Niemcy chcą zamknąć co drugi szpital. A jak to jest w Polsce?
Niedawno ukazał się raport Fundacji Bertelsmanna. Eksperci stwierdzili w nim, że zamiast obecnych 1400 szpitali Niemcom wystarczyłoby 600. A ile polskich szpitali należałoby zamknąć? Spróbowaliśmy oszacować.
- Naukowcy berlińskiego Instytutu Badań Medycznych (IGES) odpowiedzialni za przygotowanie ekspertyzy wskazują, że wiele ośrodków medycznych w Niemczech jest zbyt małych i nie posiada koniecznego wyposażenia, a personel doświadczenia, by w przypadkach, takich jak atak serca czy udar, udzielić pacjentowi odpowiedniej pomocy – opisuje "Deutsche Welle"
Czy mamy ten sam problem co Niemcy? Zapytaliśmy ekspertów.
Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego:
Problem rzeczywiście istnieje, także w Polsce. To ogólnoświatowy trend, że szpitali jest coraz mniej. Postęp technologiczny sprawia, że potrzebne są wysokospecjalistyczne, wysycone najnowocześniejszym sprzętem. Na to nie stać szpitali powiatowych, w efekcie leczą gorzej. Na dodatek ten sam postęp sprawia, że czas hospitalizacji można ograniczyć. Jedno z drugim naraz oznacza, że małe, słabsze szpitale przestają być potrzebne.
Nakłada się na to problem braków kadrowych. Co tydzień słyszymy o kolejnych zamykanych oddziałach – z braku lekarzy. Koncentracja sił i środków w mniejszej liczbie szpitali pomogłaby i w tej sprawie.
Problemem są oczekiwania polityczne. Władze powiatów, pod presją wyborców, bronią swoich szpitali. Rozsądne byłoby moim zdaniem zabranie powiatom kompetencji do prowadzenia szpitali i przekazanie ich na poziom marszałka województwa. Z tej perspektywy łatwiej byłoby ułożyć na nowo siatkę szpitali. A konieczność zmniejszenia liczby szpitali jasno wynika z dwóch dokumentów. Map potrzeb i wniosków z cyklu debat „Wspólnie dla zdrowia”.
Adam Kozierkiewicz, ekspert ochrony zdrowia:
W mojej ocenie w Niemczech liczba szpitali to problem znacznie poważniejszy niż w Polsce. U nas z kolei zwróciłbym uwagę na problem złej koordynacji współpracy między szpitalami o różnej referencyjności. Objaśnię to na przykładzie leczenia udaru. Potrzebna jest szybka reakcje i stosunkowo krótki pobyt w szpitali o wysokiej referencyjności. Potem pacjenta czeka długotrwała rehabilitacja – ale w jej wypadku nie ma potrzeby by zajmował się nią ośrodek wysokospecjalistyczny. Powiatowy byłby OK – choćby dlatego, że byłby bliżej miejsca zamieszkania pacjenta. Kłopot w tym, że szpitale powiatowe bywają nieprzygotowane do takiej rehabilitacji. Niekoniecznie szpitale powiatowe trzeba zamykać, ale warto zmienić ich profil.
Jeszcze za czasów profesora Religi zastanawialiśmy się jak rozsądnie ułożyć sieć szpitali. Z naszych wyliczeń wynikało, że w Polsce potrzebne jest ok. 200 szpitali sieciowych. Placówki, które znalazłyby się w twardym jądrze sieci powinno przede wszystkim zapewniać tzw. ostre usługi. Druga grupa szpitali to placówki, które określiłem roboczo jako "miękki target". Byłyby to placówki, które zawsze otrzymywałyby zaproszenie do negocjowania kontraktów.
Jeśli chcesz poznać szczegóły koncepcji, kliknij w: Twarde jądro czy miękki target.
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
Czy mamy ten sam problem co Niemcy? Zapytaliśmy ekspertów.
Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego:
Problem rzeczywiście istnieje, także w Polsce. To ogólnoświatowy trend, że szpitali jest coraz mniej. Postęp technologiczny sprawia, że potrzebne są wysokospecjalistyczne, wysycone najnowocześniejszym sprzętem. Na to nie stać szpitali powiatowych, w efekcie leczą gorzej. Na dodatek ten sam postęp sprawia, że czas hospitalizacji można ograniczyć. Jedno z drugim naraz oznacza, że małe, słabsze szpitale przestają być potrzebne.
Nakłada się na to problem braków kadrowych. Co tydzień słyszymy o kolejnych zamykanych oddziałach – z braku lekarzy. Koncentracja sił i środków w mniejszej liczbie szpitali pomogłaby i w tej sprawie.
Problemem są oczekiwania polityczne. Władze powiatów, pod presją wyborców, bronią swoich szpitali. Rozsądne byłoby moim zdaniem zabranie powiatom kompetencji do prowadzenia szpitali i przekazanie ich na poziom marszałka województwa. Z tej perspektywy łatwiej byłoby ułożyć na nowo siatkę szpitali. A konieczność zmniejszenia liczby szpitali jasno wynika z dwóch dokumentów. Map potrzeb i wniosków z cyklu debat „Wspólnie dla zdrowia”.
Adam Kozierkiewicz, ekspert ochrony zdrowia:
W mojej ocenie w Niemczech liczba szpitali to problem znacznie poważniejszy niż w Polsce. U nas z kolei zwróciłbym uwagę na problem złej koordynacji współpracy między szpitalami o różnej referencyjności. Objaśnię to na przykładzie leczenia udaru. Potrzebna jest szybka reakcje i stosunkowo krótki pobyt w szpitali o wysokiej referencyjności. Potem pacjenta czeka długotrwała rehabilitacja – ale w jej wypadku nie ma potrzeby by zajmował się nią ośrodek wysokospecjalistyczny. Powiatowy byłby OK – choćby dlatego, że byłby bliżej miejsca zamieszkania pacjenta. Kłopot w tym, że szpitale powiatowe bywają nieprzygotowane do takiej rehabilitacji. Niekoniecznie szpitale powiatowe trzeba zamykać, ale warto zmienić ich profil.
Jeszcze za czasów profesora Religi zastanawialiśmy się jak rozsądnie ułożyć sieć szpitali. Z naszych wyliczeń wynikało, że w Polsce potrzebne jest ok. 200 szpitali sieciowych. Placówki, które znalazłyby się w twardym jądrze sieci powinno przede wszystkim zapewniać tzw. ostre usługi. Druga grupa szpitali to placówki, które określiłem roboczo jako "miękki target". Byłyby to placówki, które zawsze otrzymywałyby zaproszenie do negocjowania kontraktów.
Jeśli chcesz poznać szczegóły koncepcji, kliknij w: Twarde jądro czy miękki target.
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.