Raport "Wycena świadczeń w programach lekowych w chorobach autoimmunologicznych"
Autor: Aleksandra Lang
Data: 14.09.2019
Tagi: | Izabela Obarska, Marcin Stajszczyk |
- Dostępność polskich pacjentów do nowoczesnych terapii w chorobach autoimmunologicznych z roku na rok systematycznie poprawia się, ale tempo zmian jest zbyt wolne, dlatego dostęp nadal pozostaje na niskim poziomie w porównaniu do innych krajów europejskich - wynika z raportu "Wycena świadczeń w programach lekowych istotnym elementem budowy strategii zwiększania dostępu do innowacyjnych terapii w chorobach autoimmunizacyjnych" autorstwa Izabeli Obarskiej i Marcina Stajszczyka.
Najnowsze, wrześniowe obwieszczenie ministra zdrowia dotyczące wykazu leków refundowanych po raz kolejny poszerza liczbę cząsteczek dostępnych dla pacjentów w niektórych wskazaniach klinicznych, jednak bez podjęcia dodatkowych działań w obszarze finansowania świadczeń w programach lekowych może być trudno o istotne poszerzenie populacji chorych objętych innowacyjnym leczeniem, wynika z raportu "Wycena świadczeń w programach lekowych istotnym elementem budowy strategii zwiększania dostępu do innowacyjnych terapii w chorobach autoimmunizacyjnych" autorstwa Izabeli Obarskiej i Marcina Stajszczyka, popartego zgodnym stanowiskiem ekspertów klinicznych i organizacji pacjentów, którzy udzielili projektowi patronatu.
W krajach rozwiniętych zachorowalność i śmiertelność związana z chorobami autoimmunologicznymi zajmuje trzecie miejsce po chorobach onkologicznych i chorobach układu sercowo-naczyniowego. Niewłaściwie lub zbyt późno leczone choroby autoimmunologiczne prowadzą do niepełnosprawności oraz wykluczenia zawodowego i społecznego, a tym samym generują ogromne koszty pośrednie. Do chorób autoimmunologicznych o największym negatywnym zasięgu społecznym należą: stwardnienie rozsiane, nieswoiste choroby zapalne jelit (choroba Leśniowskiego-Crohna i wrzodziejące zapalenie jelita grubego), choroby zapalne stawów (reumatoidalne zapalenie stawów, młodzieńcze idiopatyczne zapalenie stawów, zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa, łuszczycowe zapalenie stawów, nieradiograficzna postać spondyloatropatii zapalnej) i łuszczyca.
Dane epidemiologiczne dotyczące chorób z autoimmunizacji wskazują, że szacowana łączna populacja pacjentów ze stwardnieniem rozsianym, nieswoistymi chorobami zapalnymi jelit, chorobami zapalnymi stawów oraz łuszczycą może przekraczać w Polsce 1,5 mln osób.
- Dostęp polskich pacjentów do innowacyjnych terapii, w tym leczenia biologicznego w chorobach przewlekłych o podłożu autoimmunizacyjnym jest bardzo niski. A priori ogranicza go sama formuła finansowania leczenia w ramach programów lekowych. Pacjent, aby móc otrzymać określony lek, musi spełnić restrykcyjne kryteria włączenia do programu lekowego, które niejednokrotnie są istotnie zawężone w stosunku do wskazań rejestracyjnych leku i rekomendacji towarzystw naukowych, a tym samym praktyki klinicznej w innych państwach Unii Europejskiej. Przyczyną wprowadzenia przed laty terapii innowacyjnych do lecznictwa zamkniętego były niski budżet na refundację i wysokie koszty terapii – mówi Izabela Obarska, ekspert systemu ochrony zdrowia, dyrektor Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji Ministerstwa Zdrowia w latach 2015-2017.
Na podstawie przyjętej w raporcie metodologii, w oparciu o dane publikowane przez NFZ, oszacowano, że w 2018 r. innowacyjnym leczeniem w ramach programów lekowych objętych było ok. 30% populacji chorych ze stwardnieniem rozsianym, ok. 9,5% z chorobą Leśniowskiego-Crohna, 1,6% z wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego, niewiele ponad 1,5% z reumatoidalnym zapaleniem stawów, ok. 10% z młodzieńczym idiopatycznym zapaleniem stawów, ok. 1,8% z zesztywniającym zapaleniem stawów kręgosłupa, ok. 1,1% z łuszczycowym zapaleniem stawów oraz ok. 0,1% całkowitej populacji chorych z łuszczycą, w tym ok. 0,5% populacji z postacią umiarkowaną do ciężkiej.
- Liczby te pokazują, że mamy jeszcze sporo do nadrobienia w stosunku do innych krajów, w których odsetek pacjentów stosujących innowacyjne, skuteczne terapie wynosi w zależności od wskazania klinicznego od kilkunastu do kilkudziesięciu procent, nierzadko znacznie przekraczając 50-60%. Jak widać, stosunkowo najlepszą dostępność w Polsce do leczenia w programach lekowych mają chorzy ze stwardnieniem rozsianym, choć dalej jest ona dużo niższa niż na świecie, a zdecydowanie gorszą z nieswoistymi zapaleniami jelit, chorobami zapalnymi stawów i łuszczycą – komentuje dr Marcin Stajszczyk, kierownik Oddziału Reumatologii i Chorób Autoimmunologicznych Śląskiego Centrum Reumatologii w Ustroniu, przewodniczący Komisji ds. Polityki Zdrowotnej i Programów Lekowych Polskiego Towarzystwa Reumatologicznego.
Zdaniem ekspertów klinicznych, w tym konsultantów krajowych w dziedzinie neurologii, reumatologii, gastroenterologii i dermatologii, niedoszacowanie kontraktów na leki nie jest jedyną przyczyną niskiej dostępności pacjentów do innowacyjnego leczenia w Polsce. Równie ważne są braki kadry medycznej, nieadekwatna do rzeczywistych wydatków ponoszonych przez ośrodki wycena kosztów prowadzenia programów lekowych, a także coraz większe obciążenia biurokratyczne, które mogą zniechęcać zarówno dyrektorów placówek, jak i samych lekarzy do prowadzenia programów lekowych i pogłębiać w ten sposób problem dostępności polskich pacjentów do leczenia. Kierownicy klinik i oddziałów realizujących programy lekowe mówią wręcz w odniesieniu do liczby pacjentów w poszczególnych ośrodkach o zjawisku szklanego sufitu, którego przebicie nie będzie możliwe bez należytego wynagradzania pracy personelu medycznego. To z kolei nie będzie możliwe bez urealnienia kosztów realizacji programów lekowych przez szpitale. Ich zdaniem obejmowanie refundacją kolejnych biologicznych leków biopodobnych w ramach programów lekowych i związane z tym znaczące obniżenie kosztów terapii otwiera pole nie tylko do refundacji kolejnych innowacyjnych cząsteczek, lecz także do wzrostu wyceny świadczeń oraz być może wypracowania nowego modelu ich finansowania, czego efektem będzie poszerzenie leczonej populacji pacjentów.
Finansowanie leczenia w programach lekowych obejmuje koszt leków zwracany szpitalom zgodnie z fakturą zakupu oraz oddzielnie koszt udzielanych świadczeń – wizyt ambulatoryjnych i hospitalizacji, a także wykonanych badań diagnostycznych. Wizyty ambulatoryjne i hospitalizacje finansowane są zgodnie z wyceną z katalogu świadczeń za każde zrealizowane świadczenie, natomiast badania diagnostyczne w postaci rocznego ryczałtu, którego wartość jest różna w różnych programach lekowych. Teoretycznie wycena tych świadczeń powinna odzwierciedlać realne koszty ponoszone przez szpitale, ale w większości przypadków tak nie jest – mówił dr Stajszczyk.
Dane przedstawione w raporcie potwierdzają, że w większości analizowanych programów lekowych obciążenia szpitala związane z kosztami diagnostyki są dużo wyższe niż finansowanie, które zapewnia Narodowy Fundusz Zdrowia, co wprost oznacza stratę dla szpitala. Trudno się zatem dziwić, że zarządzający placówkami mogą niezbyt chętnie angażować się w zwiększanie liczby pacjentów w programach lekowych, a w skrajnych przypadkach wręcz rezygnują z ich realizacji.
- W raporcie zawarto propozycję podniesienia ryczałtu za diagnostykę w przypadkach, w których jego wartość nie rekompensuje realnych kosztów ponoszonych przez świadczeniodawców oraz zaproponowano wprowadzenie świadczenia obejmującego kwalifikację pacjenta do programu lekowego rozliczanego bez względu na jego ostateczną kwalifikację. Całkowity dodatkowy koszt płatnika wynikający z przedstawionych w raporcie obliczeń dotyczących wyceny diagnostyki wyniósłby ok. 13 mln 422 tys. zł, z czego zdecydowana większość przypada na programy lekowe dla chorych ze stwardnieniem rozsianym, a w przypadku pozostałych programów lekowych w gastroenterologii, reumatologii i dermatologii stanowiłby ok. 650 tys. zł, odnosząc się do danych z 2018 r. – twierdzi Obarska.
Ponadto autorzy raportu przedstawili nową koncepcję finansowania świadczeń opieki zdrowotnej w programach lekowych, mającą na celu zwiększenie dostępności pacjentów do leczenia.
- W przypadku świadczenia – przyjęcie pacjenta w trybie ambulatoryjnym związane z wykonaniem programu, proponujemy podniesienie wyceny świadczenia z dotychczasowych 108,16 do 162,24 oraz wprowadzenie rocznego ryczałtu za przyjęcie pacjenta w trybie ambulatoryjnym w wysokości odpowiadającej 12-krotności nowej wyceny porady ambulatoryjnej, tj. 1946,88, a w przypadku świadczenia – hospitalizacja w trybie jednodniowym związana z wykonaniem programu, podniesienie wyceny świadczenia z dotychczasowych 486,72 do 730,08. W przypadku obu typów świadczeń – przeznaczenie zwyżki wyceny świadczenia na dodatkowe wynagrodzenie dla lekarzy prowadzących i pozostałego personelu szpitala, biorącego udział w realizacji i rozliczaniu świadczeń w ramach programów lekowych – twierdzi Izabela Obarska, przedstawiając główne rekomendacje raportu.
- Zakładamy, że rozliczenie rocznego ryczałtu za przyjęcie pacjenta w trybie ambulatoryjnym w wysokości odpowiadającej 12-krotności nowej wyceny porady ambulatoryjnej mogłoby dotyczyć wyłącznie tych świadczeniobiorców, u których stosowane są leki w postaci doustnej lub podskórnej, których podanie lub wydanie nie wymaga przyjęcia pacjenta w trybie hospitalizacji jednodniowej i tego typu świadczenie nie było u niego rozliczone w okresie sprawozdania ryczałtu ambulatoryjnego. Chcemy premiować te ośrodki, które przenoszą ciężar opieki nad pacjentami w programach lekowych do ambulatorium – dodaje Obarska.
Zdaniem prof. Danuty Ryglewicz, byłej konsultant krajowej w dziedzinie neurologii, wprowadzenie ryczałtu za przyjęcie pacjenta w trybie ambulatoryjnym może pozwolić na uniknięcie comiesięcznych przyjęć pacjenta w trybie ambulatoryjnym w celu podniesienia rocznej wielkości świadczenia, zmniejszenie ilości nieuzasadnionych hospitalizacji w trybie jednodniowym i zmniejszenie obciążenia lekarzy. Umożliwi to indywidualne podejście do leczenia każdego pacjenta i może zmniejszyć kolejkę oczekujących.
Jednocześnie podniesienie wyceny przyjęcia pacjenta w trybie ambulatoryjnym i hospitalizacji w trybie jednodniowym, zdaniem prof. Marka Brzosko, konsultanta krajowego w dziedzinie reumatologii, może pozwolić na wprowadzenie wynagrodzenia dla personelu prowadzącego programy lekowe i zatrudnienie dodatkowego personelu na potrzeby realizacji tych świadczeń, co będzie skutkowało zwiększeniem ilości leczonych pacjentów i zmniejszenie kolejek oczekujących. Największym wyzwaniem, zdaniem autorów i ekspertów klinicznych biorących udział w pracach nad raportem, może być zmobilizowanie osób zarządzających podmiotami leczniczymi do wynagradzania personelu medycznego za prowadzenie pacjentów w programach lekowych.
- Trudne byłoby zapewne zapisanie tego w akcie prawnym i zobligowanie w ten sposób wszystkich podmiotów do premiowania swojego personelu. Można się jednak zastanowić nad tym, w jaki sposób zachęcić do tego podmioty lecznicze – powiedziała Obarska.
- Świadczeniodawcy, którzy prowadzą leczenie dużej liczby pacjentów w ramach programów lekowych, co niewątpliwie jest miernikiem jakości leczenia i kompleksowej opieki nad pacjentem, mogliby zostać przez płatnika dodatkowo wynagradzani. Taki sposób premiowania mógłby stanowić zachętę dla zarządzających do systematycznego zwiększania liczby leczonych pacjentów poprzez dodatkowe wynagrodzenie pracy swojego personelu medycznego. Pozyskane przez szpital w wyniku mechanizmu premiowego środki finansowe mogłyby następnie zostać wykorzystane na podniesienie wynagrodzenia wszystkich grup zawodowych w tej jednostce. Mechanizm premiujący podmioty lecznicze za leczenie większej liczby pacjentów w programach lekowych mógłby polegać na wprowadzeniu współczynnika korygującego do świadczeń w rodzaju ambulatoryjna opieka specjalistyczna oraz leczenie szpitalne, podnoszącego wycenę grup JGP oraz wielkość ryczałtu w tych dziedzinach, w których szpital realizuje leczenie w ramach programów lekowych – zaproponował dr Stajszczyk.
- W ostatnim okresie NFZ wprowadził już zarządzenie premiujące świadczeniodawców za zwiększenie dostępności pacjentów do diagnostyki obrazowej, tym bardziej więc powinien być skłonny do premiowania szpitali za zwiększanie dostępu do skutecznego leczenia, ponieważ to ono pozwala dopiero osiągnąć ostateczny cel zdrowotny – dodała Obarska.
Pierwsze efekty pracy ekspertów klinicznych w ramach projektu nad zmianą wyceny świadczeń w programach lekowych możemy zobaczyć już dziś pod postacią nowego sposobu rozliczania porady ambulatoryjnej w programie lekowym B.29 oraz B.46, wprowadzonym Zarządzeniem Prezesa NFZ nr 100/2019/DGL z 2 sierpnia 2019 r. Z inicjatywy członków Polskiego Towarzystwa Neurologicznego i ówczesnej konsultant krajowej w dziedzinie neurologii w programach lekowych B.29 i B.46 wprowadzono możliwość rozliczenia przyjęcia pacjenta w trybie ambulatoryjnym w wysokości 3-krotności pojedynczej wizyty, tj. 324,48 zł (sprawozdanie nowego typu wizyty może nastąpić raz na 3 miesiące u pacjentów ze stwardnieniem rozsianym, u których po kompleksowej ocenie stanu zdrowia możliwe jest wyznaczenie kolejnego terminu wizyty za 3 miesiące) oraz podniesiono wartość ryczałtu za diagnostykę do wysokości 1671,00 zł.
- Obie te zmiany, aczkolwiek dalece niewystarczające w odniesieniu do przedstawionych w raporcie danych i potrzeb, świadczą o tym, że płatnik publiczny dostrzega problem nieadekwatnej wyceny świadczeń w programach lekowych i jest gotowy do zmian – zauważyła Izabela Obarska. - Wspólne działania wielu środowisk klinicznych i organizacji pacjentów są teraz potrzebne, żeby przekonać MZ i NFZ do podjęcia bardziej zdecydowanych kroków – dodała.
Dodatkowa rekomendacja raportu niedotycząca wyceny świadczeń, a wynikająca z przeanalizowanych danych, dotyczy ograniczeń czasu leczenia w większości programów lekowych. Z danych NFZ wynika, że średni aktywny czas leczenia pacjenta w odniesieniu do pełnego roku w poszczególnych wskazaniach klinicznych w programach lekowych w 2018 r. wynosił 70% u pacjentów ze stwardnieniem rozsianym, 50% u pacjentów z chorobą Leśniowskiego-Crohna, 40% u pacjentów z wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego, 60% u pacjentów z chorobami zapalnymi stawów oraz 50% u pacjentów z łuszczycą.
- Zauważyliśmy, że im krótszy czas leczenia w programie, tym oczywiście krótszy średni czas terapii pacjenta w ciągu roku, ale nawet brak tych ograniczeń nie powoduje, że średni czas leczenia jest bliski 100%, czyli pełnych 12 miesięcy. Taka sytuacja ma miejsce u pacjentów ze stwardnieniem rozsianym, którzy mogą być leczeni w programach lekowych bezterminowo i o przerywaniu terapii u nich decydują względy medyczne i losowe, a średni czas terapii to 70%. Dane przedstawione w raporcie, odnoszące się do średniego czasu leczenia pacjentów w odniesieniu do pełnego roku w pozostałych programach lekowych, pokazują, że utrzymywanie administracyjnych ograniczeń w tym względzie w gastroenterologii, reumatologii i dermatologii może nie przynosić płatnikowi znaczących oszczędności, a tracą na tym pacjenci, którzy nie są leczeni zgodnie z aktualną wiedzą medyczną. Po zniesieniu rzeczonych ograniczeń wzrost średniego czasu leczenie w tych wskazaniach klinicznych może być mniejszy niż mogłoby się wydawać, co być może powstrzymuje ministerstwo przed uwolnieniem czasu terapii z uwagi na potencjalny wzrost kosztów dla płatnika – podkreśla
dr Stajszczyk.
- Przerywanie skutecznego leczenia ze względów niemedycznych może paradoksalnie skutkować większymi kosztami dla płatnika w najbliższym czasie, ponieważ dotyczy najczęściej najtańszych leków biologicznych, których skuteczność po nawrocie choroby i ponownym ich włączeniu może być mniejsza. Będzie to skutkowało koniecznością zmiany terapii na droższą i wyższym kosztem dla budżetu NFZ, dlatego minister zdrowia powinien rozważyć również możliwość usunięcia barier administracyjnych określających czas leczenia w wymienionych programach lekowych, co może doprowadzić do wymiernych korzyści nie tylko dla pacjentów, ale także płatnika publicznego – podsumowują autorzy raportu.
Jeśli chcesz ściągnąć raport, kliknij w: "Wycena świadczeń w programach lekowych istotnym elementem budowy strategii zwiększania dostępu do innowacyjnych terapii w chorobach autoimmunizacyjnych".
W krajach rozwiniętych zachorowalność i śmiertelność związana z chorobami autoimmunologicznymi zajmuje trzecie miejsce po chorobach onkologicznych i chorobach układu sercowo-naczyniowego. Niewłaściwie lub zbyt późno leczone choroby autoimmunologiczne prowadzą do niepełnosprawności oraz wykluczenia zawodowego i społecznego, a tym samym generują ogromne koszty pośrednie. Do chorób autoimmunologicznych o największym negatywnym zasięgu społecznym należą: stwardnienie rozsiane, nieswoiste choroby zapalne jelit (choroba Leśniowskiego-Crohna i wrzodziejące zapalenie jelita grubego), choroby zapalne stawów (reumatoidalne zapalenie stawów, młodzieńcze idiopatyczne zapalenie stawów, zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa, łuszczycowe zapalenie stawów, nieradiograficzna postać spondyloatropatii zapalnej) i łuszczyca.
Dane epidemiologiczne dotyczące chorób z autoimmunizacji wskazują, że szacowana łączna populacja pacjentów ze stwardnieniem rozsianym, nieswoistymi chorobami zapalnymi jelit, chorobami zapalnymi stawów oraz łuszczycą może przekraczać w Polsce 1,5 mln osób.
- Dostęp polskich pacjentów do innowacyjnych terapii, w tym leczenia biologicznego w chorobach przewlekłych o podłożu autoimmunizacyjnym jest bardzo niski. A priori ogranicza go sama formuła finansowania leczenia w ramach programów lekowych. Pacjent, aby móc otrzymać określony lek, musi spełnić restrykcyjne kryteria włączenia do programu lekowego, które niejednokrotnie są istotnie zawężone w stosunku do wskazań rejestracyjnych leku i rekomendacji towarzystw naukowych, a tym samym praktyki klinicznej w innych państwach Unii Europejskiej. Przyczyną wprowadzenia przed laty terapii innowacyjnych do lecznictwa zamkniętego były niski budżet na refundację i wysokie koszty terapii – mówi Izabela Obarska, ekspert systemu ochrony zdrowia, dyrektor Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji Ministerstwa Zdrowia w latach 2015-2017.
Na podstawie przyjętej w raporcie metodologii, w oparciu o dane publikowane przez NFZ, oszacowano, że w 2018 r. innowacyjnym leczeniem w ramach programów lekowych objętych było ok. 30% populacji chorych ze stwardnieniem rozsianym, ok. 9,5% z chorobą Leśniowskiego-Crohna, 1,6% z wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego, niewiele ponad 1,5% z reumatoidalnym zapaleniem stawów, ok. 10% z młodzieńczym idiopatycznym zapaleniem stawów, ok. 1,8% z zesztywniającym zapaleniem stawów kręgosłupa, ok. 1,1% z łuszczycowym zapaleniem stawów oraz ok. 0,1% całkowitej populacji chorych z łuszczycą, w tym ok. 0,5% populacji z postacią umiarkowaną do ciężkiej.
- Liczby te pokazują, że mamy jeszcze sporo do nadrobienia w stosunku do innych krajów, w których odsetek pacjentów stosujących innowacyjne, skuteczne terapie wynosi w zależności od wskazania klinicznego od kilkunastu do kilkudziesięciu procent, nierzadko znacznie przekraczając 50-60%. Jak widać, stosunkowo najlepszą dostępność w Polsce do leczenia w programach lekowych mają chorzy ze stwardnieniem rozsianym, choć dalej jest ona dużo niższa niż na świecie, a zdecydowanie gorszą z nieswoistymi zapaleniami jelit, chorobami zapalnymi stawów i łuszczycą – komentuje dr Marcin Stajszczyk, kierownik Oddziału Reumatologii i Chorób Autoimmunologicznych Śląskiego Centrum Reumatologii w Ustroniu, przewodniczący Komisji ds. Polityki Zdrowotnej i Programów Lekowych Polskiego Towarzystwa Reumatologicznego.
Zdaniem ekspertów klinicznych, w tym konsultantów krajowych w dziedzinie neurologii, reumatologii, gastroenterologii i dermatologii, niedoszacowanie kontraktów na leki nie jest jedyną przyczyną niskiej dostępności pacjentów do innowacyjnego leczenia w Polsce. Równie ważne są braki kadry medycznej, nieadekwatna do rzeczywistych wydatków ponoszonych przez ośrodki wycena kosztów prowadzenia programów lekowych, a także coraz większe obciążenia biurokratyczne, które mogą zniechęcać zarówno dyrektorów placówek, jak i samych lekarzy do prowadzenia programów lekowych i pogłębiać w ten sposób problem dostępności polskich pacjentów do leczenia. Kierownicy klinik i oddziałów realizujących programy lekowe mówią wręcz w odniesieniu do liczby pacjentów w poszczególnych ośrodkach o zjawisku szklanego sufitu, którego przebicie nie będzie możliwe bez należytego wynagradzania pracy personelu medycznego. To z kolei nie będzie możliwe bez urealnienia kosztów realizacji programów lekowych przez szpitale. Ich zdaniem obejmowanie refundacją kolejnych biologicznych leków biopodobnych w ramach programów lekowych i związane z tym znaczące obniżenie kosztów terapii otwiera pole nie tylko do refundacji kolejnych innowacyjnych cząsteczek, lecz także do wzrostu wyceny świadczeń oraz być może wypracowania nowego modelu ich finansowania, czego efektem będzie poszerzenie leczonej populacji pacjentów.
Finansowanie leczenia w programach lekowych obejmuje koszt leków zwracany szpitalom zgodnie z fakturą zakupu oraz oddzielnie koszt udzielanych świadczeń – wizyt ambulatoryjnych i hospitalizacji, a także wykonanych badań diagnostycznych. Wizyty ambulatoryjne i hospitalizacje finansowane są zgodnie z wyceną z katalogu świadczeń za każde zrealizowane świadczenie, natomiast badania diagnostyczne w postaci rocznego ryczałtu, którego wartość jest różna w różnych programach lekowych. Teoretycznie wycena tych świadczeń powinna odzwierciedlać realne koszty ponoszone przez szpitale, ale w większości przypadków tak nie jest – mówił dr Stajszczyk.
Dane przedstawione w raporcie potwierdzają, że w większości analizowanych programów lekowych obciążenia szpitala związane z kosztami diagnostyki są dużo wyższe niż finansowanie, które zapewnia Narodowy Fundusz Zdrowia, co wprost oznacza stratę dla szpitala. Trudno się zatem dziwić, że zarządzający placówkami mogą niezbyt chętnie angażować się w zwiększanie liczby pacjentów w programach lekowych, a w skrajnych przypadkach wręcz rezygnują z ich realizacji.
- W raporcie zawarto propozycję podniesienia ryczałtu za diagnostykę w przypadkach, w których jego wartość nie rekompensuje realnych kosztów ponoszonych przez świadczeniodawców oraz zaproponowano wprowadzenie świadczenia obejmującego kwalifikację pacjenta do programu lekowego rozliczanego bez względu na jego ostateczną kwalifikację. Całkowity dodatkowy koszt płatnika wynikający z przedstawionych w raporcie obliczeń dotyczących wyceny diagnostyki wyniósłby ok. 13 mln 422 tys. zł, z czego zdecydowana większość przypada na programy lekowe dla chorych ze stwardnieniem rozsianym, a w przypadku pozostałych programów lekowych w gastroenterologii, reumatologii i dermatologii stanowiłby ok. 650 tys. zł, odnosząc się do danych z 2018 r. – twierdzi Obarska.
Ponadto autorzy raportu przedstawili nową koncepcję finansowania świadczeń opieki zdrowotnej w programach lekowych, mającą na celu zwiększenie dostępności pacjentów do leczenia.
- W przypadku świadczenia – przyjęcie pacjenta w trybie ambulatoryjnym związane z wykonaniem programu, proponujemy podniesienie wyceny świadczenia z dotychczasowych 108,16 do 162,24 oraz wprowadzenie rocznego ryczałtu za przyjęcie pacjenta w trybie ambulatoryjnym w wysokości odpowiadającej 12-krotności nowej wyceny porady ambulatoryjnej, tj. 1946,88, a w przypadku świadczenia – hospitalizacja w trybie jednodniowym związana z wykonaniem programu, podniesienie wyceny świadczenia z dotychczasowych 486,72 do 730,08. W przypadku obu typów świadczeń – przeznaczenie zwyżki wyceny świadczenia na dodatkowe wynagrodzenie dla lekarzy prowadzących i pozostałego personelu szpitala, biorącego udział w realizacji i rozliczaniu świadczeń w ramach programów lekowych – twierdzi Izabela Obarska, przedstawiając główne rekomendacje raportu.
- Zakładamy, że rozliczenie rocznego ryczałtu za przyjęcie pacjenta w trybie ambulatoryjnym w wysokości odpowiadającej 12-krotności nowej wyceny porady ambulatoryjnej mogłoby dotyczyć wyłącznie tych świadczeniobiorców, u których stosowane są leki w postaci doustnej lub podskórnej, których podanie lub wydanie nie wymaga przyjęcia pacjenta w trybie hospitalizacji jednodniowej i tego typu świadczenie nie było u niego rozliczone w okresie sprawozdania ryczałtu ambulatoryjnego. Chcemy premiować te ośrodki, które przenoszą ciężar opieki nad pacjentami w programach lekowych do ambulatorium – dodaje Obarska.
Zdaniem prof. Danuty Ryglewicz, byłej konsultant krajowej w dziedzinie neurologii, wprowadzenie ryczałtu za przyjęcie pacjenta w trybie ambulatoryjnym może pozwolić na uniknięcie comiesięcznych przyjęć pacjenta w trybie ambulatoryjnym w celu podniesienia rocznej wielkości świadczenia, zmniejszenie ilości nieuzasadnionych hospitalizacji w trybie jednodniowym i zmniejszenie obciążenia lekarzy. Umożliwi to indywidualne podejście do leczenia każdego pacjenta i może zmniejszyć kolejkę oczekujących.
Jednocześnie podniesienie wyceny przyjęcia pacjenta w trybie ambulatoryjnym i hospitalizacji w trybie jednodniowym, zdaniem prof. Marka Brzosko, konsultanta krajowego w dziedzinie reumatologii, może pozwolić na wprowadzenie wynagrodzenia dla personelu prowadzącego programy lekowe i zatrudnienie dodatkowego personelu na potrzeby realizacji tych świadczeń, co będzie skutkowało zwiększeniem ilości leczonych pacjentów i zmniejszenie kolejek oczekujących. Największym wyzwaniem, zdaniem autorów i ekspertów klinicznych biorących udział w pracach nad raportem, może być zmobilizowanie osób zarządzających podmiotami leczniczymi do wynagradzania personelu medycznego za prowadzenie pacjentów w programach lekowych.
- Trudne byłoby zapewne zapisanie tego w akcie prawnym i zobligowanie w ten sposób wszystkich podmiotów do premiowania swojego personelu. Można się jednak zastanowić nad tym, w jaki sposób zachęcić do tego podmioty lecznicze – powiedziała Obarska.
- Świadczeniodawcy, którzy prowadzą leczenie dużej liczby pacjentów w ramach programów lekowych, co niewątpliwie jest miernikiem jakości leczenia i kompleksowej opieki nad pacjentem, mogliby zostać przez płatnika dodatkowo wynagradzani. Taki sposób premiowania mógłby stanowić zachętę dla zarządzających do systematycznego zwiększania liczby leczonych pacjentów poprzez dodatkowe wynagrodzenie pracy swojego personelu medycznego. Pozyskane przez szpital w wyniku mechanizmu premiowego środki finansowe mogłyby następnie zostać wykorzystane na podniesienie wynagrodzenia wszystkich grup zawodowych w tej jednostce. Mechanizm premiujący podmioty lecznicze za leczenie większej liczby pacjentów w programach lekowych mógłby polegać na wprowadzeniu współczynnika korygującego do świadczeń w rodzaju ambulatoryjna opieka specjalistyczna oraz leczenie szpitalne, podnoszącego wycenę grup JGP oraz wielkość ryczałtu w tych dziedzinach, w których szpital realizuje leczenie w ramach programów lekowych – zaproponował dr Stajszczyk.
- W ostatnim okresie NFZ wprowadził już zarządzenie premiujące świadczeniodawców za zwiększenie dostępności pacjentów do diagnostyki obrazowej, tym bardziej więc powinien być skłonny do premiowania szpitali za zwiększanie dostępu do skutecznego leczenia, ponieważ to ono pozwala dopiero osiągnąć ostateczny cel zdrowotny – dodała Obarska.
Pierwsze efekty pracy ekspertów klinicznych w ramach projektu nad zmianą wyceny świadczeń w programach lekowych możemy zobaczyć już dziś pod postacią nowego sposobu rozliczania porady ambulatoryjnej w programie lekowym B.29 oraz B.46, wprowadzonym Zarządzeniem Prezesa NFZ nr 100/2019/DGL z 2 sierpnia 2019 r. Z inicjatywy członków Polskiego Towarzystwa Neurologicznego i ówczesnej konsultant krajowej w dziedzinie neurologii w programach lekowych B.29 i B.46 wprowadzono możliwość rozliczenia przyjęcia pacjenta w trybie ambulatoryjnym w wysokości 3-krotności pojedynczej wizyty, tj. 324,48 zł (sprawozdanie nowego typu wizyty może nastąpić raz na 3 miesiące u pacjentów ze stwardnieniem rozsianym, u których po kompleksowej ocenie stanu zdrowia możliwe jest wyznaczenie kolejnego terminu wizyty za 3 miesiące) oraz podniesiono wartość ryczałtu za diagnostykę do wysokości 1671,00 zł.
- Obie te zmiany, aczkolwiek dalece niewystarczające w odniesieniu do przedstawionych w raporcie danych i potrzeb, świadczą o tym, że płatnik publiczny dostrzega problem nieadekwatnej wyceny świadczeń w programach lekowych i jest gotowy do zmian – zauważyła Izabela Obarska. - Wspólne działania wielu środowisk klinicznych i organizacji pacjentów są teraz potrzebne, żeby przekonać MZ i NFZ do podjęcia bardziej zdecydowanych kroków – dodała.
Dodatkowa rekomendacja raportu niedotycząca wyceny świadczeń, a wynikająca z przeanalizowanych danych, dotyczy ograniczeń czasu leczenia w większości programów lekowych. Z danych NFZ wynika, że średni aktywny czas leczenia pacjenta w odniesieniu do pełnego roku w poszczególnych wskazaniach klinicznych w programach lekowych w 2018 r. wynosił 70% u pacjentów ze stwardnieniem rozsianym, 50% u pacjentów z chorobą Leśniowskiego-Crohna, 40% u pacjentów z wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego, 60% u pacjentów z chorobami zapalnymi stawów oraz 50% u pacjentów z łuszczycą.
- Zauważyliśmy, że im krótszy czas leczenia w programie, tym oczywiście krótszy średni czas terapii pacjenta w ciągu roku, ale nawet brak tych ograniczeń nie powoduje, że średni czas leczenia jest bliski 100%, czyli pełnych 12 miesięcy. Taka sytuacja ma miejsce u pacjentów ze stwardnieniem rozsianym, którzy mogą być leczeni w programach lekowych bezterminowo i o przerywaniu terapii u nich decydują względy medyczne i losowe, a średni czas terapii to 70%. Dane przedstawione w raporcie, odnoszące się do średniego czasu leczenia pacjentów w odniesieniu do pełnego roku w pozostałych programach lekowych, pokazują, że utrzymywanie administracyjnych ograniczeń w tym względzie w gastroenterologii, reumatologii i dermatologii może nie przynosić płatnikowi znaczących oszczędności, a tracą na tym pacjenci, którzy nie są leczeni zgodnie z aktualną wiedzą medyczną. Po zniesieniu rzeczonych ograniczeń wzrost średniego czasu leczenie w tych wskazaniach klinicznych może być mniejszy niż mogłoby się wydawać, co być może powstrzymuje ministerstwo przed uwolnieniem czasu terapii z uwagi na potencjalny wzrost kosztów dla płatnika – podkreśla
dr Stajszczyk.
- Przerywanie skutecznego leczenia ze względów niemedycznych może paradoksalnie skutkować większymi kosztami dla płatnika w najbliższym czasie, ponieważ dotyczy najczęściej najtańszych leków biologicznych, których skuteczność po nawrocie choroby i ponownym ich włączeniu może być mniejsza. Będzie to skutkowało koniecznością zmiany terapii na droższą i wyższym kosztem dla budżetu NFZ, dlatego minister zdrowia powinien rozważyć również możliwość usunięcia barier administracyjnych określających czas leczenia w wymienionych programach lekowych, co może doprowadzić do wymiernych korzyści nie tylko dla pacjentów, ale także płatnika publicznego – podsumowują autorzy raportu.
Jeśli chcesz ściągnąć raport, kliknij w: "Wycena świadczeń w programach lekowych istotnym elementem budowy strategii zwiększania dostępu do innowacyjnych terapii w chorobach autoimmunizacyjnych".