Sanepid bankrutem

Udostępnij:
– W razie zakażenia leżymy – mówią szefowie stacji sanepidu w województwie śląskim. Nie mają za co wysyłać pracowników na kontrole ani kupować odczynników do badań. Nie płacą za prąd, wodę i telefony. Nie prowadzą badań.
Dr Grzegorz Hudzik, wojewódzki inspektor sanitarny, zdecydował o zawieszeniu badań z powodu braku pieniędzy. – Nie mamy dosłownie na nic, poza pensjami – mówi.

– To katastrofa. Niezapłacone prąd, telefony, woda, materiały biurowe. Moi ludzie jeżdżą w teren na kontrole za własne pieniądze, a to nielegalne. Najbardziej bym zaoszczędził, gdybym im kazał siedzieć w domu, bo teraz każda czynność to jakiś koszt, czyli rosnący dług. U kolegów też nie lepiej. Jak płacą rachunki, to nie odprowadzają składek do ZUS, a to chyba jeszcze gorsze – skarży się szef jednej z powiatowych stacji.

Powodem dramatycznej sytuacji sanepidu są zmiany w ustawie o finansach publicznych, które przeforsował minister finansów. W instytucjach budżetowych, takich jak sanepid, zlikwidowano tzw. rachunki własne. Sanepidy gromadziły na nich pieniądze, które dostawały m.in.za szczepienia czy badania stanu wody czy kału.
– Zawsze się u nas żartowało, że sanepid na g... stoi, bo z badań kału mieliśmy najwięcej pieniędzy, bezpłatne były tylko dla uczniów – mówi szef stacji sanepidu w innym mieście.

Teraz nie ma powodu do żartów. Rachunki własne zlikwidowano. Stacje odsyłają wszystkie zarobione pieniądze do budżetu państwa. Jaka jest skala problemu? Śląski inspektorat dostawał do podziału między powiatowe stacje około 71,5 mln zł. Aż 90 proc. tej kwoty to pensje pracowników, które i tak od lat stoją w miejscu. Tylko 10 proc., czyli ponad 7 mln zł, to kwota na wydatki rzeczowe. Ta suma tylko w jednej trzeciej pokrywała koszty odczynników, utrzymania stacji, szkoleń i kontroli. Sanepidy trwały tylko dzięki temu, co dorabiały na badaniach – w województwie śląskim to około 14 mln zł.

Formalnie sanepidom nie odebrano tych pieniędzy, ale najpierw muszą je wysłać do budżetu państwa, by potem prosić o ich przysłanie z powrotem. Wniosek należy napisać do wojewody, który odsyła dokument do Ministerstwa Finansów. Ministerstwo odpowiada po 30 dniach.

Efekt jest taki: sanepidy otrzymały dopiero pieniądze za maj. Nie mają za co kupować materiałów do bieżącej pracy. Stacje powiatowe robią więc mniej badań, na których mogą zarobić, i koło się zamyka.
Jan Bondar, rzecznik głównego inspektora sanitarnego, uspokaja: – Minister finansów już się zgodził, by przyspieszyć wypłatę pieniędzy. Wkrótce problem zniknie.

– Nie zniknie, bo i tak pieniędzy będzie za mało. W zeszłym roku sanepidy w całej Polsce uzyskały dzięki badaniom 150 mln zł, a w tym roku Ministerstwo Finansów zaplanowało, że dostaną z powrotem tylko 91 mln. Bardzo dużo nam zabiorą – mówi „Gazecie” Anna Kamińska, działaczka „Solidarności”w sanepidzie.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.