Pielęgniarki: MZ nas oszukało, w kolejnym szpitalu spór o podwyżki
Redaktor: Marta Koblańska
Data: 16.11.2015
Źródło: Dziennik Bałtycki/WM Pisz/MK
Tagi: | podwyżki, pielęgniarki, pieniądze |
Na Pomorzu brakuje pieniędzy na wypłaty podwyżek dla pielęgniarek. Te twierdzą wprost, że resort zdrowia je oszukał, bo obiecał 400 zł, a dyrektorzy szpitali chcą wypłacić je w formie nagrody, a nie wliczyć do podstawy wynagrodzenia. W szpitalu w Piszu też gorąco. 19 listopada pielęgniarki na dwie godziny odejdą od łóżek chorych.
Jak podaje Dziennik Bałtycki, pielęgniarki z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, które założyły społeczność na Facebooku, skarżą się, że w tym szpitalu pieniądze wypłacane są w formie nagrody. A to oznacza, że nie dostanie ich każda pielęgniarka
Ustępujący minister zdrowia, prof. Marian Zembala obiecał pielęgniarkom 1600 zł więcej w ciągu najbliższych 4 lat. Pieniądze miały być wliczone do podstawy wynagrodzenia. Jednak przepisy przygotowano w ten sposób, że najpierw dyrekcja ma wypłacić pieniądze, a dopiero potem ma negocjować zwrot z NFZ. To budzi obawy, czy wydatek, rzeczywiście zostanie pokryty z pieniędzy płatnika tym bardziej, że jak oszacowano na podwyżki potrzeba nawet 1,4 mld zł. NFZ szuka tych pieniędzy w rezerwie, która miała zostać przeznaczona na zapłatę procedur ratujących życie.
- W naszym szpitalu każda pielęgniarka otrzyma 246,77 zł. Kwota ta ma być wypłacona już przy obecnej wypłacie z wyrównaniem za wrzesień. Niestety, w obecnej chwili jest to wypłacone jako dodatek w formie nagrody. Miała to być podwyżka do podstawy, a nie nagroda. Za co? - pytają pielęgniarki z UCK, cytowane przez gazetę.
Na dodatek te, które nie przepracowały pełnego miesiąca, np. z powodu urlopu czy zwolnienia, muszą się liczyć z potrąceniami od kwoty tzw. podwyżki. - To oburzające. Byłam ponad dwa tygodnie na zwolnieniu, więc dostałam jakieś grosze, a nie podwyżkę. Jak można karać pracownika za to, że korzystał ze swoich praw zgodnie z kodeksem pracy? - pyta jedna z pielęgniarek. - A tymczasem w Polskę poszedł komunikat, że wywalczyłyśmy konkretne pieniądze. A mamy jałmużnę!
Jak podaje Dziennik Bałtycki, w większości pomorskich szpitali dyrekcje mają problem z wypłatą „pieniędzy od Zembali”. Nieprecyzyjne są bowiem przepisy, a przede wszystkim nie wiadomo, skąd te środki wziąć. Dla przykładu: w Powiatowym Centrum Zdrowia w Kartuzach, i to znamienne dla większości placówek z Pomorza, podwyżki zostaną wypłacone w formie dodatku do pensji.
Tymczasem w Piszu, po Wyszkowie i Rybniku, pielęgniarki zapowiedziały, że 19 listopada odejdą na dwie godziny od łóżek pacjentów. To efekt konfliktu między Związkiem Zawodowym Pielęgniarek i Położnych a dyrekcją szpitala. Tutaj też dyrekcja chce wypłacić większe kwoty jako dodatek do pensji, a nie wliczyć je do podstawy wynagrodzenia. Tymczasem pielęgniarki domagają się wzrostu wynagrodzenia zasadniczego.
Ustępujący minister zdrowia, prof. Marian Zembala obiecał pielęgniarkom 1600 zł więcej w ciągu najbliższych 4 lat. Pieniądze miały być wliczone do podstawy wynagrodzenia. Jednak przepisy przygotowano w ten sposób, że najpierw dyrekcja ma wypłacić pieniądze, a dopiero potem ma negocjować zwrot z NFZ. To budzi obawy, czy wydatek, rzeczywiście zostanie pokryty z pieniędzy płatnika tym bardziej, że jak oszacowano na podwyżki potrzeba nawet 1,4 mld zł. NFZ szuka tych pieniędzy w rezerwie, która miała zostać przeznaczona na zapłatę procedur ratujących życie.
- W naszym szpitalu każda pielęgniarka otrzyma 246,77 zł. Kwota ta ma być wypłacona już przy obecnej wypłacie z wyrównaniem za wrzesień. Niestety, w obecnej chwili jest to wypłacone jako dodatek w formie nagrody. Miała to być podwyżka do podstawy, a nie nagroda. Za co? - pytają pielęgniarki z UCK, cytowane przez gazetę.
Na dodatek te, które nie przepracowały pełnego miesiąca, np. z powodu urlopu czy zwolnienia, muszą się liczyć z potrąceniami od kwoty tzw. podwyżki. - To oburzające. Byłam ponad dwa tygodnie na zwolnieniu, więc dostałam jakieś grosze, a nie podwyżkę. Jak można karać pracownika za to, że korzystał ze swoich praw zgodnie z kodeksem pracy? - pyta jedna z pielęgniarek. - A tymczasem w Polskę poszedł komunikat, że wywalczyłyśmy konkretne pieniądze. A mamy jałmużnę!
Jak podaje Dziennik Bałtycki, w większości pomorskich szpitali dyrekcje mają problem z wypłatą „pieniędzy od Zembali”. Nieprecyzyjne są bowiem przepisy, a przede wszystkim nie wiadomo, skąd te środki wziąć. Dla przykładu: w Powiatowym Centrum Zdrowia w Kartuzach, i to znamienne dla większości placówek z Pomorza, podwyżki zostaną wypłacone w formie dodatku do pensji.
Tymczasem w Piszu, po Wyszkowie i Rybniku, pielęgniarki zapowiedziały, że 19 listopada odejdą na dwie godziny od łóżek pacjentów. To efekt konfliktu między Związkiem Zawodowym Pielęgniarek i Położnych a dyrekcją szpitala. Tutaj też dyrekcja chce wypłacić większe kwoty jako dodatek do pensji, a nie wliczyć je do podstawy wynagrodzenia. Tymczasem pielęgniarki domagają się wzrostu wynagrodzenia zasadniczego.