Specjalizacje, Kategorie, Działy

Lekarze innych specjalności nie mają wystarczającej wiedzy onkologicznej

Udostępnij:
-Lekarze, naszym zdaniem, są źle wykształceni onkologicznie, przez co nie przypominają pacjentkom o robieniu mammografii, cytologii – alarmuje prof. Sergiusz Nawrocki – kierownik Katedry Onkologii i Radioterapii w Katowicach w rozmowie z portalem eOnkologia.pl.
Rozmowa z Sergiuszem Nawrockim – kierownikiem Katedry Onkologii i Radioterapii w Katowicach w rozmowie z portalem e.Onkologia.pl.

-Rak piersi jest najczęstszym przypadkiem w radioterapii. Jednocześnie dostępność do tej terapii w wielu częściach Polski jest zróżnicowana i utrudniona. Z czego to wynika?
-Faktycznie z dostępnością do radioterapii jest problem. Dużą niejednorodność dostępu w stosunku do zapotrzebowania widać w skali województw. Najgorsza jest podkarpackim, łódzkim. W innych województwa jest znacznie lepiej. Przyczyn takiego zjawiska jest wiele. Z jednej strony w ostatnich latach, w ramach Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych przeznaczono dużo pieniędzy na zakup sprzętu do radioterapii. To poprawiło sytuację, jednak nie zbliżyliśmy się jeszcze do średnich europejskich i takiego sprzętu wciąż jest za mało. W rozwiązaniu problemu mogłoby pomóc dopuszczenie sektora prywatnego do takich inwestycji ale pod warunkiem zapewnienia kompleksowej wielospecjalistycznej opieki medycznej w takich ośrodkach (diagnostyka, chirurgia, radioterapia i chemioterapia). W wielu krajach europejskich pacjent ma możliwość wyboru, gdzie chce się leczyć w ramach systemów mieszanych. Pacjenta nie interesuje, kto jest właścicielem sprzętu. Chce by był on dobrej jakości, chce być leczony przez dobrych fachowców i szybko.

-Rocznie na raka piersi choruje w Polsce 16 tys. kobiet. Epidemiolodzy zapowiadają kolejne wzrosty zachorowań. Da się to powstrzymać?
- Przez cały czas jesteśmy na krzywej wznoszącej, kraje wysoko rozwinięte mają zdecydowanie wyższą zachorowalność. Jednak musimy przygotować się na to, że nowotworów raka piersi w Polsce będzie więcej, m.in. dlatego, że kobiety coraz dłużej żyją i przybywa innych czynników ryzyka. To jeden z dwóch nowotworów, po raku jelita grubego, którego epidemiologia jest zatrważająca. To choroby cywilizacyjne.

-Dla profilaktyki raka piersi w Polsce zrobiono dużo. Kampanie społeczno-edukacyjne, bezpłatne badania mammograficzne w ramach badań skriningowych. A współczynnik zgłaszania się na badania jest bardzo niski. Dlaczego tak się dzieje?
-Odpowiedzialność spoczywa zarówno na pacjentkach, jak i na środowiskach medycznych. Przez cały czas jest mała świadomość społeczna o tym nowotworze, o sposobach jego diagnozowania i profilaktyce. Kobiety często bagatelizują problem, nawet, gdy dostają zaproszenie na badanie. Z drugiej strony nie ma praktycznie onkologii na uczelniach medycznych w Polsce. Lekarze, naszym zdaniem, są źle wykształceni onkologicznie, przez co nie przypominają pacjentkom o robieniu mammografii, cytologii. A badanie palpacyjne piersi powinien przeprowadzać każdy lekarz ginekologii.

-Jaka jest rola lekarza, gdy pacjentka odmawia wykonania zabiegu usunięcia piersi, a jest do tego ewidentne wskazanie?
- W Kodeksie Etyki Lekarskiej jest powiedziane, że w takich przypadkach należy użyć wielokrotnych prób przekonania pacjentki, iż dane postępowanie, na które nie wyraża zgody, jest dla niej najlepsze. Zaś odstąpienie od tego, wiąże się z określonym ryzykiem. Całe szczęście takich sytuacji nie jest dużo. Jeśli się zdarzają mają podłoże psychologiczne, emocjonalne czy estetyczne.

-Jak często w Polsce przeprowadzane są rekonstrukcje piersi?
-Jeszcze jest to słabo rozwinięte. Ważnym elementem w wykonywaniu rekonstrukcji piersi jest współpraca środowiska onkologicznego z poszczególnymi specjalnościami. Tu jest wiele do nadrobienia. Ponieważ już na etapie planowania mastektomii z rekonstrukcją, trzeba zaplanować określone działania. Jest to ważne, bowiem po rekonstrukcji piersi np. radioterapia w niektórych przypadkach jest przeciwskazana.

-Podczas wykładu zadał Pan nieco kontrowersyjne pytanie słuchaczom – czy usuwanie węzłów chłonnych pachy, poprawia życie? Jak jest faktycznie?
-Było to nieco przewrotne, ponieważ z jednej strony pokazałem wyniki z okresu, kiedy nie było skutecznego leczenia farmakologicznego, że nieusuwanie węzłów chłonnych pachy prowadziło do powstawania dużej ilości guzów miejscowych. Teraz w pewnych określonych sytuacjach nie usuwanie węzłów chłonnych pachy jest dopuszczalne. Przykładowo wtedy, kiedy przeprowadzana jest procedura tzw. węzła wartownika. Polega to na znalezieniu najbliższego węzła do guza i jeżeli nie ma w nim przerzutów, nie przeprowadza się operacji pachy. Doszedł jeszcze nowy element. Jeżeli w jednym węźle jest mikroprzerzut, a w pasze nie ma podejrzanych węzłów, to węzły w dole pachowym mogą pozostawiane. Trzeba jednak zastosować chemio i radioterapię. Ryzyko wznowy choroby w pozostawionych węzłach jest wtedy takie samo, jak przy ich usunięciu a za to brak uciążliwych dla pacjentki skótków ubocznych limfadenektomii obrzęk ręki i ograniczenie sprawności).
 
Redaktor prowadzący:
dr n. med. Katarzyna Stencel - Oddział Onkologii Klinicznej z Pododdziałem Dziennej Chemioterapii, Wielkopolskie Centrum Pulmonologii i Torakochirurgii im. Eugenii i Janusza Zeylandów w Poznaniu
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.