Wójtowicz: Wprowadzenie sieci nie wpłynęło na polepszenie finansowania świadczeń zdrowotnych
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 30.11.2017
Źródło: KL
Tagi: | Mariusz Wójtowicz, sieć szpitali |
- Wprowadzenie sieci budzi wiele kontrowersji i nie odpowiada na wszystkie pytania dotyczące funkcjonowania służby zdrowia. W szczególności na te związane z problemami finansowymi szpitali. Problem ogromnego długu, który nawarstwiał się od wielu lat i nie został rozwiązany, stanowi poważne ryzyko dla funkcjonowania „nowego bytu”, jakim jest sieć szpitali - przyznaje prezes zarządu Szpitala Miejskiego w Zabrzu.
Mariusz Wójtowicz, prezes Centrum Zdrowia Kobiety i Dziecka im. prof. Wojciecha Starzewskiego – Szpital Miejski w Zabrzu:
- Zadłużenie szpitali publicznych jest obecnie jednym z najważniejszych problemów polskiej służby zdrowia. W trzecim kwartale 2016 r. osiągnęło ono rekordowy poziom 11,2 mld zł – jest to najwyższy wynik w ciągu ostatniej dekady.
Zadłużone szpitale publiczne w sytuacji utraty płynności finansowej płacą tylko to, co bezwzględnie muszą, czyli wynagrodzenia i składki ZUS oraz podatki od wynagrodzeń oraz inne zobowiązania np. podpisane układy ratalne, kredyty. Na pozostałe koszty nie wystarcza środków. Zarządzający szpitalami ratują się w taki sposób, że zapożyczają się u dostawców towarów i usług, m.in. leków, wyrobów medycznych. Z 2 mld złotych długów przeterminowanych SPZOZ aż 1,82 mld złotych to zobowiązania z tytułu dostaw i usług. Tak tworzy się spirala zadłużenia.
Polska służba zdrowia jest uważana za jedną z najgorszych w Europie. W Europejskim Konsumenckim Indeksie Zdrowia zajmujemy 34 miejsce na 35 badanych państw. Zadłużenie szpitali publicznych i związane z nim problemy w funkcjonowaniu placówek mocno rzutują na ten wynik. W kategoriach odnoszących się do leczenia szpitalnego tj. poważnych planowanych zabiegów operacyjnych < 90 dni, leczenia nowotworów < 21 dni, tomografii komputerowej < 7 dni oraz czasu oczekiwania w izbie przyjęć, Polska uzyskała ocenę niedostateczną. Wynik 100 punktów był tu najniższym odnotowanym w całym rankingu.
Zarządzający szpitalami bardzo często bywają pozostawieni sami sobie z problemem długu. Tylko w nielicznych przypadkach mogą liczyć na wsparcie ze strony podmiotu założycielskiego (właściciela szpitala np. samorządu).
Podstawową i najważniejszą przyczyną zadłużenia szpitali są zbyt niskie nakłady na służbę zdrowia. Przeznaczamy na ten sektor tylko 6,3 proc. PKB (z czego tylko 4,8 proc. to pieniądze publiczne), podczas gdy średnia unijna wynosi 8,9 proc. Oznacza to, że na zdrowie wydajemy o ok. 30 proc. mniej niż przeciętny członek Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (Organisation for Economic Co-operation and Development – OECD). Pod względem nakładów na służbę zdrowia zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w Europie . Ponadto jedną z przyczyn zadłużania się szpitali jest również zbyt niska wycena części procedur medycznych. Oznacza to, że szpital realizując procedurę zakontraktowaną z NFZ, otrzymuje za nią mniej środków, niż wynosił rzeczywisty koszt jej wykonania. W 2015 r. tylko 27 proc. szpitali było rentownych na poziomie procedur. Powodów tworzenia spirali zadłużenia jest wiele, jedną z nich jest również odgórne narzucanie szpitalom wymogów bez wskazywania, skąd mają wziąć środki na ich realizację. Koszty działalności szpitala rosną, a nie wiąże się z tym wzrost przychodów. Przykładem może być wprowadzona w styczniu 2017 r. podwyżka płacy minimalnej do 2 tys. oraz wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej w wysokości 13 zł. Narzuconymi z góry wymogami są też np. podwyżki dla pielęgniarek, wprowadzenie minimalnego wynagrodzenie dla pracowników służby zdrowia czy konieczność dostosowania podmiotów medycznych do rozporządzenia ministra zdrowia (dotyczy norm, jakim powinny odpowiadać pomieszczenia i urządzenia podmiotu wykonującego działalność leczniczą).
Ustawa o sieci szpitali została uchwalona przez Sejm 23 marca 2017 r. i proponowane w niej rozwiązania weszły w życie 1 października 2017 r. Ich głównym założeniem jest odstąpienie od finansowania pojedynczych procedur na rzecz ryczałtu dla szpitali obejmującego całość opieki. Nowelizacja przepisów objęła utworzenie systemu podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej (PSZ, czyli właśnie sieci szpitali). W ramach tegoż systemu zakłady lecznicze z danego województwa zostały zakwalifikowane do jednego z siedmiu poziomów systemu zabezpieczenia – szpitale podstawowego zabezpieczenia zdrowotnego pierwszego, drugiego i trzeciego stopnia oraz specjalistyczne poziomy zabezpieczenia zdrowotnego – szpitale onkologiczne, pulmonologiczne, pediatryczne i szpitale ogólnopolskie. Dla każdego z poziomów zabezpieczenia określono odrębne profile kwalifikujące, pozwalające na przyporządkowanie świadczeniodawcy do odpowiedniego poziomu. Szpitale, które są w sieci, otrzymują ryczałtowe wynagrodzenie. Jest ono oparte na poprzednich okresach rozliczeniowych. Na finansowanie nowego systemu Ministerstwo Zdrowia przeznaczyło prawie 30 mld zł, z czego 91 proc. tej kwoty otrzymały szpitale, które znalazły się w sieci. Pozostałe środki będą dzielone w ramach konkursów.
Sieć szpitali wywołuje spore kontrowersje. Wśród zarządzających placówkami są zarówno jego zwolennicy, jak i przeciwnicy. Z jednej strony doceniana jest próba zapewnienia stabilności działania placówek. Z drugiej strony jednak pojawiają się pytania o wpływ ryczałtu na jakość leczenia. Trudno dziś ocenić, jaki wpływ sieć szpitali będzie miała na poziom zadłużenia placówek. Wydaje się, że istotne jest pytanie, co się stanie, gdy szpitalowi skończą się środki przyznane w ramach ryczałtu. Teoretycznie ryczałt będzie musiał wystarczyć na wszystko, m.in. na potencjalne podwyżki dla wybranych grup pracowników medycznych czy utrzymanie infrastruktury. Jeśli ryczałt się skończy, to szpital będzie się zadłużał lub ograniczy przyjmowanie pacjentów.
Szpitale zakwalifikowane do pierwszego poziomu od 1 października 2017 r. mają obowiązek świadczenia nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej. Zwiększyło to z jednej strony kompleksowość opieki nad pacjentem, z drugiej strony spowodowało konieczność przyjęcia przez szpitale nowych zadań organizacyjnych, merytorycznych i zarządczych przy niedoszacowanych środkach finansowych na zrealizowanie tego zadania.
Reasumując, wprowadzenie sieci szpitali nie wpłynęło bezpośrednio na polepszenie finansowania świadczeń zdrowotnych, a tym samym nie doprowadziło do poprawy kondycji finansowej szpitali, co było jednym z głównych założeń reformy systemu.
Pytanie, czy zyskają na niej pacjenci. Autorzy zmian mówią o wprowadzeniu kompleksowej opieki nad pacjentem, zapewnieniu dostępności poradni przyszpitalnych oraz skróceniu kolejek. Trafnie więc ocenili bolączki polskiej służby zdrowia. A czy znaleźli na nie skuteczną receptę? Jeszcze za wcześnie, by to stwierdzić. Natomiast zastrzeżenia budzi nowy sposób finansowania, tzn. brak środków finansowych na mniejsze placówki medyczne oraz większość szpitali prywatnych. Utrata kontraktu z NFZ może dla nich oznaczać kłopoty finansowe, ponieważ nie mają szans na finansowanie ryczałtowe, a dla pacjentów oznaczać to będzie utrudniony dostęp do świadczeń zdrowotnych. Ponadto jednym z najpoważniejszych zarzutów dotyczących sieci szpitali to brak kryteriów jakościowych przy kwalifikacji do sieci, likwidacja pozaszpitalnej ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, likwidacja chirurgii jednego dnia, zagrożenie z powodu konieczności zwrotu środków z UE na inwestycje i wyposażenie przy braku kontraktu z NFZ, a tym samym brak możliwości utrzymania trwałości projektów unijnych, unieważnienie kolejek pacjentów w likwidowanych oddziałach oraz marginalizacja niektórych dziedzin medycyny. Niemniej jednak od momentu wdrożenia systemu podstawowego zabezpieczenia szpitalnego minęły dwa miesiące. Dajmy zatem twórcom reformy i osobom ją wdrażającym jeszcze czas na działanie i ewentualne korekty.
- Zadłużenie szpitali publicznych jest obecnie jednym z najważniejszych problemów polskiej służby zdrowia. W trzecim kwartale 2016 r. osiągnęło ono rekordowy poziom 11,2 mld zł – jest to najwyższy wynik w ciągu ostatniej dekady.
Zadłużone szpitale publiczne w sytuacji utraty płynności finansowej płacą tylko to, co bezwzględnie muszą, czyli wynagrodzenia i składki ZUS oraz podatki od wynagrodzeń oraz inne zobowiązania np. podpisane układy ratalne, kredyty. Na pozostałe koszty nie wystarcza środków. Zarządzający szpitalami ratują się w taki sposób, że zapożyczają się u dostawców towarów i usług, m.in. leków, wyrobów medycznych. Z 2 mld złotych długów przeterminowanych SPZOZ aż 1,82 mld złotych to zobowiązania z tytułu dostaw i usług. Tak tworzy się spirala zadłużenia.
Polska służba zdrowia jest uważana za jedną z najgorszych w Europie. W Europejskim Konsumenckim Indeksie Zdrowia zajmujemy 34 miejsce na 35 badanych państw. Zadłużenie szpitali publicznych i związane z nim problemy w funkcjonowaniu placówek mocno rzutują na ten wynik. W kategoriach odnoszących się do leczenia szpitalnego tj. poważnych planowanych zabiegów operacyjnych < 90 dni, leczenia nowotworów < 21 dni, tomografii komputerowej < 7 dni oraz czasu oczekiwania w izbie przyjęć, Polska uzyskała ocenę niedostateczną. Wynik 100 punktów był tu najniższym odnotowanym w całym rankingu.
Zarządzający szpitalami bardzo często bywają pozostawieni sami sobie z problemem długu. Tylko w nielicznych przypadkach mogą liczyć na wsparcie ze strony podmiotu założycielskiego (właściciela szpitala np. samorządu).
Podstawową i najważniejszą przyczyną zadłużenia szpitali są zbyt niskie nakłady na służbę zdrowia. Przeznaczamy na ten sektor tylko 6,3 proc. PKB (z czego tylko 4,8 proc. to pieniądze publiczne), podczas gdy średnia unijna wynosi 8,9 proc. Oznacza to, że na zdrowie wydajemy o ok. 30 proc. mniej niż przeciętny członek Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (Organisation for Economic Co-operation and Development – OECD). Pod względem nakładów na służbę zdrowia zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w Europie . Ponadto jedną z przyczyn zadłużania się szpitali jest również zbyt niska wycena części procedur medycznych. Oznacza to, że szpital realizując procedurę zakontraktowaną z NFZ, otrzymuje za nią mniej środków, niż wynosił rzeczywisty koszt jej wykonania. W 2015 r. tylko 27 proc. szpitali było rentownych na poziomie procedur. Powodów tworzenia spirali zadłużenia jest wiele, jedną z nich jest również odgórne narzucanie szpitalom wymogów bez wskazywania, skąd mają wziąć środki na ich realizację. Koszty działalności szpitala rosną, a nie wiąże się z tym wzrost przychodów. Przykładem może być wprowadzona w styczniu 2017 r. podwyżka płacy minimalnej do 2 tys. oraz wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej w wysokości 13 zł. Narzuconymi z góry wymogami są też np. podwyżki dla pielęgniarek, wprowadzenie minimalnego wynagrodzenie dla pracowników służby zdrowia czy konieczność dostosowania podmiotów medycznych do rozporządzenia ministra zdrowia (dotyczy norm, jakim powinny odpowiadać pomieszczenia i urządzenia podmiotu wykonującego działalność leczniczą).
Ustawa o sieci szpitali została uchwalona przez Sejm 23 marca 2017 r. i proponowane w niej rozwiązania weszły w życie 1 października 2017 r. Ich głównym założeniem jest odstąpienie od finansowania pojedynczych procedur na rzecz ryczałtu dla szpitali obejmującego całość opieki. Nowelizacja przepisów objęła utworzenie systemu podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej (PSZ, czyli właśnie sieci szpitali). W ramach tegoż systemu zakłady lecznicze z danego województwa zostały zakwalifikowane do jednego z siedmiu poziomów systemu zabezpieczenia – szpitale podstawowego zabezpieczenia zdrowotnego pierwszego, drugiego i trzeciego stopnia oraz specjalistyczne poziomy zabezpieczenia zdrowotnego – szpitale onkologiczne, pulmonologiczne, pediatryczne i szpitale ogólnopolskie. Dla każdego z poziomów zabezpieczenia określono odrębne profile kwalifikujące, pozwalające na przyporządkowanie świadczeniodawcy do odpowiedniego poziomu. Szpitale, które są w sieci, otrzymują ryczałtowe wynagrodzenie. Jest ono oparte na poprzednich okresach rozliczeniowych. Na finansowanie nowego systemu Ministerstwo Zdrowia przeznaczyło prawie 30 mld zł, z czego 91 proc. tej kwoty otrzymały szpitale, które znalazły się w sieci. Pozostałe środki będą dzielone w ramach konkursów.
Sieć szpitali wywołuje spore kontrowersje. Wśród zarządzających placówkami są zarówno jego zwolennicy, jak i przeciwnicy. Z jednej strony doceniana jest próba zapewnienia stabilności działania placówek. Z drugiej strony jednak pojawiają się pytania o wpływ ryczałtu na jakość leczenia. Trudno dziś ocenić, jaki wpływ sieć szpitali będzie miała na poziom zadłużenia placówek. Wydaje się, że istotne jest pytanie, co się stanie, gdy szpitalowi skończą się środki przyznane w ramach ryczałtu. Teoretycznie ryczałt będzie musiał wystarczyć na wszystko, m.in. na potencjalne podwyżki dla wybranych grup pracowników medycznych czy utrzymanie infrastruktury. Jeśli ryczałt się skończy, to szpital będzie się zadłużał lub ograniczy przyjmowanie pacjentów.
Szpitale zakwalifikowane do pierwszego poziomu od 1 października 2017 r. mają obowiązek świadczenia nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej. Zwiększyło to z jednej strony kompleksowość opieki nad pacjentem, z drugiej strony spowodowało konieczność przyjęcia przez szpitale nowych zadań organizacyjnych, merytorycznych i zarządczych przy niedoszacowanych środkach finansowych na zrealizowanie tego zadania.
Reasumując, wprowadzenie sieci szpitali nie wpłynęło bezpośrednio na polepszenie finansowania świadczeń zdrowotnych, a tym samym nie doprowadziło do poprawy kondycji finansowej szpitali, co było jednym z głównych założeń reformy systemu.
Pytanie, czy zyskają na niej pacjenci. Autorzy zmian mówią o wprowadzeniu kompleksowej opieki nad pacjentem, zapewnieniu dostępności poradni przyszpitalnych oraz skróceniu kolejek. Trafnie więc ocenili bolączki polskiej służby zdrowia. A czy znaleźli na nie skuteczną receptę? Jeszcze za wcześnie, by to stwierdzić. Natomiast zastrzeżenia budzi nowy sposób finansowania, tzn. brak środków finansowych na mniejsze placówki medyczne oraz większość szpitali prywatnych. Utrata kontraktu z NFZ może dla nich oznaczać kłopoty finansowe, ponieważ nie mają szans na finansowanie ryczałtowe, a dla pacjentów oznaczać to będzie utrudniony dostęp do świadczeń zdrowotnych. Ponadto jednym z najpoważniejszych zarzutów dotyczących sieci szpitali to brak kryteriów jakościowych przy kwalifikacji do sieci, likwidacja pozaszpitalnej ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, likwidacja chirurgii jednego dnia, zagrożenie z powodu konieczności zwrotu środków z UE na inwestycje i wyposażenie przy braku kontraktu z NFZ, a tym samym brak możliwości utrzymania trwałości projektów unijnych, unieważnienie kolejek pacjentów w likwidowanych oddziałach oraz marginalizacja niektórych dziedzin medycyny. Niemniej jednak od momentu wdrożenia systemu podstawowego zabezpieczenia szpitalnego minęły dwa miesiące. Dajmy zatem twórcom reformy i osobom ją wdrażającym jeszcze czas na działanie i ewentualne korekty.