Jacek Jassem: nie dla Narodowego Instytutu Onkologii
Autor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 15.07.2013
Źródło: BL, Puls Biznesu
Działy:
Aktualności w Onkologia
Aktualności
Ponad miesiąc temu do Ministerstwa Zdrowia wpłynął projekt prof. Krzysztofa Warzochy, dyrektora Centrum Onkologii w Warszawie. Chodzi o stworzenie tzw. Narodowego Instytutu Onkologii i Hematologii. Ma to być instytucja, która wyznacza standardy w leczeniu raka i kierunki rozwoju. Choć nikt na rynku nie miał projektu w rękach, jego założenia wywołały falę krytyki ze strony prywatnego biznesu. Krytykuje go także Jacek Jassem, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego
Krzysztof Warzocha proponuje połączenie Instytutu Onkologii w Warszawie (i jego zamiejscowych oddziałów) z Instytutem Hematologii w Warszawie. Będzie to megaośrodek z megawładzą. Oprócz ustalania różnego rodzaju standardów (leczenia, kształcenia specjalistów) i opracowywania długoterminowej strategii onkologii będzie decydował o tym, gdzie powinna powstać (a gdzie nie) placówka onkologiczna. Co więcej, wskaże też, czy powinien to być ośrodek publiczny, czy prywatny - pisze "Puls Biznesu".
Instytut ma też decydować o stopniach referencyjności danej lecznicy, czyli swego rodzaju pozycji w rankingu ośrodków onkologicznych. Dzięki temu nowy twór będzie miał pośrednio wpływ na budżety poszczególnych placówek, bo im wyższy będzie stopień referencyjności, tym więcej pieniędzy da Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ).
Zdaniem Jacka Jassema, prezesa Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, takie założenia są nie do przyjęcia. Zwraca on uwagę na konflikt interesów - instytuty onkologiczne świadczą usługi medyczne, więc będą decydować we własnej sprawie. Jest zagrożenie, że będą ustalać standardy i wymagania pod siebie.
- Projekt prof. Warzochy to cofanie się do gospodarki nakazowo-rozdzielczej. Nie po to walczyliśmy o wolny rynek i swobodną konkurencję w ochronie zdrowia, by nowa instytucja decydowała teraz o tym, kto i gdzie stworzy placówkę i ile dostanie pieniędzy.
Instytut ma też decydować o stopniach referencyjności danej lecznicy, czyli swego rodzaju pozycji w rankingu ośrodków onkologicznych. Dzięki temu nowy twór będzie miał pośrednio wpływ na budżety poszczególnych placówek, bo im wyższy będzie stopień referencyjności, tym więcej pieniędzy da Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ).
Zdaniem Jacka Jassema, prezesa Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, takie założenia są nie do przyjęcia. Zwraca on uwagę na konflikt interesów - instytuty onkologiczne świadczą usługi medyczne, więc będą decydować we własnej sprawie. Jest zagrożenie, że będą ustalać standardy i wymagania pod siebie.
- Projekt prof. Warzochy to cofanie się do gospodarki nakazowo-rozdzielczej. Nie po to walczyliśmy o wolny rynek i swobodną konkurencję w ochronie zdrowia, by nowa instytucja decydowała teraz o tym, kto i gdzie stworzy placówkę i ile dostanie pieniędzy.