Straciliśmy rozum, choroby weneryczne wracają
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 10.03.2014
Źródło: BL
Postęp medycyny stępił naszą ostrożność: do Polski wracają choroby weneryczne. –Cierpieć na nie może już co trzeci Polak w młodym wieku – alarmują eksperci.
Skąd ten alarm? Tyle wskazują europejskie statystyki. W Unii Europejskiej co trzecia osoba w wieku od 15 do 24 lat cierpi na chorobę przenoszoną drogą kontaktu seksualnego. Taką jak AIDS, kiła, rzeżączka, wrzód weneryczny, nierzeżączkowe zapalenie cewki moczowej, ziarnica weneryczna pachwin, kłykciny kończyste, ziarniniak weneryczny oraz szereg chorób zakaźnych i pasożytniczych.
-A skoro wskazują to statystyki europejskie: można domniemywać, że i w Polsce odsetek chorób przenoszonych drogą płciową jest podobny – alarmuje prof. Andrzej Kaszuba, krajowy konsultant do spraw dermatologii i wenerologii. – Tyle, że u nas nie zliczamy przypadków chorób wenerycznych równie skrupulatnie jak na Zachodzie, nie mamy przez to twardych danych. Powinniśmy wrócić do systemu, w którym skrupulatnie je liczono i prowadzono skrupulatną prewencję – dodaje.
Zdaniem profesora Kaszuby, polskie statystyki są niewiarygodne. Ale niemożliwe jest, by odsetek chorych wenerycznie w Polsce był znacząco niższy niż w innych krajach Unii. Zwłaszcza że wenerolodzy nie tylko zza zachodnich, ale i wschodnich granic Polski alarmują o obserwowanym wzroście zachorowań na choroby weneryczne.
Zdaniem prof. Wojciecha Silnego, szefa Katedry i Klinika Dermatologii poznańskiego Uniwersytetu Medycznego, Polacy zwyczajnie się boją chorób wenerycznych. – Przestały być śmiertelne, w dużej mierze podlegają mechanizmowi samowyleczenia, nie stanowią zagrożenia dla życia – zauważa prof. Silny. – Polacy nie leczą się, ba… nawet nie diagnozują, a przez to zwiększa się w postępie geometrycznym grupa nosicieli. Będziemy z tym mieli ogromny problem – dodaje.
-A skoro wskazują to statystyki europejskie: można domniemywać, że i w Polsce odsetek chorób przenoszonych drogą płciową jest podobny – alarmuje prof. Andrzej Kaszuba, krajowy konsultant do spraw dermatologii i wenerologii. – Tyle, że u nas nie zliczamy przypadków chorób wenerycznych równie skrupulatnie jak na Zachodzie, nie mamy przez to twardych danych. Powinniśmy wrócić do systemu, w którym skrupulatnie je liczono i prowadzono skrupulatną prewencję – dodaje.
Zdaniem profesora Kaszuby, polskie statystyki są niewiarygodne. Ale niemożliwe jest, by odsetek chorych wenerycznie w Polsce był znacząco niższy niż w innych krajach Unii. Zwłaszcza że wenerolodzy nie tylko zza zachodnich, ale i wschodnich granic Polski alarmują o obserwowanym wzroście zachorowań na choroby weneryczne.
Zdaniem prof. Wojciecha Silnego, szefa Katedry i Klinika Dermatologii poznańskiego Uniwersytetu Medycznego, Polacy zwyczajnie się boją chorób wenerycznych. – Przestały być śmiertelne, w dużej mierze podlegają mechanizmowi samowyleczenia, nie stanowią zagrożenia dla życia – zauważa prof. Silny. – Polacy nie leczą się, ba… nawet nie diagnozują, a przez to zwiększa się w postępie geometrycznym grupa nosicieli. Będziemy z tym mieli ogromny problem – dodaje.