Gazeta Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach
Posłuchaj Mozarta, przytul się do sosny...
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 24.11.2023
Źródło: Gazeta Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach/Agata Pustułka
Tagi: | Jadwiga Jośko-Ochojska |
Prof. dr hab. n. med. Jadwiga Jośko-Ochojska z Śląskiego Uniwersytetu Medycznego mówi o tym, jak sami możemy sobie pomóc w walce z przewlekłym stresem. – Nie rezygnuj nigdy z klasycznego leczenia, wierz lekarzowi, ale jednocześnie posłuchaj Mozarta i przytul się do sosny – sugeruje.
Jednym z głównych pani naukowych zainteresowań są medyczne aspekty stresu. Zacznijmy więc od tego, czym jest stres z medycznego punktu widzenia.
– Stres jest stanem, który wywołuje przekroczenie wszystkich norm: fizjologicznych, biochemicznych, a nawet anatomicznych. W związku z tym możemy śmiało powiedzieć, że skoro są przekroczone normy, to mamy do czynienia ze stanem patologicznym, który wymaga leczenia. Przewlekły stres powoduje wiele uszkodzeń w całym organizmie, wyzwalając różne choroby somatyczne, zaburzenia i choroby psychiczne oraz zaburzenia osobowości. Najwięcej zmian obserwujemy jednak w mózgu i układzie immunologicznym.
Co się dzieje w naszym mózgu, kiedy stajemy się ofiarami przewlekłego stresu?
– Wtedy dochodzi do zmiany aktywności, a nawet utraty neuronów. Zmiany mogą być na tyle poważne, że na zdjęciach neuroobrazowych mózgu lub na przekrojach sekcyjnych mózgu widoczne są czasem duże obszary utraty neuronów w postaci rzucających się w oczy ubytków. Ubytki dotyczą głównie kory przedczołowej, która odpowiedzialna jest za wiele wyższych czynności nerwowych, takich jak myślenie, kreatywność, zapamiętywanie, planowanie przyszłości itd. Trudno wówczas radzić sobie nawet z najprostszymi sytuacjami w życiu. Jeśli kora przedczołowa jest uszkodzona w znacznym stopniu, przestajemy rozpoznawać dobro i zło. Nie mamy wyrzutów sumienia i popełniamy różne haniebne czyny. Zmienia się osobowość w kierunku osobowości dyssocjalnej, czyli antyspołecznej, a nawet psychopatycznej. Ktoś, kto był np. w dzieciństwie bity, gwałcony, niekochany, (bo „wystarczy” być niekochanym), może stać się w przyszłości, powtarzam może, ale nie musi, osobą antyspołeczną lub psychopatyczną. Taka osoba ma predyspozycje, by w przyszłości stać się agresorem, a agresorzy popełniają nawet najcięższe zbrodnie. Jeśli staną się przywódcami państw, to mogą stać się tyranami i popełniać zbrodnie ludobójstwa. Badania dowiodły, że tacy tyrani, jak Hitler, Stali i inni, to osoby, które w dzieciństwie przeżywały koszmary molestowania seksualnego, bicia, odrzucenia, poniżania, wyśmiewania, manipulacji, kłamstwa itd.
Kolejną strukturą, która jest niszczona w mózgu w przewlekłym stresie jest hipokamp. Dochodzi tam do znacznej utraty neuronów, z czym wiążą się zaburzenia emocji i snu. Im większy stres, tym krótszy i bardziej zaburzony sen.
Pytanie skierowane do pacjenta: „jak pan/pani śpi?” powinno być jednym z głównych pytań w każdym gabinecie lekarskim, bez względu na specjalizację. Jeśli pacjent mówi, że ma problemy ze snem i stan ten utrzymuje się od wielu lat, to wskazówka dla lekarza, że u chorego doszło już do zmian funkcjonalnych lub anatomicznych w mózgu i układzie immunologicznym, a co za tym idzie, leczenie tego pacjenta będzie zdecydowanie trudniejsze. Warto wtedy pomyśleć o pogłębionym wywiadzie i pomocy pacjentowi w inny jeszcze, dodatkowy sposób. Może to być skierowanie go do psychoterapeuty, może nawet do psychiatry, jeśli mamy podejrzenie depresji, lub polecenie mu stosowania różnych metod radzenia sobie ze stresem.
Przewlekły stres zaburza jeszcze wiele innych struktur w mózgu, ale ja chciałabym zwrócić uwagę na jądra migdałowate, które odpowiadają jednocześnie za lęk i agresję. W odróżnieniu od kory przed-czołowej i hipokampa nie ulegają one zniszczeniu, ale wręcz przeciwnie – rozrastają się. To kolejny problem, gdyż wzrasta w nas poziom lęku i agresji, co sprawia, że życie czasem staje się nie do zniesienia. Pamiętajmy o tym, że jeżeli nie będziemy radzić sobie ze stresem na co dzień, to nasz lęk będzie narastał z dnia na dzień.
Pani profesor, żyjemy w traumatycznych czasach – pandemia, inflacja, wojna w Ukrainie, jednym słowem niepewność. Czy możemy o przewlekłym stresie mówić w kontekście przeżycia całego społeczeństwa? Polacy są liderami jeśli chodzi o wykupowanie różnego rodzaju antydepresantów, leków na bezsenność i przeciwlękowych. Czy stres przekłada się na zachowania społeczne?
– Niestety tak. Im więcej jest stresu w społeczeństwie, tym większy jest poziom lęku i tym większa jest agresja. Stres niszczy także neurony lustrzane w mózgu oraz inne neurony należące do tzw. obwodu empatii, które są odpowiedzialne za empatię. Empatia zaś to zdolność współodczuwania tego, co czuje drugi człowiek. Pozwala nam na dobrą komunikację, odpowiada za więzi w rodzinie, dobre funkcjonowanie w miejscu pracy itd. Niestety, im większy i dłużej trwający stres, tym mniejsza aktywność neuronów lustrzanych i tym mniejszy poziom empatii w społeczeństwie. Prowadzi to do obojętności na cierpienie drugiego człowieka, ranienia innych, zrywania więzi społecznych, wywoływania konfliktów. Zdrowo funkcjonujące społeczeństwo powinno mieć empatię na średnim poziomie. W sześciopunktowej skali empatii, średni poziom mieści się w granicach od 2 do 4 punktów. Osoby z bardzo niską empatią na poziomie zero dzielą się na dwie grupy – pozytywne (nie czyniące zła) i negatywne, którymi są przestępcy. Jeżeli krzywa przesuwa się w lewo, czyli w stronę osób ze zmniejszoną empatią, to w społeczeństwie zaczyna się bardzo źle dziać. Proszę sobie wyobrazić, że w 2011 r. Amerykanie poprzez liczne badania stwierdzili, że empatia u nich znacznie się zmniejsza i uznali to za sygnał, by zacząć skutecznie temu przeciwdziałać. W przeciwnym razie mogą wkrótce bać się wychodzić z domu. W tym samym roku wprowadzili więc do szkół przedmiot o nazwie empatia. Tam się po prostu uczy empatii. Dla dorosłych zorganizowali we wszystkich miastach specjalne warsztaty rozwijające empatię. Zaskakujące, że najwięcej takich placówek otwarto w Los Angeles, mieście, w którym jest najwięcej milionerów. Sami Amerykanie przeprowadzili bowiem badania dowodzące, że im więcej ktoś ma pieniędzy, tym ma niższą empatię.
Bohaterem popularnego serialu „The Good Doctor” jest młody lekarz z autyzmem i świetnie sobie radzi jako profesjonalista.
– Wspomniałam wcześniej o grupie osób z zerowym poziomem empatii pozytywnym, czyli osób nie czyniących zła, choć ich poziom empatii jest bardzo niski. Są to osoby z zespołem Aspergera, lub z innym zaburzeniem należącym do spektrum autyzmu. Osoby takie mogą być bardzo pożądane w społeczeństwie. Wśród lekarzy jest wiele osób, które mają niską empatię. Ich mózgi przetwarzają inaczej informacje, co może pociągać za sobą niezwykłe zdolności. Paradoksalnie też można powiedzieć, że ten inny sposób przetwarzania informacji sprawia, że ludzie ci stają się supermoralni, bo podobnie, jak w całym swoim życiu skrupulatnie postępują według zasad i prawideł.
Jak pani oceniłaby poziom empatii Polaków?
– Według badań Williama Chopika z Michigan State University, w 2016 roku Ameryka była na 6 miejscu w pierwszej dziesiątce najbardziej empatycznych krajów na świecie. Niestety, Polska na 63 przebadane kraje na świecie, zajęła 60 pozycję. To bardzo smutne i niebezpieczne. Być może to także jest przyczyna wielu różnych konfliktów w naszym życiu społecznym. Najwyższy czas, abyśmy w Polsce nie tylko mówili o empatii, ale zaczęli ją także rozwijać, począwszy od maleńkich dzieci już w przedszkolach i skończywszy na dorosłych. Z naszego akademickiego podwórka mogę potwierdzić na podstawie licznych polskich badań, że poziom empatii u studentów medycyny i młodych lekarzy obniża się. To jest czerwone światło dla władz uniwersytetów medycznych, aby podjęły kroki w kierunku tworzenia warsztatów rozwoju empatii w szkoleniu przed dyplomowym i podyplomowym. Efekty takich szkoleń będą z korzyścią dla nich samych i dla nas wszystkich.
Jak można wzmocnić poziom empatii?
– Na to pytanie nie odpowiem wyczerpująco jako lekarz. Korzystam jednak z okazji, aby opowiedzieć o muzeoterapii – najnowszej metodzie rozwijania empatii, która jednocześnie jest stosowana przez lekarzy, jako terapia wspomagająca leczenie klasyczne, która oferuje wyjątkowe korzyści. Z najnowszych badań z 2021 roku dowiadujemy się, że w Kanadzie, Francji, Wielkiej Brytanii, Australii, Belgii zastosowano muzeoterapię do leczenia bardzo wielu przewlekłych, ciężkich chorób włącznie z rakiem, chorobami układu sercowo- naczyniowego, chorobą Alzheimera, Parkinsona itd. Efekty muzeoterapii okazały się tak korzystne, że rządy tych krajów postanowiły sfinansować tę terapię wprowadzając... muzea na receptę. Lekarz na recepcie wypisuje wizytę w muzeum. Pacjent nie płaci za bilet, a nadto czeka tam na niego arteterapeuta, prowadzący terapię poprzez sztukę. Zmniejsza się wówczas ból, lęk, cierpienie, bezsenność, objawy depresyjne, zaś u chorych z chorobą Alzheimera i Parkinsona poprawiają się funkcje poznawcze i pamięć. I właśnie muzeoterapia jest tam także wykorzystywana do podniesienia poziomu empatii u studentów medycyny. Jest to innowacyjne podejście do uczenia się zawodów medycznych, które może budować umiejętności kliniczne, sprzyjać rozwojowi osobistemu i wspierać rozwój zawodowy. Muzeoterapia uczy aktywnego słuchania, komunikacji, empatii, refleksji, świadomości uprzedzeń. Zachęca do dyskusji, jednocześnie budując społeczność wśród osób uczących się w dziedzinie medycyny i innych zawodów medycznych.
Co możemy sami zrobić, żeby zwiększyć empatię i zmniejszyć poziom stresu?
– Aby zmniejszyć poziom stresu, trzeba zmieniać swoje przekonania z negatywnych na pozytywne. Podam to na przykładzie choroby nowotworowej. Jeśli dowiadujemy się, że mamy raka, to natychmiast jesteśmy w stanie stresu niekontrolowanego. Wtedy powtarzamy, jak mantry: nie dam rady, umrę, to jest straszne. Wówczas organizm wydziela ogromne ilości hormonów stresu: adrenaliny i kortyzolu. Kortyzol zaczyna niszczyć układ immunologiczny, który w walce z chorobą nowotworową odgrywa jedną z kluczowych ról. Nasze myśli depresyjne potęgują katastroficzne myślenie i utrudniają podjęcie decyzji w najprostszych sprawach. Tymczasem chodzi o to, by ze stresu niekontrolowanego przejść w stan stresu kontrolowanego. Zmieniamy wówczas przekonania i mówimy: dam radę, chcę dożyć jutra, zrobię wszystko, żeby sobie pomóc. Będę przyjmować leki i zgodzę się na każdą terapię zaproponowaną mi przez lekarza, ale…do tego jeszcze dołożę wiele różnych sposobów radzenia sobie ze stresem, które spowodują, że stężenia kortyzolu i adrenaliny będą malały i w ten sposób zwiększę szanse na powrót do zdrowia. W stresie kontrolowanym, kiedy powtarzam – dam radę, stężenie kortyzolu zmniejsza się nawet dziesięciokrotnie.
Jesteśmy sami swoimi lekarzami...
– W dobie nowoczesnej medycyny, nie chodzi o to, aby samemu się uleczyć. Niemniej jednak, po dodaniu do leczenia klasycznego wielu różnych metod radzenia sobie ze stresem, możemy znacząco poprawić stan naszego zdrowia. Takie terapie wspomagające, jak: muzeoterapia, koloroterapia, aromaterapia, arteterapia, lasoterapia, medytacja, modlitwa, joga, wizualizacja, śmiechoterapia i wiele jeszcze innych, mają już potwierdzenie skuteczności w badaniach naukowych.
Można je zalecić pacjentowi, jak leki przepisane na recepcie?
– Tak, od pacjenta będzie zależało, którą metodę wybierze dla siebie. Na przykład 20 minut słuchania muzyki relaksacyjnej – na przykład muzyki Mozarta – zmniejsza stężenie kortyzolu, zwiększa wydzielanie dopaminy w mózgu i liczbę komórek NK w układzie immunologicznym, zmniejsza ból i lęk. 40–minutowy spacer po lesie zmniejsza stężenie kortyzolu, zaś wdychanie limonenu wydzielanego przez sosny działa przeciwrakowo, gdyż zwiększa liczbę komórek NK i limfocytów T. Kolor zielony wycisza, relaksuje, wzmacnia układ odpornościowy i układ krążenia. Najnowsze metody terapeutyczne, znane od 2-3 lat, to muzeoterapia, która zmniejsza ból, lęk, depresję, cierpienie, polepsza pamięć, kreatywność, empatię i integrację społeczną oraz ornitologia terapeutyczna.
Dodatkowych terapii wspomagających leczenie klasyczne o udowodnionym naukowo korzystnym znaczeniu jest wiele. W nowoczesnej medycynie na całym świecie zwraca się uwagę na dołączenie do terapii klasycznej wszelkich działań, wszechstronnie wspomagających, co określane jest terminem medycyna integracyjna.
Badania amerykańskie z 2020 roku dowiodły, że u pacjentów chorych na raka, którzy mają bardzo wysokie stężenia kortyzolu we krwi, wszelakie terapie, jak immunoterapia, hormonoterapia, chemioterapia, zabiegi chirurgiczne i inne, są… mało skuteczne. Wynika stąd, iż lekarze powinni wiedzieć, że bez zmniejszenia poziomu stresu, czyli obniżenia stężenia kortyzolu u pacjenta, najlepsze i najdroższe terapie mogą nie przynieść oczekiwanych rezultatów.
Stresów nie da się uniknąć, ale rozumiem już, jak ważne jest radzenie sobie z ich skutkami.
– Powinniśmy pamiętać, że przewlekły, niekontrolowany stres jest jak tlące się stale zarzewie pożaru. Przeprowadzenie pacjenta w stan stresu kontrolowanego jest podstawowym warunkiem terapeutycznego sukcesu lekarza.
Prof. dr. hab. n. med. Jośko-Ochojska jest lekarzem chorób wewnętrznych, neurofizjologiem, specjalistą zdrowia publicznego, przez 20 lat była kierownikiem Katedry i Zakładu Medycyny i Epidemiologii Środowiskowej w Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach. Jej głównym obszarem zainteresowań naukowych są medyczne aspekty stresu, prowadzące do powstawania i rozwoju wielu chorób.
Wywiad – przeprowadzony przez Agatę Pustułkę – opublikowano w „Gazecie Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach” 4/2023.
Przeczytaj także: „Mistrzowie Śląskiego Uniwersytetu Medycznego – prof. Lech Cierpka” i „75 lat Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach – wyzwania i rozwój”.
– Stres jest stanem, który wywołuje przekroczenie wszystkich norm: fizjologicznych, biochemicznych, a nawet anatomicznych. W związku z tym możemy śmiało powiedzieć, że skoro są przekroczone normy, to mamy do czynienia ze stanem patologicznym, który wymaga leczenia. Przewlekły stres powoduje wiele uszkodzeń w całym organizmie, wyzwalając różne choroby somatyczne, zaburzenia i choroby psychiczne oraz zaburzenia osobowości. Najwięcej zmian obserwujemy jednak w mózgu i układzie immunologicznym.
Co się dzieje w naszym mózgu, kiedy stajemy się ofiarami przewlekłego stresu?
– Wtedy dochodzi do zmiany aktywności, a nawet utraty neuronów. Zmiany mogą być na tyle poważne, że na zdjęciach neuroobrazowych mózgu lub na przekrojach sekcyjnych mózgu widoczne są czasem duże obszary utraty neuronów w postaci rzucających się w oczy ubytków. Ubytki dotyczą głównie kory przedczołowej, która odpowiedzialna jest za wiele wyższych czynności nerwowych, takich jak myślenie, kreatywność, zapamiętywanie, planowanie przyszłości itd. Trudno wówczas radzić sobie nawet z najprostszymi sytuacjami w życiu. Jeśli kora przedczołowa jest uszkodzona w znacznym stopniu, przestajemy rozpoznawać dobro i zło. Nie mamy wyrzutów sumienia i popełniamy różne haniebne czyny. Zmienia się osobowość w kierunku osobowości dyssocjalnej, czyli antyspołecznej, a nawet psychopatycznej. Ktoś, kto był np. w dzieciństwie bity, gwałcony, niekochany, (bo „wystarczy” być niekochanym), może stać się w przyszłości, powtarzam może, ale nie musi, osobą antyspołeczną lub psychopatyczną. Taka osoba ma predyspozycje, by w przyszłości stać się agresorem, a agresorzy popełniają nawet najcięższe zbrodnie. Jeśli staną się przywódcami państw, to mogą stać się tyranami i popełniać zbrodnie ludobójstwa. Badania dowiodły, że tacy tyrani, jak Hitler, Stali i inni, to osoby, które w dzieciństwie przeżywały koszmary molestowania seksualnego, bicia, odrzucenia, poniżania, wyśmiewania, manipulacji, kłamstwa itd.
Kolejną strukturą, która jest niszczona w mózgu w przewlekłym stresie jest hipokamp. Dochodzi tam do znacznej utraty neuronów, z czym wiążą się zaburzenia emocji i snu. Im większy stres, tym krótszy i bardziej zaburzony sen.
Pytanie skierowane do pacjenta: „jak pan/pani śpi?” powinno być jednym z głównych pytań w każdym gabinecie lekarskim, bez względu na specjalizację. Jeśli pacjent mówi, że ma problemy ze snem i stan ten utrzymuje się od wielu lat, to wskazówka dla lekarza, że u chorego doszło już do zmian funkcjonalnych lub anatomicznych w mózgu i układzie immunologicznym, a co za tym idzie, leczenie tego pacjenta będzie zdecydowanie trudniejsze. Warto wtedy pomyśleć o pogłębionym wywiadzie i pomocy pacjentowi w inny jeszcze, dodatkowy sposób. Może to być skierowanie go do psychoterapeuty, może nawet do psychiatry, jeśli mamy podejrzenie depresji, lub polecenie mu stosowania różnych metod radzenia sobie ze stresem.
Przewlekły stres zaburza jeszcze wiele innych struktur w mózgu, ale ja chciałabym zwrócić uwagę na jądra migdałowate, które odpowiadają jednocześnie za lęk i agresję. W odróżnieniu od kory przed-czołowej i hipokampa nie ulegają one zniszczeniu, ale wręcz przeciwnie – rozrastają się. To kolejny problem, gdyż wzrasta w nas poziom lęku i agresji, co sprawia, że życie czasem staje się nie do zniesienia. Pamiętajmy o tym, że jeżeli nie będziemy radzić sobie ze stresem na co dzień, to nasz lęk będzie narastał z dnia na dzień.
Pani profesor, żyjemy w traumatycznych czasach – pandemia, inflacja, wojna w Ukrainie, jednym słowem niepewność. Czy możemy o przewlekłym stresie mówić w kontekście przeżycia całego społeczeństwa? Polacy są liderami jeśli chodzi o wykupowanie różnego rodzaju antydepresantów, leków na bezsenność i przeciwlękowych. Czy stres przekłada się na zachowania społeczne?
– Niestety tak. Im więcej jest stresu w społeczeństwie, tym większy jest poziom lęku i tym większa jest agresja. Stres niszczy także neurony lustrzane w mózgu oraz inne neurony należące do tzw. obwodu empatii, które są odpowiedzialne za empatię. Empatia zaś to zdolność współodczuwania tego, co czuje drugi człowiek. Pozwala nam na dobrą komunikację, odpowiada za więzi w rodzinie, dobre funkcjonowanie w miejscu pracy itd. Niestety, im większy i dłużej trwający stres, tym mniejsza aktywność neuronów lustrzanych i tym mniejszy poziom empatii w społeczeństwie. Prowadzi to do obojętności na cierpienie drugiego człowieka, ranienia innych, zrywania więzi społecznych, wywoływania konfliktów. Zdrowo funkcjonujące społeczeństwo powinno mieć empatię na średnim poziomie. W sześciopunktowej skali empatii, średni poziom mieści się w granicach od 2 do 4 punktów. Osoby z bardzo niską empatią na poziomie zero dzielą się na dwie grupy – pozytywne (nie czyniące zła) i negatywne, którymi są przestępcy. Jeżeli krzywa przesuwa się w lewo, czyli w stronę osób ze zmniejszoną empatią, to w społeczeństwie zaczyna się bardzo źle dziać. Proszę sobie wyobrazić, że w 2011 r. Amerykanie poprzez liczne badania stwierdzili, że empatia u nich znacznie się zmniejsza i uznali to za sygnał, by zacząć skutecznie temu przeciwdziałać. W przeciwnym razie mogą wkrótce bać się wychodzić z domu. W tym samym roku wprowadzili więc do szkół przedmiot o nazwie empatia. Tam się po prostu uczy empatii. Dla dorosłych zorganizowali we wszystkich miastach specjalne warsztaty rozwijające empatię. Zaskakujące, że najwięcej takich placówek otwarto w Los Angeles, mieście, w którym jest najwięcej milionerów. Sami Amerykanie przeprowadzili bowiem badania dowodzące, że im więcej ktoś ma pieniędzy, tym ma niższą empatię.
Bohaterem popularnego serialu „The Good Doctor” jest młody lekarz z autyzmem i świetnie sobie radzi jako profesjonalista.
– Wspomniałam wcześniej o grupie osób z zerowym poziomem empatii pozytywnym, czyli osób nie czyniących zła, choć ich poziom empatii jest bardzo niski. Są to osoby z zespołem Aspergera, lub z innym zaburzeniem należącym do spektrum autyzmu. Osoby takie mogą być bardzo pożądane w społeczeństwie. Wśród lekarzy jest wiele osób, które mają niską empatię. Ich mózgi przetwarzają inaczej informacje, co może pociągać za sobą niezwykłe zdolności. Paradoksalnie też można powiedzieć, że ten inny sposób przetwarzania informacji sprawia, że ludzie ci stają się supermoralni, bo podobnie, jak w całym swoim życiu skrupulatnie postępują według zasad i prawideł.
Jak pani oceniłaby poziom empatii Polaków?
– Według badań Williama Chopika z Michigan State University, w 2016 roku Ameryka była na 6 miejscu w pierwszej dziesiątce najbardziej empatycznych krajów na świecie. Niestety, Polska na 63 przebadane kraje na świecie, zajęła 60 pozycję. To bardzo smutne i niebezpieczne. Być może to także jest przyczyna wielu różnych konfliktów w naszym życiu społecznym. Najwyższy czas, abyśmy w Polsce nie tylko mówili o empatii, ale zaczęli ją także rozwijać, począwszy od maleńkich dzieci już w przedszkolach i skończywszy na dorosłych. Z naszego akademickiego podwórka mogę potwierdzić na podstawie licznych polskich badań, że poziom empatii u studentów medycyny i młodych lekarzy obniża się. To jest czerwone światło dla władz uniwersytetów medycznych, aby podjęły kroki w kierunku tworzenia warsztatów rozwoju empatii w szkoleniu przed dyplomowym i podyplomowym. Efekty takich szkoleń będą z korzyścią dla nich samych i dla nas wszystkich.
Jak można wzmocnić poziom empatii?
– Na to pytanie nie odpowiem wyczerpująco jako lekarz. Korzystam jednak z okazji, aby opowiedzieć o muzeoterapii – najnowszej metodzie rozwijania empatii, która jednocześnie jest stosowana przez lekarzy, jako terapia wspomagająca leczenie klasyczne, która oferuje wyjątkowe korzyści. Z najnowszych badań z 2021 roku dowiadujemy się, że w Kanadzie, Francji, Wielkiej Brytanii, Australii, Belgii zastosowano muzeoterapię do leczenia bardzo wielu przewlekłych, ciężkich chorób włącznie z rakiem, chorobami układu sercowo- naczyniowego, chorobą Alzheimera, Parkinsona itd. Efekty muzeoterapii okazały się tak korzystne, że rządy tych krajów postanowiły sfinansować tę terapię wprowadzając... muzea na receptę. Lekarz na recepcie wypisuje wizytę w muzeum. Pacjent nie płaci za bilet, a nadto czeka tam na niego arteterapeuta, prowadzący terapię poprzez sztukę. Zmniejsza się wówczas ból, lęk, cierpienie, bezsenność, objawy depresyjne, zaś u chorych z chorobą Alzheimera i Parkinsona poprawiają się funkcje poznawcze i pamięć. I właśnie muzeoterapia jest tam także wykorzystywana do podniesienia poziomu empatii u studentów medycyny. Jest to innowacyjne podejście do uczenia się zawodów medycznych, które może budować umiejętności kliniczne, sprzyjać rozwojowi osobistemu i wspierać rozwój zawodowy. Muzeoterapia uczy aktywnego słuchania, komunikacji, empatii, refleksji, świadomości uprzedzeń. Zachęca do dyskusji, jednocześnie budując społeczność wśród osób uczących się w dziedzinie medycyny i innych zawodów medycznych.
Co możemy sami zrobić, żeby zwiększyć empatię i zmniejszyć poziom stresu?
– Aby zmniejszyć poziom stresu, trzeba zmieniać swoje przekonania z negatywnych na pozytywne. Podam to na przykładzie choroby nowotworowej. Jeśli dowiadujemy się, że mamy raka, to natychmiast jesteśmy w stanie stresu niekontrolowanego. Wtedy powtarzamy, jak mantry: nie dam rady, umrę, to jest straszne. Wówczas organizm wydziela ogromne ilości hormonów stresu: adrenaliny i kortyzolu. Kortyzol zaczyna niszczyć układ immunologiczny, który w walce z chorobą nowotworową odgrywa jedną z kluczowych ról. Nasze myśli depresyjne potęgują katastroficzne myślenie i utrudniają podjęcie decyzji w najprostszych sprawach. Tymczasem chodzi o to, by ze stresu niekontrolowanego przejść w stan stresu kontrolowanego. Zmieniamy wówczas przekonania i mówimy: dam radę, chcę dożyć jutra, zrobię wszystko, żeby sobie pomóc. Będę przyjmować leki i zgodzę się na każdą terapię zaproponowaną mi przez lekarza, ale…do tego jeszcze dołożę wiele różnych sposobów radzenia sobie ze stresem, które spowodują, że stężenia kortyzolu i adrenaliny będą malały i w ten sposób zwiększę szanse na powrót do zdrowia. W stresie kontrolowanym, kiedy powtarzam – dam radę, stężenie kortyzolu zmniejsza się nawet dziesięciokrotnie.
Jesteśmy sami swoimi lekarzami...
– W dobie nowoczesnej medycyny, nie chodzi o to, aby samemu się uleczyć. Niemniej jednak, po dodaniu do leczenia klasycznego wielu różnych metod radzenia sobie ze stresem, możemy znacząco poprawić stan naszego zdrowia. Takie terapie wspomagające, jak: muzeoterapia, koloroterapia, aromaterapia, arteterapia, lasoterapia, medytacja, modlitwa, joga, wizualizacja, śmiechoterapia i wiele jeszcze innych, mają już potwierdzenie skuteczności w badaniach naukowych.
Można je zalecić pacjentowi, jak leki przepisane na recepcie?
– Tak, od pacjenta będzie zależało, którą metodę wybierze dla siebie. Na przykład 20 minut słuchania muzyki relaksacyjnej – na przykład muzyki Mozarta – zmniejsza stężenie kortyzolu, zwiększa wydzielanie dopaminy w mózgu i liczbę komórek NK w układzie immunologicznym, zmniejsza ból i lęk. 40–minutowy spacer po lesie zmniejsza stężenie kortyzolu, zaś wdychanie limonenu wydzielanego przez sosny działa przeciwrakowo, gdyż zwiększa liczbę komórek NK i limfocytów T. Kolor zielony wycisza, relaksuje, wzmacnia układ odpornościowy i układ krążenia. Najnowsze metody terapeutyczne, znane od 2-3 lat, to muzeoterapia, która zmniejsza ból, lęk, depresję, cierpienie, polepsza pamięć, kreatywność, empatię i integrację społeczną oraz ornitologia terapeutyczna.
Dodatkowych terapii wspomagających leczenie klasyczne o udowodnionym naukowo korzystnym znaczeniu jest wiele. W nowoczesnej medycynie na całym świecie zwraca się uwagę na dołączenie do terapii klasycznej wszelkich działań, wszechstronnie wspomagających, co określane jest terminem medycyna integracyjna.
Badania amerykańskie z 2020 roku dowiodły, że u pacjentów chorych na raka, którzy mają bardzo wysokie stężenia kortyzolu we krwi, wszelakie terapie, jak immunoterapia, hormonoterapia, chemioterapia, zabiegi chirurgiczne i inne, są… mało skuteczne. Wynika stąd, iż lekarze powinni wiedzieć, że bez zmniejszenia poziomu stresu, czyli obniżenia stężenia kortyzolu u pacjenta, najlepsze i najdroższe terapie mogą nie przynieść oczekiwanych rezultatów.
Stresów nie da się uniknąć, ale rozumiem już, jak ważne jest radzenie sobie z ich skutkami.
– Powinniśmy pamiętać, że przewlekły, niekontrolowany stres jest jak tlące się stale zarzewie pożaru. Przeprowadzenie pacjenta w stan stresu kontrolowanego jest podstawowym warunkiem terapeutycznego sukcesu lekarza.
Prof. dr. hab. n. med. Jośko-Ochojska jest lekarzem chorób wewnętrznych, neurofizjologiem, specjalistą zdrowia publicznego, przez 20 lat była kierownikiem Katedry i Zakładu Medycyny i Epidemiologii Środowiskowej w Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach. Jej głównym obszarem zainteresowań naukowych są medyczne aspekty stresu, prowadzące do powstawania i rozwoju wielu chorób.
Wywiad – przeprowadzony przez Agatę Pustułkę – opublikowano w „Gazecie Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach” 4/2023.
Przeczytaj także: „Mistrzowie Śląskiego Uniwersytetu Medycznego – prof. Lech Cierpka” i „75 lat Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach – wyzwania i rozwój”.