Podrzucanie szpitala i jego kosmicznych długów jak kukułczego jaja

Udostępnij:
Jeszcze rok temu grudziądzki szpital im. Biegańskiego był chwalony za ambitną politykę inwestycyjną i chętnie przyznawały się do niego odpowiednie organy władzy regionalnej. Dziś gdy okazało się, że ma niewyobrażalne jak na Polskę Lokalną długi, władze województwa i miasta na wyprzódki… odżegnują się od niego. Nie wiadomo do kogo należy lecznica, nie wiadomo, czy i co w tej sprawie postanowi sąd.
I starają pozbyć odpowiedzialności za spłatę pół miliarda złotych zadłużenia. Pół miliarda – co oznacza że na dwadzieścia złotych zadłużenia wszystkich polskich szpitali ogółem – jedna złotówka wierzytelności „wyprodukowana” została właśnie w Grudziądzu.

Specjalną konferencję w tej sprawie zorganizował wojewoda kujawsko – pomorski. - Zakończył prace specjalny zespół wojewody powołany do zbadania sprawy. Przewodnicząca zespołu Paulina Wenderlich stwierdziła, że nie ma jakichkolwiek podstaw prawnych, by uznać stanowisko miasta Grudziądza, jakoby organem prowadzącym szpital był wojewoda - informuje Jarosław Jakubowski, rzecznik prasowy wojewody, cytowany przez „Gazetę Pomorską”. - 1 stycznia 1999 roku placówka z mocy prawa przeszła w zarząd miasta – dodaje.

- Niech rozstrzygnie sąd, do kogo należy szpital - to odpowiedź władz Grudziądza na dzisiejszą konferencję wojewody kujawsko - pomorskiego.

Miasto przez lata faktycznie nadzorowało swoją lecznicę. Ale, jak uważają władze władze Grudziądz, opierając się na trzech niezależnych opiniach prawnych udowadniało, że choć szpitalem zawiadywały de facto, to de iure lecznica nie podlega ich nadzorowi. Wobec nieprzejednanego stanowiska obu stron – sprawa sądowa wydaje się rozwiązaniem wysoce prawdopodobnym.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.