Niedościgniony wzór Orkiestry

Udostępnij:
Choć nikt nie publikował ile łącznie przeznaczono pieniędzy na te cele w latach 2007-2010, to wartość ich można liczyć w miliardach złotych. Nakłady te były słuszną dumą rządzących, bo przecież stan infrastruktury wielu zakładów opieki zdrowotnej oraz ich wyposażenia wołał o przysłowiową pomstę do nieba.
W wielu periodykach i na niezliczonych sympozjach pojawiają się informacje o kolejnych inwestycjach w ochronie zdrowia. Inwestycjom tym sprzyjały środki unijne z budżetu 2007-2013, jeszcze do niedawna znaczne środki finansowe w budżetach samorządów, programy finansowane przez Ministerstwo Zdrowia, możliwość pozyskiwania kredytów np. z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Choć nikt nie publikował ile łącznie przeznaczono pieniędzy na te cele w latach 2007-2010, to wartość ich można liczyć w miliardach złotych. Nakłady te były słuszną dumą rządzących, bo przecież stan infrastruktury wielu zakładów opieki zdrowotnej oraz ich wyposażenia wołał o przysłowiową pomstę do nieba. Niebagatelną korzyścią była też możliwość ustawienia się przed kolejną kamerą i przecięcia wstęgi. Czy jednak inwestycje te wiązały się z efektywnym wydatkowaniem publicznych pieniędzy to już zupełnie inne pytanie.

Podobne wątpliwości dotyczące rzetelnego gospodarowania pieniędzmi publicznymi dotyczą nakładów na samo funkcjonowanie systemu. Wzrost budżetu NFZ w latach 2007-2011 wyniósł ponad 15 miliardów zł. Tylko środki przeznaczone na koszty realizacji zadań wzrosły z ok. 42,8 mld wg Planu Finansowego na 01.01.2007 do blisko 59 mld zł na 01.01.2011. Do tego trzeba doliczyć pieniądze na oddłużanie zakładów: 2,2 mld zł z ustawy o pomocy publicznej z 2005 roku, wykorzystywane w zasadzie od roku 2006, środki z programu „Ratujmy Polskie Szpitale”, z „Planu B” oraz olbrzymie środki z samorządów. Wystarczy jednak popatrzyć na stan zobowiązań zakładów publicznych, który od lat oscyluje na poziomie ok. 9-10 mld. zł. Co prawda Ministerstwo Zdrowia epatuje siebie i nas informacjami o spadku zobowiązań wymagalnych, co nastąpiło dzięki jednorazowym transferom środków z programów opisanych wyżej, ale w miejsce starych długów błyskawicznie powstają nowe, które z upływem czasu też zaczynają się przeterminowywać. To jednak jest temat na zupełnie inny artykuł, względnie kilka prac naukowych.

Wykorzystywanie środków przeznaczonych na inwestycje w ochronie zdrowia odbywa się na zasadach mających swoją analogię w ogólnym sposobie wykorzystywania środków unijnych w Polsce. Tak naprawdę w przestrzeni publicznej istnieje tylko jeden parametr – stopnia wykorzystania deszczu pieniędzy z Brukseli. Politycy nawzajem się krytykują, że wykorzystanie to jest zbyt niskie. Bonusy związane z dodatkowymi środkami trafiają do województw mogących się pochwalić największym ich wykorzystaniem. Czy te miliardy są wykorzystywane właściwie, to widać np. na drogach. Mamy całkowicie chaotyczne budowane to tu, to tam ich odcinki – czy kiedykolwiek przekształcą się w jakiś sensowny system tego nie wie nikt. Buduje się mosty przez rzeki, do których drogi są dopiero planowane. Na dodatek przeprowadza się jedne z najdroższych inwestycji w Europie mając dobre samopoczucie, że jest to z pieniędzy darowanych. Tyle tylko, że po pierwsze za te miliardy modernizacja kraju mogłaby być znacznie większa, po drugie do każdej inwestycji trzeba dołożyć wkład własny. O skali zaś deficytu budżetu centralnego i budżetów lokalnych nie ma nawet co wspominać.

Jeżeli przyjrzymy się bliżej inwestycjom w służbie zdrowia, to także i tutaj widać te same błędy. Inwestycje te są najczęściej zupełnie chaotyczne, nie widać żadnej próby ich koordynacji poprzez stworzenie jakichś spójnych planów inwestycyjnych na poziomie województw. Można nawet zaryzykować tezę, że głównym mechanizmem je inicjującym jest dostęp do ucha posła, senatora, marszałka. Przykłady? Proszę bardzo.
Jesteśmy dumni ze świeżo zakupionej floty 23 Eurocopterów dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Nowoczesne śmigłowce wybrane i zamówione jeszcze za czasów min. Zbigniewa Religi sukcesywnie były oddawane do eksploatacji. Stwarzało to możliwość comiesięcznej fety przy udziale obecnych przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia w coraz to nowym regionie Polski. Śmigłowce te, w odróżnieniu od wysłużonych Mi-2, są zdolne do lotów nocnych. Ale zapytam się – ile lądowisk w Polsce jest zdolnych do ich przyjęcia? Według danych samego LPR zarejestrowanych lądowisk w roku 2010, tzn. miejsc spełniających wszystkie wymagania było zaledwie 19, czyli mniej niż śmigłowców. Do tego dochodzą oczywiście jeszcze tzw. miejsca do startu i lądowania, czyli miejsca nie spełniające wszystkich warunków. Dlaczego nie uruchomiono odrębnego projektu budowy lądowisk według ściśle nakreślonego planu ich rozmieszczenia jest pytaniem retorycznym.

Pełny tekst Macieja Biardzkiego w drugim numerze "Menedżera Zdrowia"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.