Najsłabsze ogniwo

Udostępnij:
Lekarze rodzinni mieli być podstawą, gate keeperem systemu zdrowotnego. Taką funkcję wyznaczono im 20 lat temu. I niemal od razu wyrwano tej reformie zęby. Lekarzy rodzinnych jest wciąż za mało i mają ograniczone możliwości diagnozowania i na dodatek nie ma pomysłu na to, co z tym fantem zrobić.
Na dodatek kolejne zarządzenia i „warunki udzielania świadczeń” określane przez NFZ jeszcze te możliwości ograniczają. Przykład? Chociażby zmiany jakie nastąpiły po wprowadzeniu w życie ustawy refundacyjnej spowodowały, że lekarze rodzinni mogą przepisać leki osobom przewlekle chorym (diabetykom, chorym na nadciśnienie itp.), ale po warunkiem, że chory dostarczy zaświadczenie od specjalisty. Inaczej kontrolerzy Funduszu mogli uznać, że lekarz przepisał leki bez koniecznego „udokumentowania rozpoznania schorzenia”. Efekt był łatwy do przewidzenia – gabinety w przychodniach POZ opustoszały, ale te do specjalistów momentalnie wzrosły. Np. w Warszawie na wizytę do kardiologa trzeba czekać 4-5 miesięcy. A przecież rok temu dokonano kolejnej „rewolucji” w podstawowej opiece – lekarze mogli liczyć na 3-krotność stawki kapitacyjnej za stałą opiekę nad diabetykami czy pacjentami kardiologicznymi. - To doskonały przykład kolejnego osłabiania pozycji lekarzy rodzinnych – mówi Wojciech Maksymowicz, były minister zdrowia.

Tylko co drugi Polak ma swojego lekarza rodzinnego - pozostali są pod opieką internistów i pediatrów. - Należy kłaść większy nacisk na uświadomienie pacjentom, że lekarze rodzinni są lepiej przygotowani do pracy w POZ od specjalistów innych dziedzin - podkreślał Adam Windak, konsultant krajowy ds. medycyny rodzinnej podczas XII Kongresu Medycyny Rodzinnej.

W dodatku lekarzy rodzinnych jest ciągle za mało. Według danych z Centralnego Rejestru Lekarzy w Polsce jest ok. 10 tys. lekarzy rodzinnych. Nie wiadomo ilu z nich rzeczywiście praktykuje. Tymczasem, aby system funkcjonował właściwie powinno w nim pracować ok. 20 tys. aktywnych zawodowo lekarzy rodzinnych. Wtedy na jednego lekarza przypadać będzie 1800-1900 pacjentów, co pozwoli na sprawowanie rzetelnej, kompetentnej opieki w zakresie POZ. Tymczasem w ostatnim wiosennym naborze na specjalizacje w każdym województwie było po jednym miejscu dla lekarzy rezydentów na tę specjalizację.

Innym problemem są zróżnicowane rozwiązania organizacyjne. Ciągle brakuje nam jednego modelu organizacyjnego. Na przykład w Warszawie wciąż funkcjonują ogromne publiczne zakłady opieki zdrowotnej, które są mało elastyczne, podczas gdy w wielu innych regionach i miastach, np. w Krakowie, te struktury zostały już sprywatyzowane. Są znacznie bardziej elastyczne, dużo szybciej reagują na zmieniające się potrzeby pacjentów i możliwości działania w systemie ochrony zdrowia. Efekt? W okresach wzmożonej zachorowalności na przeziębienia i grypę na wizytę do lekarza rodzinnego trzeba czekać w stolicy nawet dwa tygodnie. „To zaprzeczenie idei lekarza rodzinnego. Ciekawe, że w mniejszych ośrodkach w ogóle nie ma tego problemu” – mówi Bożena Janicka, prezes Porozumieniem Pracodawców Ochrony Zdrowia.


Lekarze specjaliści narzekają na to, że lekarze rodzinni nie przeprowadzają podstawowych badań. Nawet tych podstawowych. - Przewlekłą białaczkę szpikową można wykryć zwykłym badaniem morfologii krwi, wykonywanym w ramach rutynowych badań profilaktycznych. Niestety, w Polsce ta możliwość prawie nie jest wykorzystywana - alarmuje prof. Wiesław Jędrzejczak, konsultant krajowy w dziedzinie hematologii. Przypomina, że sytuacja się pogorszyła, bo np. w PRL to badanie wykonywano rutynowo w ramach medycyny pracy. - Wtedy udawało się wykryć 20 proc. białaczek. Teraz rzadko bada się poziom białych ciałek krwi. Szkoda, bo w krajach skandynawskich tym prostym badaniem wykrywa się 40 proc. białaczek - dodaje profesor.
Dodatkową trudnością w wykrywaniu białaczki jest to, że lekarze podstawowej opieki zdrowotnej nie zawsze prawidłowo potrafią odczytać wyniki badania krwi.

- Wskazuje na to test przeprowadzony na grupie 100 lekarzy. Wykazał on, że aż 50 proc. z nich nie podejrzewa ostrej białaczki na podstawie wyniku ją sugerującego. W przypadku białaczki limfocytowej, nie było w stanie tego zrobić 30 proc. lekarzy - powiedział prof. Jędrzejczak.

Pełny tekst Agnieszki Boruszkowskiej ukaże się w Menedżerze Zdrowia
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.