Medycyna paliatywna: Niemal dwukrotna podwyżka wycen
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 11.04.2016
Źródło: MK, KG
Działy:
Aktualności w Onkologia
Aktualności
Dla medycyny paliatywnej nadchodzą lepsze czasy. Jesienią AOTMiT zarekomendował niemal dwukrotny wzrost wycen. – Nakłady na pewno istotnie zwiększymy – zapewniał Jarosław Pinkas na konferencji „Opieka Paliatywna w Polsce 2016”.
Konferencję zorganizowało wydawnictwo Termedia.
- Trudno powiedzieć, czy taryfa AOTMiT zostanie automatycznie przełożona na rzeczywistą cenę świadczeń, bo to jeszcze wymaga analiz, ale na pewno oczekiwania środowiska związanego z medycyną paliatywną zostaną w dużej mierze zaspokojone – deklarował podczas spotkania Jarosław Pinkas (na zdjęciu z lewej), wiceminister zdrowia. – Mam świadomość, że zostanę rozliczony z tych słów w roku przyszłym i zapewniam, że nadchodzą lepsze lata. Dla nas jednoznaczne jest niedofinansowanie medycyny paliatywnej, to, że jest to specjalizacja marginalizowana, bez siły przebicia. My to rozumiemy i proszę na nas liczyć - dodawał.
AOTMiT wyceniła zwykły osobodzień pobytu w oddziale stacjonarnym na 405 zł, podczas gdy obecnie cena ta waha się od 200 do 240 zł. Jednak taryfa jest dostępna od jesieni 2015 roku, a wycena nie ruszyła z miejsca. Kiedy to się zmieni? Według ekspertów szanse na to pojawiają się z początkiem 2017 roku.
W ciągu roku od ostatniej konferencji poświęconej medycynie paliatywnej nie zmieniło się nic. Nadal obowiązują limity świadczeń, nadal niedofinansowanie oddziałów stacjonarnych sięga 40 proc ( deficyty pokrywane są przez organy założycielskie w przypadku placówek publicznych i z wpłat sponsorów i zbiórek w przypadku prywatnych), nadal likwidowane są poradnie medycyny paliatywnej ze względów finansowych. Co stanowi zaplecze: 160 oddziałów stacjonarnych, 360 jednostek domowych, 140 poradni medycyny paliatywnej. I to jest za mało.
- W ciągu ostatnich lat nie powstała ani jedna placówka medycyny paliatywnej i to świadczy o tym, że sytuacja jest zła – mówiła dr Aleksandra Ciałkowska-Rysz (na zdjęciu z prawej), prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Paliatywnej z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Problemem są także specjaliści, których jest za mało. Prof. Wiesława Prokopska, konsultant krajowa w dziedzinie medycyny paliatywnej ubolewa, że aż jedna trzecia z 420 lekarzy specjalistów w tej dyscyplinie wybrała inne, bardziej intratne zajęcia. Sama specjalizacja istnieje od 2014 roku (od 1999 jako specjalizacja szczegółowa po zdobyciu specjalizacji z innej dziedziny klinicznej), ale niewielu młodych chce zdobywać wiedzę w tej dziedzinie. Są 22 ośrodki akredytacyjne i ma ich powstać więcej, ale egzamin specjalizacyjny zdaje około 40 osób rocznie, choć jednak, mimo trudności, jak mówi dr Rysz, przyrost kadry następuje.
Problemem jest współpraca z lekarzami rodzinnymi i specjalistami nawet onkologami, którzy albo nie wystawiają skierowań do lekarza medycyny paliatywnej, bo pokutuje myślenie, że to „medycyna umierania” i nikt nie chce za to wziąć odpowiedzialności, albo nie współpracują z hospicjami, uznając, że człowiek umierający nie potrzebuje już lekarza rodzinnego, czy też ratunku w razie przebycia zawału. Tymczasem wczesne objęcie opieka paliatywną może wydłużyć życie nawet o kilka miesięcy, nie wspominając o poprawie jakości tego życia.
- I właśnie tego brakuje. Uświadomienia sobie wagi jakości życia, a nie tylko kojarzenia medycyny paliatywnej z umieraniem – mówi Jarosław Drobnik, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Rodzinnej.
Opracowanie: Marta Koblańska, Kamilla Gębska
- Trudno powiedzieć, czy taryfa AOTMiT zostanie automatycznie przełożona na rzeczywistą cenę świadczeń, bo to jeszcze wymaga analiz, ale na pewno oczekiwania środowiska związanego z medycyną paliatywną zostaną w dużej mierze zaspokojone – deklarował podczas spotkania Jarosław Pinkas (na zdjęciu z lewej), wiceminister zdrowia. – Mam świadomość, że zostanę rozliczony z tych słów w roku przyszłym i zapewniam, że nadchodzą lepsze lata. Dla nas jednoznaczne jest niedofinansowanie medycyny paliatywnej, to, że jest to specjalizacja marginalizowana, bez siły przebicia. My to rozumiemy i proszę na nas liczyć - dodawał.
AOTMiT wyceniła zwykły osobodzień pobytu w oddziale stacjonarnym na 405 zł, podczas gdy obecnie cena ta waha się od 200 do 240 zł. Jednak taryfa jest dostępna od jesieni 2015 roku, a wycena nie ruszyła z miejsca. Kiedy to się zmieni? Według ekspertów szanse na to pojawiają się z początkiem 2017 roku.
W ciągu roku od ostatniej konferencji poświęconej medycynie paliatywnej nie zmieniło się nic. Nadal obowiązują limity świadczeń, nadal niedofinansowanie oddziałów stacjonarnych sięga 40 proc ( deficyty pokrywane są przez organy założycielskie w przypadku placówek publicznych i z wpłat sponsorów i zbiórek w przypadku prywatnych), nadal likwidowane są poradnie medycyny paliatywnej ze względów finansowych. Co stanowi zaplecze: 160 oddziałów stacjonarnych, 360 jednostek domowych, 140 poradni medycyny paliatywnej. I to jest za mało.
- W ciągu ostatnich lat nie powstała ani jedna placówka medycyny paliatywnej i to świadczy o tym, że sytuacja jest zła – mówiła dr Aleksandra Ciałkowska-Rysz (na zdjęciu z prawej), prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Paliatywnej z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Problemem są także specjaliści, których jest za mało. Prof. Wiesława Prokopska, konsultant krajowa w dziedzinie medycyny paliatywnej ubolewa, że aż jedna trzecia z 420 lekarzy specjalistów w tej dyscyplinie wybrała inne, bardziej intratne zajęcia. Sama specjalizacja istnieje od 2014 roku (od 1999 jako specjalizacja szczegółowa po zdobyciu specjalizacji z innej dziedziny klinicznej), ale niewielu młodych chce zdobywać wiedzę w tej dziedzinie. Są 22 ośrodki akredytacyjne i ma ich powstać więcej, ale egzamin specjalizacyjny zdaje około 40 osób rocznie, choć jednak, mimo trudności, jak mówi dr Rysz, przyrost kadry następuje.
Problemem jest współpraca z lekarzami rodzinnymi i specjalistami nawet onkologami, którzy albo nie wystawiają skierowań do lekarza medycyny paliatywnej, bo pokutuje myślenie, że to „medycyna umierania” i nikt nie chce za to wziąć odpowiedzialności, albo nie współpracują z hospicjami, uznając, że człowiek umierający nie potrzebuje już lekarza rodzinnego, czy też ratunku w razie przebycia zawału. Tymczasem wczesne objęcie opieka paliatywną może wydłużyć życie nawet o kilka miesięcy, nie wspominając o poprawie jakości tego życia.
- I właśnie tego brakuje. Uświadomienia sobie wagi jakości życia, a nie tylko kojarzenia medycyny paliatywnej z umieraniem – mówi Jarosław Drobnik, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Rodzinnej.
Opracowanie: Marta Koblańska, Kamilla Gębska