Szulc o komercjalizacji: od ściany do ściany

Udostępnij:
- Z uporem maniaka wracać będę do definiowania wyzwań stojących przed naszym systemem ochrony zdrowia i dobierania odpowiednich narzędzi do ich rozwiązania – pisze Jakub Szulc, b. wiceminister zdrowia. Przykłady złego definiowania to najpierw komercjalizacja, a teraz dekomercjalizacja.
Felieton Jakuba Szulca:

Pisałem niedawno o pozornym problemie, który urósł do rangi głównego defektu systemowego - komercjalizacji a następnie (zwłaszcza) prywatyzacji szpitali. Okazuje się, że walka z wiatrakami na tyle zaprzątnęła nam głowy, że stała się przyczynkiem do podjęcia (jednej z pierwszych) inicjatywy legislacyjnej nowego rządu. Nie jest to oczywiście domena obecnej ekipy. Przykład z tego samego podwórka: idea wsparcia procesu komercjalizacji często była nadużywana jako rozwiązanie wszystkich problemów polskich szpitali, co w sposób oczywisty rozmija się z rzeczywistością.

Każda inicjatywa reformatorska powinna charakteryzować się trzema, niezależnymi od siebie, etapami: właściwą diagnozą stanu obecnego, określeniem, w jaki sposób chcemy go zmienić i dobraniem właściwych do tego narzędzi, ewaluacją procesu wdrażania przyjętych wcześniej rozwiązań. To, wydawałoby się, najprostsze z możliwych (i jednocześnie najskuteczniejsze) podejście, w naszej rzeczywistości zdrowotnej jakoś nie może zdać egzaminu. Parafrazując klasyka: właściwe zarządzanie systemem ochrony zdrowia to tradycja, która się w Polsce nie przyjęła. Jeżeli nawet, inaczej niż w przykładach powyżej, uda nam się właściwie zdefiniować problem, często nie potrafimy dobrać narzędzi do jego rozwiązania.

Rzadko, ale jednak, zdarza się nam przebrnąć przez meandry diagnozowania i doboru właściwej terapii. Co z tego, kiedy w takiej sytuacji najczęściej pozostawiamy pacjenta samemu sobie, każąc stosować się do wytycznych lekarzy, bez jakiejkolwiek wizyty kontrolnej. Czy tak zachowalibyśmy się w medycynie? Na pewno nie! Tym bardziej dziwi beztroska w odniesienia do naszego pacjenta - systemu ochrony zdrowia.

Dlaczego tyle o tym wszystkim? Bo jestem przekonany, że w ochronie zdrowia realizujemy jedną inicjatywę po drugiej, kompletnie nie zastanawiając się, jaki faktyczny problem chcemy zaadresować, czy środki podjęte do realizacji są adekwatne wobec funkcji, którą mają spełnić a o rzeczy absolutnie kluczowej: wdrożeniu i ewaluacji w ogóle nikt w naszym kraju nie słyszał. Mamy obecnie otwartych kilka inicjatyw, bardzo ważnych w kontekście sposobu funkcjonowania systemu ochrony zdrowia. Mam na myśli przede wszystkim mapy potrzeb i taryfikację. Właściwe merytoryczne zorganizowanie procesu tworzenia map i taryf jest podstawą ich przydatności, czy też w ogóle możliwości wykorzystania. Druga kwestia to sposób implementacji w systemie. Rola obu tych narzędzi nie jest do końca zdefiniowana – obowiązujące przepisy pozwalają na dość swobodną interpretację stosowania poszczególnych rozwiązań. Niepewności nie zmniejsza na pewno brak wiedzy o zmianach w polityce kontraktowej i zamierzeniach wobec narodowego płatnika. Słowem – tworzymy narzędzie nie wiedząc, do czego i w jakim zakresie je wykorzystamy.

I na koniec: polityka. Różnic w spojrzeniu na ochronę zdrowia pomiędzy partiami politycznymi nie da się uniknąć. Podobne cele można realizować przy pomocy nierzadko diametralnie różnych rozwiązań. Warto jednak, by za każdym razem, miast strzelania rozwiązaniami jak z karabinu maszynowego, zadać sobie jedno proste pytanie: jaki problem chcę rozwiązać?

Pełny tekst felietonu Jakuba Szulca ukaże się w najbliższym numerze „Menedżera Zdrowia”
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.