne katastrofy narodowych Iłów 62-ych.
„Polski nie stać na taką opieszałość. Dlaczego recepta wystawiona w ramach telekonsultacji może dotyczyć tylko kontynuacji leczenia? Dlaczego pielęgniarka nie może, jak lekarz, wystawić recepty bez dokonania badania pacjenta? Dlaczego w ramach telekonsultacji nie można wystawić zwolnienia lekarskiego? Dlaczego, choć lekarzowi wolno tą drogą orzekać o zdrowiu, nie wolno wystawiać orzeczeń lekarskich? Dlaczego telemedycyna to według ustawy badanie za pośrednictwem, a nie z pomocą?”
Minister Janusz Cieszyński, prowadzący sprawy e-zdrowia, świetnie zaprezentował się w trakcie posiedzenia Komisji Zdrowia poświęconego e-recepcie. Z doświadczeniem wyniesionym z Ministerstwa Rozwoju, jak nikt dotąd w Ministerstwie Zdrowia, rozumie wpływ informatyzacji na funkcjonowanie rynku usług. Pokazał, że potrafi przekonywać do swoich racji i mierzyć się z oponentami. Dlaczego w takim razie, w ustawie wprowadzającej e-receptę tak bardzo wybrzmiewa głos tych, którzy w telemedycynie widzą więcej zagrożeń niż szans? Przykładają swoją miarę i swoje doświadczenie do rzeczywistości, której nie znają, nie rozumieją. Telemedycynę postrzegają w pierwszej kolejności przez pryzmat potencjalnych nadużyć.
Takim ludziom odpowiedziałbym – wasz wybór. W zarządzaniu zmianą nie da się zadowolić wszystkich. Pacjentom na dodatek nie starczy życia, aby tego doczekać. Życzę ministrowi Cieszyńskiemu stanowczości i nieustającej determinacji we wdrażaniu e-zdrowia. Proszę więcej nie słuchać malkontentów – nie pomogą wyrwać się naszemu państwu z epoki papieru, pieczątek i kalki przebitkowej.
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
- Przestrzegam jednak przed nadmiernym entuzjazmem. Gdy porównuję tempo i skalę zmian, które wnosi ustawa, do transformacji, które były udziałem mego pokolenia, mówię krótko – na drugi raz proszę nie słuchać malkontentów.
W latach dziewięćdziesiątych minionego stulecia, po pół wieku celowo spowalnianego i ograniczanego rozwoju naszej gospodarki, stanęliśmy przed jedyną w swoim rodzaju szansą nadrobienia straconego czasu. Jako kraj mieliśmy do wyboru dwie drogi – albo podążać krok w krok śladem rozwiniętych gospodarek, bez realnych szans ich dogonienia, albo przeskakiwać epoki. Choć niestety w pewnych wypadkach wybraliśmy trzecią drogę – zamykania lub zaniedbywania ważnych gałęzi gospodarki – to jednak w wielu obszarach dokonaliśmy spektakularnego skoku w czasie. Analogowa telefonia komórkowa gościła u nas tylko przez chwilę. Bardzo szybko zaczęliśmy wdrażać sieci cyfrowe stając się jednym z liderów na polu komórkowej transmisji danych. Podobnie z książeczkami czekowym – świat żył nimi latami. My tylko musnęliśmy tę technologię natychmiast przechodząc do płatności kartami płatniczymi i rozwijając rynek płatności elektronicznych. Nie inaczej w transporcie lotniczym. Skokowo przesiedliśmy na najbardziej nowoczesne i ekonomiczny samoloty, odcinając pępowinę uzależniającą nas od wschodnich technologii i przeskakując epoki w rozwoju lotnictwa, które zachodnie społeczeństwa pokonywały latami.
Przykłady takich skoków w czasie można mnożyć. Czerpiąc tylko z mego doświadczenia, na przełomie wieku prowadziłem centrum rozliczeniowe przetwarzające transakcje płatnicze w systemie SYBIR, to jest w oparciu o papierowe druki przelewów. Każdego dnia kilkusetosobowy zespół zamieniał setki tysięcy papierowych zleceń na elektroniczne transakcje bankowe. Rok później z systemu SYBIR nie było śladu. Niczym skok w nadprzestrzeń, rozliczenia elektroniczne w systemie ELIXIR zmieniły obraz całego rynku finansowego i wpłynęły na życie dosłownie każdego z nas. Podobnie było z transakcjami loteryjnymi. Część państwa zapewne pamięta stare kupony lotto i system, który całkowicie bazował na papierze. W niecały rok odszedł w niepamięć wyparty przez elektroniczne lottomaty. Na potrzeby systemu loteryjnego zbudowano wtedy w Polsce największą na świecie satelitarno-radiową sieć transmisyjną. Wreszcie zmiana, która dla mnie jest najbardziej donośna – spięcie w jedną całość i uzbrojenie sieci szkieletowej będącej kręgosłupem polskiego Internetu.
Gdy dziś czytam tekst przyjętej ustawy wprowadzającej e-receptę i słucham niektórych komentarzy, coś we mnie się burzy. Gdybyśmy w takim tempie, jak proponuje to ustawodawca rozwijali w Polsce Internet, elektroniczną bankowość, e-loterię, modernizowali łączność, komunikację, system płatności, to zapewne nadal każdy z nas chodziłby z książeczką czekową w portfelu, modemem telefonicznym w teczce, słynną „cegłą” przy uchu, czekał na przelew dwie doby, a wsiadając do samolotu miał przed oczami tragiczne katastrofy narodowych Iłów 62-ych.
„Polski nie stać na taką opieszałość. Dlaczego recepta wystawiona w ramach telekonsultacji może dotyczyć tylko kontynuacji leczenia? Dlaczego pielęgniarka nie może, jak lekarz, wystawić recepty bez dokonania badania pacjenta? Dlaczego w ramach telekonsultacji nie można wystawić zwolnienia lekarskiego? Dlaczego, choć lekarzowi wolno tą drogą orzekać o zdrowiu, nie wolno wystawiać orzeczeń lekarskich? Dlaczego telemedycyna to według ustawy badanie za pośrednictwem, a nie z pomocą?”
Minister Janusz Cieszyński, prowadzący sprawy e-zdrowia, świetnie zaprezentował się w trakcie posiedzenia Komisji Zdrowia poświęconego e-recepcie. Z doświadczeniem wyniesionym z Ministerstwa Rozwoju, jak nikt dotąd w Ministerstwie Zdrowia, rozumie wpływ informatyzacji na funkcjonowanie rynku usług. Pokazał, że potrafi przekonywać do swoich racji i mierzyć się z oponentami. Dlaczego w takim razie, w ustawie wprowadzającej e-receptę tak bardzo wybrzmiewa głos tych, którzy w telemedycynie widzą więcej zagrożeń niż szans? Przykładają swoją miarę i swoje doświadczenie do rzeczywistości, której nie znają, nie rozumieją. Telemedycynę postrzegają w pierwszej kolejności przez pryzmat potencjalnych nadużyć.
Takim ludziom odpowiedziałbym – wasz wybór. W zarządzaniu zmianą nie da się zadowolić wszystkich. Pacjentom na dodatek nie starczy życia, aby tego doczekać. Życzę ministrowi Cieszyńskiemu stanowczości i nieustającej determinacji we wdrażaniu e-zdrowia. Proszę więcej nie słuchać malkontentów – nie pomogą wyrwać się naszemu państwu z epoki papieru, pieczątek i kalki przebitkowej.
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.