Specjalista potrzebny od zaraz

Udostępnij:
W całej Polsce brakuje specjalistów z anestezjologii, geriatrii, medycyny ratunkowej i paliatywnej oraz patomorfologii. Są też regiony gdzie brakuje kardiologów i psychiatrów, szczególnie tych dziecięcych. Tej dziury nie da się szybko zasypać, bo młodzi lekarze wolą bardziej dochodowe specjalizacje. Ministerstwo Zdrowia przygotowało nieoficjalny raport, z którego wynika, jakich lekarzy w przyszłości może nam zabraknąć.
Jak wynika z wyliczeń Ministerstwa wkrótce będzie więcej kardiologów, pediatrów i chirurgów. W anestezjologii kształci się 900 lekarzy, co również może poprawić sytuację. Zabraknie jednak specjalistów z dziedziny medycyny ratunkowej i opieki paliatywnej. Tylko w samym województwie łódzkim brakuje aż 400 lekarzy o specjalności medycyny ratunkowej. Na Opolszczyźnie zaś dzisiaj pracuje ich zaledwie 28.
– To za mało, przydałoby się drugie tyle – twierdzi Marek Dryja, konsultant wojewódzki medycyny ratunkowej. – Jest to praca, którą uprawiają głównie pasjonaci.
W całej Polsce na specjalistów z dziedziny medycyny ratunkowej kształci się 100 osób.

Najgorzej jednak jest z geriatrią.
– Łatwo to wytłumaczyć, bo jest to specjalizacja trudna, nieopłacalna i niewdzięczna – mówi Andrzej Bunio, zastępca dyrektora ds. leczniczych Zespołu Szpitali w Kup, jedyny specjalista z geriatrii na Opolszczyźnie. – Lekarz, który ją wybierze, nie ma szans na otwarcie prywatnego gabinetu. Dla szpitali jest to również działalność deficytowa. Ministerstwo Zdrowia obiecuje od 5 lat, że podniesie geriatrom pensje. I na tym się kończy.

W całej Polsce kształcą się teraz w tym kierunku tylko 3 osoby. Resort zdrowia zapowiada, że sytuację ma poprawić m.in. powołanie Instytutu Geriatrii, który ma być centrum kształcenia, ale nie wiadomo kiedy ono powstanie.

Równie zerowym zainteresowaniem młodych lekarzy „cieszy się” medycyna paliatywna.
Nie pomógł nawet dodatek dla lekarzy wybierających deficytowe specjalizacje. Wynosi ok. 300 zł.

Ogromne braki kadrowe dotyczą też patomorfologów. – W regionie jest ich zaledwie kilku, bo to specyficzny zawód – podkreśla Roman Kolek, wicemarszałek województwa opolskiego. – Ci specjaliści są niezbędni. Oceniają np. wycinki pobrane od pacjentów pod kątem onkologicznym. Takich zleceń jest mnóstwo. Ponieważ patomorfologów brakuje, to ludzie muszą czekać na wynik po 2 tygodnie. W Niemczech dostają go od ręki.

– Te dziedziny są mniej atrakcyjne dla młodych lekarzy. Chodzi nie tylko o brak możliwości dorobienia sobie w prywatnym gabinecie czy szpitalu. Ale także o małe perspektywy rozwoju, lekarze tych specjalizacji szybko się wypalają – tłumaczy Adam Kozierkiewicz, ekspert ds. służby zdrowia.

Brak zainteresowania młodych lekarzy to jednak nie jedyna przyczyna. Widać to dobrze na przykładzie specjalizacji stomatologicznych. Najbardziej brakuje ortodontów, ale jednocześnie na tę specjalizację jest więcej chętnych niż miejsc – np. w województwie podlaskim chętnych było 15 na jedyne wolne miejsce. Mimo, że np. w Augustowie czy Kolnie nie ma żadnego ortodonty i pacjenci muszą jeździć na leczenie do Białegostoku.

– Dlatego podstawowym kryterium przyznawania miejsc na specjalizacje powinny być kolejki do lekarzy, które pokazują, jakich specjalistów brakuje – mówi prof. Jan Stasiewicz z Okręgowej Izby Lekarskiej w Białymstoku.

Podlasie to również region, gdzie najlepiej widać nierównomierny dostęp do specjalistów – o ile w Białymstoku nie ma z tym większych problemów, to już w szpitalach powiatowych sytuacja jest dramatyczna. W tym regionie są szpitale, gdzie zatrudniony jest tylko jeden anestezjolog (np. szpitale w Mońkach, Grajewie, Augustowie, Sokółce i Wysokim Mazowieckim), w efekcie czego wykonują one mało operacji. Nikt nie chce pracować na „prowincji”.

Źródła tej sytuacji sami lekarze postrzegają w systemie kształcenia.
– To konsultanci wojewódzcy i krajowi są tu największą barierą, bo to oni de facto wpływ na to które z ośrodków uzyska akredytację, a które nie – uważa Cezary Szary ze Stowarzyszenia Młodych Lekarzy. – A kryteria dla ośrodków, które chciałyby szkolić są tak wyśrubowane, że właściwie spełnić je mogą jedynie szpitale kliniczne, gdzie pracuje większość konsultantów wojewódzkich.

Mimo, że to właśnie szpitali powiatowych w Polsce jest najwięcej i to tam są największe braki kadrowe.
Samorząd lekarski od dawna postuluje, by akredytację przyznawać nie całościowo, ale poszczególnym oddziałom. – Powinien istnieć system akredytacji nie całościowej, ale umożliwiający danemu oddziałowi szkolenie w wykonywaniu konkretnej procedury, np. wycinania wyrostka. Największym błędem jest to, że lekarz można zrobić całą specjalizację będąc w jednym ośrodku – mówi Grzegorz Napiórkowski, były przewodniczący Komisji ds. Młodych Lekarzy przy Naczelnej Radzie Lekarskiej. – Z własnego doświadczenia wiem, że zmiana szpitala w czasie nauki specjalizacji jest bardzo cenna. Dzięki temu zyskujemy dodatkowe doświadczenia i wiedzę na temat pracy w innym zakładzie. System obowiązujący w Anglii wymaga co najmniej kilkukrotnej zmiany miejsca specjalizacji.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.