Specjalizacje, Kategorie, Działy

Nie jestem cudotwórcą, po prostu działam

Udostępnij:
Portal e.Onkologia rozmowa z dr. n. med. Zbigniewem Pawłowiczem dyrektorem Centrum Onkologii w Bydgoszczy, byłym senatorem RP.
- Jakie widzi pan możliwości zmian organizacyjnych w polskiej onkologii, by pacjent był pacjentem, a nie świadczeniobiorcą, który czuje się pozostawiony sam sobie z chorobą nowotworową i ma ograniczony dostęp do leczenia.
- Daleki byłbym od stawiania diagnozy i generalizowania, że we wszystkich ośrodkach onkologicznych w kraju pacjenci na świadczenia czekają w długich kolejkach, są zagubieni i mają poczucie systemowego osamotnienia. Przykładowo w ośmiu ośrodkach regionalnych - onkologicznych centrach publicznych, nie ma nadwykonań. Zapłacone są wszystkie świadczenia onkologiczne. Świadczy to o tym, że nie ma tam ograniczonego dostępu do leczenia. To takie perełki. Jednak, konieczne są zmiany organizacyjne i niepotrzebne jest do tego uruchamianie dodatkowych pieniędzy. Podstawę powinna stanowić zmiana sposobu kontroli pacjenta po zakończeniu leczenia onkologicznego. Nie musi on systematycznie zgłaszać się do ośrodka najwyższego stopnia referencyjności i być przyjmowany. Stworzenie ogólnych zasad kontrolowania pacjenta onkologicznego odciążyłoby nasze ośrodki. Przykładowo w Bydgoszczy, dziś na taką kontrolę zapisanych jest 25 tys. osób, a 600 to pacjenci tzw. pierwszorazowi. Świadczy to o złej organizacji systemu. Czy pacjent, który miał raka migdałka wyleczonego 15 lat temu, nie powinien chodzić na kontrole np. do lekarza pierwszego kontaktu i tam być monitorowany, a nie w wysokospecjalistycznej placówce. Ostatnio często jestem pytany, jak ograniczyłem kolejki w moim ośrodku w przeciągu miesiąca. Nic wielkiego, przeniosłem tych pacjentów z ogólnej kolejki, dzięki temu pacjenci ze świeżo rozpoznaną chorobą przyjmowani są w ciągu dwóch tygodni. A wcześniej wrzuceni byli w ogólną kolejkę onkologiczną. Ważne też jest to, że pacjenci tacy obejmowani są z zaplanowanym leczeniem. Jeżeli stworzony zostanie taki model postępowania w innych ośrodkach, to kolejki onkologiczne znacząco się skrócą. Leży to w gestii dyrektorów placówek.
- Zniesienie limitów świadczeń rozwiąże problemy pacjentów onkologicznych?
- Hasło zniesienia limitów onkologicznych zaczyna żyć swoim życiem. A trzeba opierać się na konkretach i realiach. Uwolnienie powszechne – zdecydowanie nie. Ponieważ eksperyment przeprowadzony na całym organizmie zazwyczaj źle się kończy. Trzeba zastanowić się jak otworzyć dostępność do świadczeń onkologicznych. Mówiąc o uwolnieniu limitów w onkologii trzeba rozważyć trzy rzeczy. Jakich pacjentów miałoby to dotyczyć - uważam, że tych z rozpoznaną chorobą nowotworową, potwierdzoną badaniem histopatologicznym. Kolejna rzecz, to określenie, jakich ośrodków miałoby to dotyczyć - uważam, że wysokospecjalistycznych i trzeci element do określenia, to jaki rodzaj świadczenia, miałby być uwolniony od limitów. Moim zdaniem, leczenie radykalne, tj. radykalne zabiegi operacyjne np. raka piersi, jelita grubego, płuca, mózgu itp. Trzeba brać też pod uwagę grupę zabiegów operacyjnych paliatywnych, które muszą być przeprowadzone ze względu na zagrożenie życia, tj. z powodu krwotoku i niedrożności. Mogą one być wykonywane w powiatowych i miejskich szpitalach. To także odciąży kolejki.
- Pana model preferowany i pioniersko wdrożony dotyczy uwolnienia limitów. To wyzwanie, eksperyment czy konieczność? Od czego pan zaczął?
- Zacznijmy od tego, że Centrum Onkologii za lata 2010-2013 ma 67 mln nadwykonań i mimo różnych sposobów na ograniczanie kolejek, wciąż się z nimi borykała. Przeprowadziłem prostą rzecz, która opierała się na analizach, np. zacząłem od chemioterapii. Przeanalizowałem pacjentów wytypowanych do hospitalizacji, celem podania im cytostatyków. Część pacjentów została przeniesiona do opieki ambulatoryjnej. Podjąłem też decyzję, że hospitalizacja będzie miała miejsce, pod warunkiem przestrzegania procedury. Założenie było takie, by łóżka zajmowane były przez pacjentów, którzy tego naprawdę potrzebują. Nie kryję, że teraz w ambulatorium mam 300 pacjentów dziennie do podania chemioterapii. To oczywiście organizacyjne wyzwanie, bo takim pacjentom pobieramy też morfologię. Jednocześnie pacjenci wytypowani do chemioterapii podawanej stacjonarnie przyjmowani są także w weekendy. Dzięki takiemu rozwiązaniu pacjenci nie czekają u mnie miesiącami na łóżko szpitalne. W placówkach onkologicznych normą jest przyjmowanie od poniedziałku, do piątku. Nie jestem cudotwórcą, po prostu działam.
 
Redaktor prowadzący:
dr n. med. Katarzyna Stencel - Oddział Onkologii Klinicznej z Pododdziałem Dziennej Chemioterapii, Wielkopolskie Centrum Pulmonologii i Torakochirurgii im. Eugenii i Janusza Zeylandów w Poznaniu
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.