Zapomnieliśmy o kile i rzeżączce
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 11.10.2015
Źródło: Kamilla Gębska
Tagi: | Joanna Maj, dermatologia, wenerologia, rozmowa, wywiad, kiła, choroby weneryczne |
Jakie problemy trapią dermatologię i wenerologię, jak je rozwiązać oraz co powinno zmienić się w kontraktowaniu świadczeń na 2016 r. w tej dziedzinie medycyny? O tym mówi prof. Joanna Maj, krajowy konsultant do spraw dermatologii i wenerologii.
Nad czym pani obecnie pracuje? Co jest największym problemem z punktu widzenia konsultanta krajowego w dziedzinie dermatologii i wenerologii?
Trudno stopniować problemy, ponieważ wiele spraw pozostaje do rozwiązania. Jak choćby utworzenie dziennych oddziałów leczenia łuszczycy oraz zmiana wyceny przez NFZ światłolecznictwa, co powinno przyczynić się do zwiększonej dostępności do tego typu świadczenia dla pacjentów. Zakładam jednak, bazując na obietnicach przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia i NFZ, że w 2016 r. dojdzie do takich korzystnych zmian.
Od lutego 2015 r. trwają przy moim udziale, w Krajowym Centrum ds. AIDS prace powołanej przez ministra grupy roboczej ds. zakażeń przenoszonych drogą płciową. W dobie zakażenia wirusem HIV zapomnieliśmy o kile i rzeżączce. W naszym kraju, mimo obligatoryjnych badań w kierunku kiły, rodzą się dzieci z kiłą wrodzoną, ta liczba stale rośnie. Niepokojąco zwiększa się także liczba zachorowań na kiłę nabytą, przy czym dane statystyczne, którymi dysponujemy różnią się (zależnie od źródła) i prawdopodobnie są niekompletne. Staram się także przypominać, że zgodnie z ustawą o zapobieganiu oraz zwalczaniu chorób zakaźnych, kiła i rzeżączka podlegają obowiązkowemu leczeniu. Z tego obowiązku wynika także prawo osób chorych do uzyskania nieodpłatnych świadczeń zdrowotnych, a więc tym samym leczenia.
Obecnie staram się o przywrócenie – reaktywację dawnych poradni wenerologicznych. W takiej poradni pacjent powinien otrzymać kompleksową opiekę – od momentu rozpoznania choroby, poprzez jej terapię oraz badania kontrolne. Utworzenie tego typu poradni uważam w obecnej sytuacji za konieczne i pilne, co wiąże się z umieszczeniem w rozporządzeniu koszykowym odrębnych świadczeń z zakresu wenerologii.
Co powinno zmienić się w kontraktowaniu świadczeń na 2016 r. w dermatologii – na korzyść pacjentów? Co jest pani zdaniem sprawą priorytetową?
W kontraktowaniu świadczeń na 2016 r. w dziedzinie dermatologii powinny przede wszystkim zniknąć podziały na tzw. wizyty pierwszorazowe i wielokrotne. Choroby skóry należą do schorzeń przewlekłych, tym samym pacjent wymaga częstszych wizyt. Obecny podział jest niekorzystny zarówno dla pacjentów, jak też dla lekarzy. Zresztą w tym roku przyznawanie liczby takich wizyt poszczególnym kolegom nie było przejrzyste, właściwie nie było wiadomo jakim „kluczem” posługiwały się poszczególne oddziały NFZ.
Uważam także, że inaczej, czyli wyżej powinny zostać wycenione niektóre procedury związane z badaniami dodatkowymi. Koszt niektórych badań przewyższa zdecydowanie nawet koszt wizyty u dermatologa, dlatego większość badań jest w ogóle niezlecana, a pacjenci czasami są kierowani do hospitalizacji, co oczywiście, w razie przyjęcia do tzw. kontroli przebiegu choroby, w konsekwencji, obciąża zdecydowanie budżet państwa.
Społeczeństwo ma coraz większą wiedzę na temat czerniaka, konieczności badania zmian na skórze czy stosowania kremów z filtrem podczas opalania. Przekłada się to na wzrost wykrywalności różnych postaci czerniaka. Zaś potoczna wiedza na temat łuszczycy, atopowego zapalenia skóry pozostawia wiele do życzenia. Wiele osób wciąż myśli, że tymi chorobami można zarazić się w autobusie, na basenie. Jak to zmienić? Jak pomóc pacjentom?
Wiedzę na temat czerniaka społeczeństwo zawdzięcza w dużej mierze przekazom medialnym i akcjom, jakie prowadzimy. Wydaje mi się, że także taką drogą, jak wywiady z lekarzami i pacjentami, artykuły nawet w codziennych gazetach lub dodatkach do nich, mogłyby w dużej mierze przyczynić się do pogłębienia wiedzy naszego społeczeństwa.
Warto byłoby dotrzeć także do najmłodszych i nastolatków, czyli uczniów szkół podstawowych, gimnazjalnych oraz licealnych albo poprzez internet albo poprzez spotkania w szkole. Wierzę, że w takiej akcji „ spotkania w szkole z chorobami skóry” np. na lekcjach biologii, znajdą się chętni koledzy dermatolodzy, którzy charytatywnie spotkają się z tą grupą naszego społeczeństwa.
Trudno stopniować problemy, ponieważ wiele spraw pozostaje do rozwiązania. Jak choćby utworzenie dziennych oddziałów leczenia łuszczycy oraz zmiana wyceny przez NFZ światłolecznictwa, co powinno przyczynić się do zwiększonej dostępności do tego typu świadczenia dla pacjentów. Zakładam jednak, bazując na obietnicach przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia i NFZ, że w 2016 r. dojdzie do takich korzystnych zmian.
Od lutego 2015 r. trwają przy moim udziale, w Krajowym Centrum ds. AIDS prace powołanej przez ministra grupy roboczej ds. zakażeń przenoszonych drogą płciową. W dobie zakażenia wirusem HIV zapomnieliśmy o kile i rzeżączce. W naszym kraju, mimo obligatoryjnych badań w kierunku kiły, rodzą się dzieci z kiłą wrodzoną, ta liczba stale rośnie. Niepokojąco zwiększa się także liczba zachorowań na kiłę nabytą, przy czym dane statystyczne, którymi dysponujemy różnią się (zależnie od źródła) i prawdopodobnie są niekompletne. Staram się także przypominać, że zgodnie z ustawą o zapobieganiu oraz zwalczaniu chorób zakaźnych, kiła i rzeżączka podlegają obowiązkowemu leczeniu. Z tego obowiązku wynika także prawo osób chorych do uzyskania nieodpłatnych świadczeń zdrowotnych, a więc tym samym leczenia.
Obecnie staram się o przywrócenie – reaktywację dawnych poradni wenerologicznych. W takiej poradni pacjent powinien otrzymać kompleksową opiekę – od momentu rozpoznania choroby, poprzez jej terapię oraz badania kontrolne. Utworzenie tego typu poradni uważam w obecnej sytuacji za konieczne i pilne, co wiąże się z umieszczeniem w rozporządzeniu koszykowym odrębnych świadczeń z zakresu wenerologii.
Co powinno zmienić się w kontraktowaniu świadczeń na 2016 r. w dermatologii – na korzyść pacjentów? Co jest pani zdaniem sprawą priorytetową?
W kontraktowaniu świadczeń na 2016 r. w dziedzinie dermatologii powinny przede wszystkim zniknąć podziały na tzw. wizyty pierwszorazowe i wielokrotne. Choroby skóry należą do schorzeń przewlekłych, tym samym pacjent wymaga częstszych wizyt. Obecny podział jest niekorzystny zarówno dla pacjentów, jak też dla lekarzy. Zresztą w tym roku przyznawanie liczby takich wizyt poszczególnym kolegom nie było przejrzyste, właściwie nie było wiadomo jakim „kluczem” posługiwały się poszczególne oddziały NFZ.
Uważam także, że inaczej, czyli wyżej powinny zostać wycenione niektóre procedury związane z badaniami dodatkowymi. Koszt niektórych badań przewyższa zdecydowanie nawet koszt wizyty u dermatologa, dlatego większość badań jest w ogóle niezlecana, a pacjenci czasami są kierowani do hospitalizacji, co oczywiście, w razie przyjęcia do tzw. kontroli przebiegu choroby, w konsekwencji, obciąża zdecydowanie budżet państwa.
Społeczeństwo ma coraz większą wiedzę na temat czerniaka, konieczności badania zmian na skórze czy stosowania kremów z filtrem podczas opalania. Przekłada się to na wzrost wykrywalności różnych postaci czerniaka. Zaś potoczna wiedza na temat łuszczycy, atopowego zapalenia skóry pozostawia wiele do życzenia. Wiele osób wciąż myśli, że tymi chorobami można zarazić się w autobusie, na basenie. Jak to zmienić? Jak pomóc pacjentom?
Wiedzę na temat czerniaka społeczeństwo zawdzięcza w dużej mierze przekazom medialnym i akcjom, jakie prowadzimy. Wydaje mi się, że także taką drogą, jak wywiady z lekarzami i pacjentami, artykuły nawet w codziennych gazetach lub dodatkach do nich, mogłyby w dużej mierze przyczynić się do pogłębienia wiedzy naszego społeczeństwa.
Warto byłoby dotrzeć także do najmłodszych i nastolatków, czyli uczniów szkół podstawowych, gimnazjalnych oraz licealnych albo poprzez internet albo poprzez spotkania w szkole. Wierzę, że w takiej akcji „ spotkania w szkole z chorobami skóry” np. na lekcjach biologii, znajdą się chętni koledzy dermatolodzy, którzy charytatywnie spotkają się z tą grupą naszego społeczeństwa.