Firmy ważniejsze niż ludzie?
Tagi: | Maria Libura, finanse, składka, składka zdrowotna |
– Dramatem jest to, że w dyskusji o obniżeniu składki zdrowotnej udało się wytworzyć nośną politycznie narrację, wedle której firmy są ważniejsze niż ludzie – komentuje ekspertka Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego do spraw zdrowia dr Maria Libura.
21 listopada Sejm skierował do drugiego czytania rządowe projekty obniżające składkę zdrowotną części przedsiębiorców. Obniżka przełoży się na niższe wpływy z tego tytułu do budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia, z którego finansowany jest publiczny system ochrony zdrowia.
– Dramatem jest to, że udało się wytworzyć nośną politycznie narrację, wedle której firmy są ważniejsze niż ludzie – ocenia Libura, odnosząc się do rządowych projektów.
– Było to możliwe przez dużą skalę śmieciowego pseudosamozatrudnienia w naszym kraju – dodaje.
– Są osoby, które mają działalność gospodarczą, ale de facto świadczą pracę i powinny mieć umowy o pracę. Pozbawione praw pracowniczych, dzięki narracji mają poczucie solidarności z milionerami, a nie z własną grupą społeczną – mówi ekspertka.
– To jest polska tragedia. Wytworzono fałszywą świadomość, przez którą osoby najbiedniejsze podcinają gałąź, na której siedzą, w interesie finansowym najzasobniejszych. Osoby te oszczędzą 100 zł na składce zdrowotnej, a jutro będą musiały wydać na najprostszy zabieg kilkadziesiąt tysięcy złotych albo zapadną na zdrowiu, czekając w wieloletniej kolejce coraz mniej wydolnego systemu publicznego – podkreśla Libura, dodając, że realne kwoty w wysokości około tysiąca złotych miesięcznie zaoszczędzą w drugim kroku zmian składki [od 2026 r. – red.] ci, którzy mają się finansowo dobrze.
– To często użytkownicy abonamentów medycznych, którzy w większości dadzą też radę wysupłać 20 lub 30 tys. zł na jakiś pilny zabieg – mówi Libura, dodając, że jednak i tę grupę niewydolność publicznego systemu prędzej czy później dosięgnie, bo nawet oni nie będą raczej w stanie sfinansować sobie procedur wysokospecjalistycznych, na przykład nowoczesnego leczenia onkologicznego.
– Są świadczenia, na których pokrycie nie stać nawet większości z 10 proc. najlepiej zarabiających w Polsce – dodaje.
– Rządowe propozycje realnie zdrenują wątłe zasoby systemu ochrony zdrowia. W 2025 r. mowa o uszczupleniu budżetu NFZ o niemal 1 mld zł. W kolejnym roku obniżenie składek przedsiębiorcom to, wedle oficjalnych szacunków, niższe wpływy do funduszu o prawie 6 mld zł. Możliwe, że będzie jeszcze więcej, a już teraz sytuacja finansowa w ochronie zdrowia jest bardzo trudna. Fundusz ma kłopoty z płynnością finansową, co zaczyna być odczuwalne w podmiotach medycznych, a nawet aptekach – mówi.
Libura przyznaje, że w Polsce mamy do czynienia z prywatyzacją.
– To niebezpieczny mechanizm – publiczny system, który jest niedofinansowany, funkcjonuje coraz gorzej. Powoduje to ucieczkę z tego systemu lekarzy i zasobniejszych pacjentów. W końcu zostają w nim tylko ci, którzy naprawdę nie mają pieniędzy i nie mogą zapłacić za leczenie komercyjnie – podkreśla.
Według ekspertki fałszywa jest też narracja, że system publiczny niewiele nam daje.
– W Europie ponosimy jedne z najniższych wydatków na zdrowie w relacji do produktu krajowego brutto. Wyprzedzają nas nawet Serbia i Mołdawia. Tymczasem sprawny system publiczny jest krytyczną infrastrukturą państwa, jak drogi i sieci energetyczne, co jest szczególnie ważne w obecnej sytuacji geopolitycznej. Wszyscy wokół nas zdają się to rozumieć – zauważa Maria Libura.
– Zmiany, które proponują rządzący, będą też nasilać proces wypierania umów o pracę, zmniejszając bezpieczeństwo socjalne pracowników. To wręcz promocja pseudosamozatrudnienia, bo etatowcy będą niewspółmiernie bardziej obciążeni składkami w stosunku do przedsiębiorców – podsumowuje.
Przeczytaj także: „Początek prywatyzacji?”.