Na rynku jest zapotrzebowanie na mobberów

Udostępnij:
Joanna Koczaj-Dyrda, urzędniczka z Ministerstwa Zdrowia, podała resort do sądu. Kobieta była nękana i poniżana przez przełożonych, obrażano także jej rodzinę. Mimo wygranej sprawy postanowiła, że odchodzi z pracy.
- Przełożeni nadal traktują mnie jak trędowatą. Za to żadnej z osób napiętnowanych przez sąd nie spadł włos z głowy, wszyscy mają się jak pączki w maśle - opowiedziała w rozmowie z portalem "GoWork.pl".

Koczaj-Dyrda poskarżyła się w swojej sprawie portalowi "Onet".

- To było wyzywanie pracowników i poniżanie ich. "Niczego do tej pory nie robiliście, ale ja was teraz nauczę pracować", "ja was dorwę", "kto panią w ogóle wychowywał?", "tyle lat pani pracuje w kontroli i nie zna się pani na urządzeniach medycznych?", "niczego nie umiecie" - powiedziała. Przyznała, że musiała tłumaczyć się z załatwiania potrzeb fizjologicznych. Tak samo jak z tego, że uczęszczam na aplikację radcowską.

- Jestem też jedyną osobą, której obcięto wynagrodzenie za wychodzenie na zajęcia na aplikację, a to przecież mój rozwój to moja prywatna sprawa. Szykany polegają też na ciągłym tłumaczeniu się z harmonogramu zajęć na aplikacji kontrolach, czasami dwóch dziennie, czy jestem w pracy w dniu zajęć w izbie radców prawnych - przyznał. I dodała: - Na rynku jest zapotrzebowanie na mobberów. Firmy i instytucje szukają ludzi brutalnych i bezwzględnych. Zwłaszcza tam, gdzie mają miejsce nadużycia, które trzeba ukryć.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.