Szpitale publiczne mogą dorabiać

Udostępnij:
Nie ma przeciwwskazań, aby w obowiązującym systemie prawnym publiczne zakłady opieki zdrowotnej mogły pobierać opłaty za usługi wykraczające poza kontrakt z NFZ – przekonują eksperci Fundacji Lege Pharmaciae. Dlaczego więc tego nie robią?
Mecenas Paulina Kieszkowska-Knapik i aplikant radcowski Natalia Łojko z kancelarii Baker & McKenzie oraz prof. Michał Kulesza, kierownik Zakładu Nauki Administracji na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, autorzy opinii prawnej odnośnie do możliwości pobierania przez samodzielne publiczne zakłady opieki zdrowotnej opłat za udzielenie świadczenia zdrowotnego, nie mają wątpliwości, że prawo daje ubezpieczonym możliwość pokrywania kosztów świadczeń, które nie zostały ujęte w koszyku świadczeń gwarantowanych, są wykonywane poza limitem określonym w umowie z NFZ i mają wyższy standard od zakontraktowanego przez Fundusz.

„Z zestawienia przepisów ustawy o ZOZ-ach i znowelizowanej ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych z pieniędzy publicznych nie wynika jednoznaczny zakaz pobierania przez publiczne zakłady
opieki zdrowotnej opłat od pacjentów za świadczenia spoza zakresu świadczeń udzielanych na podstawie
kontraktu z NFZ. Przepisy ustawy o ZOZ-ach są w tym zakresie bardzo ogólne i częściowo niespójne.
Przepisy ustawy o świadczeniach, realizowane w praktyce przez akty niższego rzędu oraz kontrakty pomiędzy
NFZ a świadczeniodawcami, również nie zawierają szczegółowej regulacji tej kwestii. Tymczasem
zarówno Sąd Najwyższy, jak i Naczelny Sąd Administracyjny, opierając się na wykładni systemowej, przyjęły interpretację zakazującą, co do zasady, publicznym ZOZ-om pobierania opłat od pacjentów ubezpieczonych” – czytamy w opinii prawnej Fundacji Lege Pharmaciae.
Według jej autorów, ta utrwalona interpretacja przepisów odnosi się do świadczeń, które NFZ „ilościowo,
zakresowo i przedmiotowo zakontraktował lub które musi pokryć z mocy prawa, czyli leczenia stanów nagłych lub zagrożenia życia”.
– Rozszerzenie jej na usługi spoza tego zakresu oznacza de facto odebranie pacjentowi konstytucyjnego prawa do ochrony własnego zdrowia – tłumaczą.

Opinię ekspertów Fundacji Lege Pharmaciae podziela wielu, o ile nie większość, szefów publicznych placówek, ale nie chcą o tym oficjalnie mówić. Dlaczego? Bo nie chcą narażać się Ministerstwu Zdrowia i Narodowemu Funduszowi Zdrowia, który – jak twierdzą – w rewanżu mógłby ich pozbawić kontraktów, stanowiących o ich być albo nie być. W pamięci mają słowa wypowiedziane niedawno przez wiceministra Jakuba Szulca, który stwierdził, że NFZ podpisuje z publicznymi placówkami umowy na świadczenie usług zdrowotnych 24 godziny na dobę przez 365 dni w roku. Niektórzy wolą wynajmować sale operacyjne i wydzierżawiać aparaturę NZOZ-om lub fundacjom oraz wykonywać usługi na ich rzecz. Nikt im nie zarzuci, że pobierają pieniądze od pacjentów, skoro płatnikiem są firmy... Nasi rozmówcy zwracają uwagę na jeszcze jeden istotny argument.
– Wysokość wynagrodzeń dyrektorów publicznych ZOZ-ów ogranicza ustawa kominowa. Nie zależy im na zysku, bo i tak nic z tego nie mają – tłumaczy szef dużego szpitala wielospecjalistycznego.
– Gdyby nie zakaz, moglibyśmy wykonywać co najmniej o 30 proc. więcej świadczeń, o ile oczywiście rynek byłby na tyle chłonny i przyjął naszą ofertę – zastrzega w rozmowie z Menedżerem Zdrowia Wojciech Szrajber, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Mikołaja Kopernika w Łodzi. – Na pewno nie zaburzyłoby to ani planowych, ani ostrych przyjęć do szpitala – dodaje.

Całość w numerze 6 "Menedżera Zdrowia"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.