Po siedmiu latach czekania w końcu znalazły się pieniądze na Da Vinci
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 26.10.2017
Źródło: BL, Gazeta Wyborcza
Ministerstwo Zdrowia podjęło decyzję, że niektóre operacje wykonywane przy pomocy robota Da Vinci będą refundowane przez NFZ. Szpital przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu czekał na tę decyzję 7 lat.
- Robot da Vinci został kupiony przez Wojewódzki Szpital Specjalistyczny we Wrocławiu 7 lat temu. Gdy w 2010 r. dyrektor placówki prof. Wojciech Witkiewicz sprowadził urządzenie do kraju, był przekonany, że rozpocznie erę chirurgii robotowej w Polsce – pisze „Gazeta Wyborcza”.
Erę, która nadeszła już dawno w Stanach Zjednoczonych, niemal całej Europie i wielu innych krajach świata. Niestety, Ministerstwo Zdrowia nie zdecydowało się do tej pory umieścić operacji z użyciem robota da Vinci w koszyku świadczeń NFZ, więc służył on jedynie celom naukowym.
Procedura wymaga, by minister zdrowia przed podjęciem decyzji o refundacji danej usługi uzyskał rekomendację Agencji Oceny Technologii Medycznych, a ta uważała, że to zbyt drogie rozwiązanie.
- Faktycznie, jeżeli robot miałby wykonać 50 operacji to ich koszt jest wyższy, ale gdy wykonamy ich już ponad 150 to jest to bardziej opłacalne niż tradycyjne metody - mówi prof. Witkiewicz. Dostarczył on analizę danych do ministerstwa i czekał na odpowiedź, którą uzyskał w czwartek rano.
Zgodnie z decyzją ministra zdrowia na razie mają być finansowane trzy rodzaje operacji: raka jelita grubego, prostaty i macicy. To właśnie przy operacjach trudno dostępnych narządów w dolnej części jamy brzusznej robot sprawdza się najlepiej. Chirurg widzi operowany fragment w dziesięciokrotnym powiększeniu, co pozwala na dużo precyzyjniejsze wykonanie zabiegu.
- Chirurgia robotowa to przyszłość. Zależy nam, by jakość życia pacjenta po operacji była jak najwyższa. Zresztą to także opłacalne dla państwa, które oszczędza, gdy czas rekonwalescencji jest krótszy. Także dlatego, że chory często może szybciej wrócić do pracy, zamiast być na utrzymaniu ZUS-u - mówi prof. Witkiewicz.
Erę, która nadeszła już dawno w Stanach Zjednoczonych, niemal całej Europie i wielu innych krajach świata. Niestety, Ministerstwo Zdrowia nie zdecydowało się do tej pory umieścić operacji z użyciem robota da Vinci w koszyku świadczeń NFZ, więc służył on jedynie celom naukowym.
Procedura wymaga, by minister zdrowia przed podjęciem decyzji o refundacji danej usługi uzyskał rekomendację Agencji Oceny Technologii Medycznych, a ta uważała, że to zbyt drogie rozwiązanie.
- Faktycznie, jeżeli robot miałby wykonać 50 operacji to ich koszt jest wyższy, ale gdy wykonamy ich już ponad 150 to jest to bardziej opłacalne niż tradycyjne metody - mówi prof. Witkiewicz. Dostarczył on analizę danych do ministerstwa i czekał na odpowiedź, którą uzyskał w czwartek rano.
Zgodnie z decyzją ministra zdrowia na razie mają być finansowane trzy rodzaje operacji: raka jelita grubego, prostaty i macicy. To właśnie przy operacjach trudno dostępnych narządów w dolnej części jamy brzusznej robot sprawdza się najlepiej. Chirurg widzi operowany fragment w dziesięciokrotnym powiększeniu, co pozwala na dużo precyzyjniejsze wykonanie zabiegu.
- Chirurgia robotowa to przyszłość. Zależy nam, by jakość życia pacjenta po operacji była jak najwyższa. Zresztą to także opłacalne dla państwa, które oszczędza, gdy czas rekonwalescencji jest krótszy. Także dlatego, że chory często może szybciej wrócić do pracy, zamiast być na utrzymaniu ZUS-u - mówi prof. Witkiewicz.