Prof. Dziki: Chirurdzy są naburmuszeni i wydaje im się, że są najlepsi

Udostępnij:
Jest takie powiedzenie, że Bogu nie wydaje się, że jest chirurgiem, a chirurgowi wydaje się że jest Bogiem. Prawie wszyscy chirurdzy są naburmuszeni i wydaje im się, że robią wszystko najlepiej. A tymczasem wyniki leczenia chirurgicznego w onkologii mamy jedne z najgorszych w Europie – mówi prof. Adam Dziki z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, członek Amerykańskiego Towarzystwa Chirurgiczngo oraz członek Królewskiego Brytyjskiego Towarzystwa Chirurgicznego.
W Polsce nie ma oceny jakości wykonywanych operacji chirurgicznych. Dlaczego?

Nikt nie jest tym zainteresowany, ani płatnik, ani resort zdrowia. Nie analizuje się jakości leczenia chirurgicznego. Nikt nie wie jaki ośrodek jest zły, a jaki dobry. Pacjenci nie mają szansy wiedzieć, w którym ośrodku mają największe szanse na wyleczenie, a gdzie takiej szansy nie ma. Oczywiście ośrodki same wiedzą, czy wykonują mało zabiegów z konkretnej dziedziny, czy więcej, ale te dane pozostają u nich. Nikt tego nie weryfikuje.

Czy w chirurgii można ocenić jakość?

Oczywiście. Jednym z kryteriów jest ocena preparatu wyciętego przez anatomopatologa. Można też analizować odsetek nieszczelności zespoleń, liczbę innych powikłań a przede wszystkim wyniki odległe. W niektórych krajach Europy Zachodniej powoływane są komisje do oceny jakości leczenia chirurgicznego i jest to normalne, że ocenia się, czy dany ośrodek może leczyć chirurgicznie poszczególne choroby onkologiczne. W Polsce się nawet o tym nie myśli. Chirurg ma poczucie, że zrobił wszystko bardzo dobrze i najlepiej na świecie. Nikt nie analizuje swoich wyników leczenia chirurgicznego.

Nie ma samokrytycyzmu wśród lekarzy?

Nie ma. Jest nawet takie powiedzenie, że Bogu nie wydaje się, że jest chirurgiem, a chirurgowi wydaje się że jest Bogiem. Prawie wszyscy chirurdzy są naburmuszeni i wydaje im się, że robią wszystko najlepiej. A tymczasem wyniki leczenia chirurgicznego w onkologii mamy jedne z najgorszych w Europie. W bogatych krajach Europy Zachodniej jest tak, że są specjalizacje wykonywanych zabiegów, w Polsce są specjaliści od wszystkiego. I to jest problem, bo nie można się znać i na chirurgii płuca, sutka i przewodu pokarmowego.

Jak to zmienić?

Najprostszym wyjściem z sytuacji byłoby ustanowienie liczby wykonywanych operacji, którą musi przeprowadzić dany ośrodek, aby uzyskać 100 procent płatności za nie. Jeśli nie wykonywałby określonej ilości - płatnik regulowałby na przykład jedynie 30 procent należności. I tak jest w innych krajach. Wtedy ordynator, który wie, że nie wykona określonej liczby operacji kieruje chorego do innego ośrodka. W Polsce tak nie jest, a przecież nie można powiedzieć, że przy przeprowadzeniu 2-3 zabiegów rocznie ma się doświadczenie niezbędne do podejmowania się operacji. Jednak w Polsce chirurdzy podejmują się wykonania wszystkiego, bo goni się za punktem i za pieniądzem z NFZ, podczas gdy chorego ma się w głębokim poważaniu.

Pan próbował to zmienić?

Tak, kiedy byłem prezesem Towarzystwa Chirurgów Polskich próbowaliśmy rozmawiać z NFZ i resortem zdrowia. Ale nasze argumenty obie instytucje pozostawały głuche.

A sami lekarze są tym zainteresowani?

Nie wiem, ale wiem, że jest zły system motywacji do samokształcenia i zdobywania punktów edukacyjnych, ponieważ nie ma żadnych sankcji za to, jeśli się ich nie uzyskuje. Interesujące konferencje i sympozja nie przyciągają lekarzy, bo właśnie nie ma mechanizmu, który spowodowałby ich samokształcenie. Sale świecą pustkami.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.