Niepełnosprawne osoby z Polski zdobyły szczyt Aconcagua

Udostępnij:
Na najwyższym szczycie obu Ameryk ACONCAGUA po raz pierwszy stanął niewidomy Łukasz Żelechowski.
W zdobyciu „dachu Andów” towarzyszyli mu zmagający się z chorobą nowotworową (m.in. po resekcji płuca) Piotr Pogon, podróżnik ekstremalny Arkadiusz Mytko oraz Bogdan Bednarz, ratownik beskidzkiej grupy GOPR, który z powodu choroby nie uczestniczył w ostatnim etapie wyprawy, jednak za pośrednictwem radia bardzo wspomagał pokonanie końcowego odcinka. Zdobyliśmy szczyt, by pokazać innym, takim jak my, że jesteśmy ludźmi, którzy mogą normalnie żyć, pracować, realizować swoje marzenia - mówią niepełnosprawni wspinacze - uczestnicy wyprawy Richter Expedition - Aconcagua 2011.

Atak na szczyt
Liczącą 6962 m n.p.m. Aconcaguę, najwyższy szczyt Andów i obu kontynentów amerykańskich - zaatakowali 28 stycznia. Główny atak nastąpił z wysokości 5600 metrów - wspomina te dni Łukasz. Z upalnej Mendozy udaliśmy się do Puente del Inca, skąd po zaledwie paru dniach przystąpiliśmy do akcji górskiej na Aconcaguę. Zwykle zespoły wspinaczkowe aklimatyzują się na większej wysokości 4-5 tygodni. My nie mieśmy na to czasu. Atakowaliśmy szczyt po kilkudniowym pobycie w głównej bazie na wysokości 4300 m n.p.m. - mówi Piotr.

System komunikacji
Arek Mytko, (a wcześniej również Bogdan Bednarz, ratownik górski z Grupy Beskidzkiej GOPR , który towarzyszył nam do połowy drogi), szedł z przodu i trzymał linę, ja ją miałem zapiętą do uprzęży. Idący z tyłu Piotr Pogon poklepywał mnie przyjacielsko kijem po biodrze, sygnalizując przeszkody. System komunikacji był taki: lewe biodro – stuknięcie – przeszkoda przy lewym biodrze albo kamień przed lewą nogą. Prawe biodro to samo. Cały czas również byliśmy w łączności radiowej z Bogdanem, który zaniemógł i musiał pozostać w bazie głównej. Pierwszy odcinek trasy szliśmy głównie po kamieniach, szlak skręcał raz w lewo, raz w prawo. Bardzo się wtedy umordowałem - mówi Łukasz.

Osuwający się spod nóg grunt
Szliśmy stromą, czterdziestostopniową rynną zwaną Canaletta, z osuwającym się gruntem, odcinkami zmrożonymi na kamień i zasypanymi śniegiem. Nie wiedziałem, czy mam iść na czworakach, czy w jakiś inny sposób mam sobie poradzić. Wtedy pojawiła się pierwsza myśl, żeby zawrócić i zaatakować ponownie. Ale wiedzieliśmy, że nasze organizmy tego nie zniosą. W końcu daliśmy radę, w ogromnej mierze dzięki polskiej grupie, którą spotkaliśmy na szlaku. Bez nich nie dalibyśmy rady pokonać ostatnich, najcięższych 300 metrów - mówi Łukasz. Kamienisty grunt, zmęczenie do granic wytrzymałości, wiatr i rozrzedzone powietrze nie ułatwiało. Po niemal 17-godzinnej nocnej akcji górskiej 29 stycznia o 14.35 stanęli na szczycie Aconcagua.

Jesteś właśnie na szczycie, Łukasz!
Te słowa kolegów sprawiły, że mimo zmęczenia poczułem się najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi - wspomina Łukasz Żelechowski. Byliśmy skrajnie wyczerpani, musieliśmy stąpać po bardzo niestabilnym gruncie. Ale dla takich chwil warto żyć. Wiara we własne siły jest też potrzebna osobom niewidomym, które często pozostają w domu, nie wychodzą na ulicę, nie mają pracy, nie wierzą we własne możliwości - dodaje Łukasz - To również dla nich wchodziliśmy na ten szczyt.
Nigdy nie byłem tak zmęczony, nigdy w życiu!

Tylko to mogłem powiedzieć w pierwszym momencie po dotarciu na szczyt Aconcagua -mówi Piotr Pogon. Aconcagua to jeden z trudniejszych do zdobycia szczytów Korony Ziemi. Są tu zdradzieckie silne wiatry, zmienna pogoda i pył oraz, o czym wspominał już Łukasz, ograniczona ilość tlenu w powietrzu, co bardzo utrudnia oddychanie. Ponieważ jestem po resekcji płuca, cenię każdy oddech, a było ciężko, bardzo ciężko. Oddechu po prostu brakowało. W czasie podchodzenia miałem momenty, że zachowywałem „strzępy" świadomości, odmroziłem lewą stopę. Bez pomocy kolegów, m.in. Arka Mytko, nie byłbym w stanie wejść na szczyt ani z niego bezpiecznie zejść i przetrwać najbliższej nocy.

Nie mogłem wstać
Choć w sercu była ogromna radość, na szczycie wszystkie siły mnie opuściły. Ale wiadomo, na wysokości 7 tysięcy metrów wszystko staje się wielkim mozołem - wspomina Łukasz. Trudno mi było ustać na nogach. Zostawiliśmy na szczycie tabliczkę ku pamięci Polaka, Marka Warlikowskiego, który w 2003 roku zaginął zdobywając tę górę. Podobno zdobył szczyt, ale prawdopodobnie w okolicach najniebezpieczniejszego zbocza, tzw. Lodowca Polaków wpadł w szczelinę - dodaje Piotr. Nie wrócił z wyprawy.

Wchodzenie na górę było znacznie łatwiejsze niż schodzenie
Schodziliśmy ze szczytu ostatkiem sił. Nadchodziła noc i kładła się mgła. Ze szczytu schodziliśmy w stanie skrajnego wyczerpania przez 10 godzin - mówi niewidomy podróżnik. Nie pamiętam niektórych etapów zejścia. Na dodatek doznałem hipotermii. Po powrocie z gór byłem tak wyziębiony, że siedziałem w kurtce puchowej drżąc z zimna przy temperaturze powietrza 30 st. C. Turyści robili sobie ze mną zdjęcia. Miałem poparzone ręce od silnego słońca. Ale byłem dumny… Góry to moja pasja, nie zamierzam rezygnować z dalszej wspinaczki – dodaje.

Każdy ma swoją Aconcaguę
Wydaje mi się, że od 24 lat uczestniczę w jakimś życiowym cudzie, bo od tylu lat jestem pod opieką onkologów po usunięciu płuca - mówi Piotr. Choruję od 16 roku życia, najpierw miałem guza w gardle. Przeszedłem naświetlania, długotrwałe leczenie. Potem okazało się, że mam nowotwór płuc. A ja nie poddaję się, mam wokół siebie wspaniałych ludzi, nawet przy ciężkiej chorobie można robić coś wyjątkowego. I chcę powiedzieć, że każdy ma swoją Aconcaguę, którą może zdobyć. Życie wynagradza tym ludziom, którzy nie są byle jacy i chcą coś osiągnąć i chcą dać siebie innym. My chcieliśmy po raz kolejny pokazać, że warto mieć swoje cele, realizować swoje marzenia. Wielu osobom to daje wiarę. Niepełnosprawne dziecko w rodzinie to nie jest wstyd. To nie jest koniec świata, lecz niejednokrotnie początek. Staramy się przekazać ten optymizm, to jest ważne - dodaje Łukasz.
Niewidomy otworzył mi oczy
Łukasz nie widzi, ja nie mam płuca. Kiedy trzeba, to on mi podaje rękę. Kiedy on nie jest w stanie czegoś zrobić, to ja mu pomagam - mówi Piotr Pogon. Uzmysłowił mi, jakie to szczęście móc samemu wykonywać najprostsze życiowe czynności, takie jak zasznurowanie buta czy zrobienie herbaty - i jak są one ważne. Łukasz zwraca uwagę na dźwięki. Drzewa tętnią życiem – mówi, obejmując konar. Byłem przy Łukaszu, kiedy dotykał słonika w sierocińcu dla zwierząt w Nairobi podczas wyprawy na Kilimandżaro. Nie mógł uwierzyć, że słoń może być tak mały. A ja przyglądałem się jak niewidomy, poprzez dotyk, poznaje to zwierzę. Nauczyłem się, że warto sięgać po rzeczy, które wydają się nie do osiągnięcia. Góry uczą pokory, miłości, szacunku do drugiego człowieka - dodaje Łukasz. A jak można jeszcze zaśpiewać, to jest po prostu fajnie.

Co w te góry tak gna…
Kocham góry od dziecka - wyznaje Łukasz Żelechowski. Gdy miałem 9 lat pojechałem po raz pierwszy w Bieszczady, z siostrą i rodzicami. Przeszliśmy wiele kilometrów. A wiadomo, z górami łączy się muzyka, góralskie przyśpiewki, których lubię słuchać, grać i śpiewać. W czasie Festiwalu Zaczarowanej Piosenki w 2006 roku opowiedziałem Annie Dymnej o moim zamiłowaniu do gór …. W rok później zaproponowano mi wyprawę na Kilimandżaro, którą koordynował Piotr Pogon. No i wtedy wśród śmiałków, którzy mieli zdobyć afrykański szczyt znalazł się Łukasz – dodaje Piotr. Ja też pasowałem do tej ekipy, jako człowiek, który od lat walczy z rakiem i który kocha góry. Tak zaczęła się nasza przyjaźń.

Gdyby nie sponsorzy ….
Wyprawa na Aconcaguę nie doszłaby do skutku – mówi Łukasz. Gdyby nie zaangażowanie firmy farmaceutycznej Gedeon Richter, nasze marzenie nie zostałoby zrealizowane. Dziękujemy im za zaufanie i za pomoc. Dzięki tej wyprawie mogliśmy przeżyć coś wielkiego i dać innym nadzieję i świadectwo siły człowieka – stwierdzają uczestnicy ekspedycji.

Śnią się inne szczyty Korony Ziemi…
Marzy mi się też najwyższy szczyt Ameryki Północnej, Mount McKinley - mówi Łukasz - może jeszcze Góra Kościuszki w Australii … Przed nami jeszcze parę szczytów. Marzeniem jest wejście na wszystkie najwyższe szczyty poszczególnych kontynentów. Kiedy tylko organizm się zregeneruje, na pewno zaczniemy myśleć o kolejnej wyprawie.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.