Recepta na tańsze leki: zlikwidujmy listę refundacyjną

Udostępnij:
Po tym jak koncerny farmaceutyczne nie zdołały umieścić na liście refundacyjnej niektórych swoich specyfików: znacznie obniżyły ich cenę. Może zatem należałoby w ogóle zlikwidować listę? Bo wygląda na to, że w takiej formie, w jakiej funkcjonuje służy nie obniżaniu, a zawyżaniu cen leków.
Telewizja TVN podała, że singulair przed wejściem w życie w styczniu tego roku nowej ustawy kosztował ok. 115 zł. Pacjent płacił z tego jakieś 30-40 zł, resztę dopłacał w ramach refundacji NFZ. Lek wypadł z listy refundacyjnej. I co? Lek jest pełnopłatny, ale kosztuje pięć razy mniej niż rok temu. Tylko 24 złote. ''Fakty'' podały jeszcze przykłady wielu innych leków, które wypadły z listy refundowanej i nagle staniały kilkakrotnie, np. plavix.

Dlaczego? Bo pomysł robienia list refundacyjnych jest z gruntu rzeczy nietrafiony. W teorii listy miały służyć ochronie interesów podatnika. Żeby było tak, że państwo negocjuje jak najkorzystniejszą cenę zakupu leku z producentem (firmą farmaceutyczną), a następnie refunduje tylko te leki, które na listę wprowadziło, a za podobne produkty firm konkurencyjnych nie zrefunduje ani grosza. W teorii zasada ma służyć ochronie publicznego grosza.

A w praktyce? –Służy temu, że firmy farmaceutyczne cały swój wysiłek kierują nie na jak najlepsze ustawienie relacji z pacjentem, a na jak najlepsze dogadanie się z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia, którzy decydują o ostatecznym kształcie listy refundowanych – mówi Robert Gwiazdowski, ekspert Centrum im. Adama Smitha. Miejsce na tej liście oznacza, że konkurencji można śmiać się w nos. A strata tego miejsca? Z szacunku, dla urzędników i koncernów farmaceutycznych nie przytoczę listy leków, które staniały (czasem trzykrotnie) po wycofaniu z listy leków refundowanych. Ale sama lista nie służy obniżeniu cen zakupu leku. Lek refundowany to nie zawsze lek najtańszy dla pacjenta i budżetu.

-Posłużę się przykładem leków zawierających substancję czynną o nazwie amlodipini – tłumaczy Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. -Na rynku mamy kilka refundowanych leków z amlodipini. Jest też lek nierefundowany – i ma on cenę tak niską, że pacjent zapłaci za niego mniej niż za refundowany. Po prostu, firmy z listy refundacyjnej kasują podwójnie: po raz pierwszy to, co pacjent płaci w ramach współpłacenia, i po raz drugi – otrzymując refundację z NFZ. Ta firma, która niema na liście swojego produktu z amlodipini, obniżyła cenę do takiego poziomu, że pacjent zapłaci za nią najmniej – dodaje.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.