Prywatna onkologia
Autor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 18.01.2012
Działy:
Aktualności w Onkologia
Aktualności
- W onkologii mamy potrzebę decentralizacji, ale nie rozdrobnienia. Powinny funkcjonować ośrodki regionalne, na szczeblu niższym niż całe województwo, ale wyższym niż powiat - mówi Tadeusz Pieńkowski, kierownik Kliniki Onkologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Europejskim Centrum Zdrowia w Otwocku, prezydent elekt Międzynarodowego Towarzystwa Senologicznego.
Jeszcze w październiku pracował pan w Centrum Onkologii – Instytucie im. Marii Skłodowskiej Curie w Warszawie.
Jeszcze w październiku pracował pan w Centrum Onkologii – Instytucie im. Marii Skłodowskiej Curie w Warszawie.
Dziś spotykamy się Europejskim Centrum Zdrowia w Otwocku. Skąd zmiana?
Nie istniała dotąd w CMKP klinika onkologii. Jej stworzenie jest niezbędne dla systematycznego kształcenia onkologów w Polsce. Mamy w tej dziedzinie znakomitych lekarzy, ale jest ich stosunkowo niewielu, a potrzeby rosną. Chciałbym też w Otwocku otworzyć pełnoprofilowy ośrodek opieki nad chorymi na raka piersi. Na świecie nazywa się to Brest Cancer Unit. To dla mnie ważny nowy cel. Uważam, że istnieje bardzo duża potrzeba utworzenia takiego ośrodka, To, co robi Klinika Raka Piersi Centrum Onkologii, to za mało.
Dlaczego za mało? Czyżby w Centrum leczono źle?
Jestem dumny z kliniki, którą stworzyłem i którą kierowałem przez prawie 16 lat. Z medycznego punktu widzenia przestrzegane są tam wszystkie procedury, zapewnia ona swoim pacjentom profesjonalną opiekę, ale to z kilku powodów przestało wystarczać. Po pierwsze: Centrum pęka w szwach, nie dysponuje wystarczającymi możliwościami w stosunku do potrzeb. W samym województwie mazowieckim mieszka pięć milionów ludzi, tyle co w Danii. Nie może być tak, że tak liczną populację obsługuje tylko jeden ośrodek onkologiczny. Potrzeba ich 4–5. Musimy odejść od polityki koncentrowania całej onkologii w jednym centrum, obsługującym całe województwo. Bo te centra stają się niewydolne, ustawiają się do nich gigantyczne kolejki, nie są w stanie optymalnie obsługiwać pacjentów i zapewnić wszystkim odpowiednich świadczeń. A trzeba też pamiętać, że ta jedyna, jak dotąd, klinika zajmująca się chorymi na raka piersi konsultuje chorych z całej Polski.
Jest więc potrzeba decentralizacji.
Tak, decentralizacji, ale nie rozdrobnienia. Powinny funkcjonować ośrodki regionalne, na szczeblu niższym niż całe województwo, ale wyższym niż powiat. Tak jak mówiłem wcześniej: w województwie mazowieckim powinno ich być 4–5, w wielkopolskim 3–4. Po to, by uniknąć nadmiernej koncentracji, powstawania trudno sterowalnych molochów, do których na dodatek wielu chorych musi dojeżdżać z daleka. Klinika Onkologii CMKP w Otwockim ECZ może stać się ważna dla całej populacji Mazowsza, bo chcemy tu prowadzić badania, uczyć i projektować wespół z kolegami innych specjalności, jak się optymalnie zajmować chorymi na nowotwory, którzy często cierpią nie tylko z powodu nowotworów. No i bardzo zależy nam na współpracy z epidemiologami, bo bez tego nie ma ani skutecznej profilaktyki, ani wczesnego diagnozowania, a to są w onkologii sprawy fundamentalne.
Dlaczego jednak nie pójść o krok dalej? Może jeszcze bardziej przybliżyć pacjentom onkologię, umieścić ją w każdym szpitalu?
Sądzę, że nie warto iść tą drogą. I wynika to z doświadczeń Międzynarodowego Towarzystwa Senologicznego, którego mam zaszczyt być prezydentem elektem. Towarzystwo skupia członków z całego świata: Europy, obu Ameryk. Z tych doświadczeń wynika, że gdy ośrodek jest odpowiednio przygotowany, ma odpowiednio wykwalifikowaną kadrę, skuteczność leczenia wzrasta o 20–30 proc. Mamy na to cztery argumenty, które pozwolę sobie przytoczyć. Pierwszy: nie tracimy czasu na przesyłanie dokumentów, odsyłanie pacjentów na dodatkowe badania czy konsultacje do innych ośrodków. Dzięki temu możemy działać szybciej i efektywniej. Argument drugi – zyskujemy możliwość dyskutowania konkretnych przypadków między lekarzami różnych specjalności: chirurgami, radiologami, patologami, klinicystami. Leczenie raka wymaga terapii kombinowanej, interdyscyplinarnej. Dyskusja pomaga wypracować optymalną terapię, bez tracenia czasu na dodatkowe konsultacje. Argument trzeci – kadra takiego ośrodka może szybciej i lepiej się wyszkolić, wyspecjalizować w leczeniu konkretnego nowotworu, nadążać za postępem metod terapeutycznych. Szkolenia, które by ją obejmowały, byłyby konkretne – celowane. Podobnie z pielęgniarki: miałyby większą szansę na wyspecjalizowanie się, na lepszą obsługę chorych z konkretnym nowotworem. Problemy pacjentów onkologicznych są inne niż np. gastroenterologicznych. Żeby je rozwiązać, potrzebna jest specjalizacja w innym, specyficznym dla onkologii podejściu. Argument czwarty – sprzęt. Łatwiej i bardziej funkcjonalnie jest skoncentrować go w jednym miejscu, z oczywistych przyczyn, których tłumaczyć chyba nie muszę.
Dodałbym do tego dwa kolejne warunki, według których powinien pracować taki regionalny ośrodek onkologiczny. Pierwszy dotyczy spisania procedur postępowania. Moim zdaniem powinny być one upublicznione i poddane dyskusji. I jeszcze jeden bardzo istotny warunek: ośrodek taki nie może mieć możliwości selekcji pacjentów. Chciałbym, by spełniający wszystkie te warunki Brest Cancer Unit zaczął działać w Otwocku, chciałbym go uruchomić.
Dla prywatnych pacjentów czy z NFZ?
Nie wyobrażam sobie, by podobny ośrodek w Polsce funkcjonował wyłącznie dzięki pacjentom, którzy z własnej kieszeni opłacają swoją terapię. To dla większości za drogie. Brest Cancer Unity muszą działać na podstawie umowy gwarantującej pacjentom refundację.
A dlaczego Brest Cancer Unit, dlaczego właśnie rak piersi?
Bo rak piersi jest jednym z najczęściej występujących nowotworów, bo dzięki zorganizowaniu w Polsce sieci Brest Cancer Unit możliwe jest uzyskanie szybkiego, radykalnego postępu w leczeniu i wreszcie dlatego, że tak podpowiada dobrze zorganizowane środowisko pacjentek chorych na ten typ nowotworu. Za tym, by powstały Brest Cancer Unit, przemawiają nie tylko argumenty medyczne, ale i oczekiwanie pacjentek, środowiska chorych, które jest gotowe współdziałać w leczeniu. Dziś średni czas przeżycia chorej, u której rozpoznano raka piersi, wynosi 27 lat. To dużo, to oznacza, że przez te lata mogą one pełnić rozmaite role społeczne: podjąć pracę zawodową, być babciami, pomagać, a nie wymagać opieki. Jest o co walczyć.
Mówi pan o tym, że w leczeniu raka piersi możliwy jest szybki postęp. Skoro tak, czy to oznacza, że dzisiaj Polki cierpiące na to schorzenie leczone są źle? Jakie mamy rezerwy, jak je uruchomić, by ten postęp osiągnąć jak najszybciej?
Polki są leczone gorzej niż kobiety w krajach zachodnich. Śledząc rejestry, widzimy, że chorobę udaje się wyleczyć w Polsce w 75 proc. rozpoznanych przypadków, w krajach zachodniej Europy w 80 proc. przypadków. To wynik średni, na który składa się szereg czynników, które analizujemy głębiej. I z tej głębszej analizy płyną dodatkowe wnioski. Postęp w leczeniu raka piersi ma charakter wyspowy. Taką wyspą, na której osiągamy najlepsze wyniki, porównywalne ze światowymi osiągnięciami w tej dziedzinie, jest województwo mazowieckie. Tu wskaźnik wyleczenia odpowiada najlepszym standardom światowym. Ale są też miejsca, gdzie wskaźnik wyleczenia wynosi 70 proc., daleko poniżej średniej nie tylko światowej, ale i ogólnopolskiej. Co jest dodatkowym argumentem za tym, by powstały Brest Cancer Units, by i te województwa, które dotychczas radziły sobie z leczeniem tego raka źle, poradziły sobie lepiej. Tu tkwią rezerwy. Trzymam zatem kciuki np. za budowany od podstaw Brest Cancer Unit w Szczecinie, za następne.
Pełny tekst rozmowy z Tadeuszem Pieńkowskim w najnowszym numerze "Menedżera Zdrowia"
Nie istniała dotąd w CMKP klinika onkologii. Jej stworzenie jest niezbędne dla systematycznego kształcenia onkologów w Polsce. Mamy w tej dziedzinie znakomitych lekarzy, ale jest ich stosunkowo niewielu, a potrzeby rosną. Chciałbym też w Otwocku otworzyć pełnoprofilowy ośrodek opieki nad chorymi na raka piersi. Na świecie nazywa się to Brest Cancer Unit. To dla mnie ważny nowy cel. Uważam, że istnieje bardzo duża potrzeba utworzenia takiego ośrodka, To, co robi Klinika Raka Piersi Centrum Onkologii, to za mało.
Dlaczego za mało? Czyżby w Centrum leczono źle?
Jestem dumny z kliniki, którą stworzyłem i którą kierowałem przez prawie 16 lat. Z medycznego punktu widzenia przestrzegane są tam wszystkie procedury, zapewnia ona swoim pacjentom profesjonalną opiekę, ale to z kilku powodów przestało wystarczać. Po pierwsze: Centrum pęka w szwach, nie dysponuje wystarczającymi możliwościami w stosunku do potrzeb. W samym województwie mazowieckim mieszka pięć milionów ludzi, tyle co w Danii. Nie może być tak, że tak liczną populację obsługuje tylko jeden ośrodek onkologiczny. Potrzeba ich 4–5. Musimy odejść od polityki koncentrowania całej onkologii w jednym centrum, obsługującym całe województwo. Bo te centra stają się niewydolne, ustawiają się do nich gigantyczne kolejki, nie są w stanie optymalnie obsługiwać pacjentów i zapewnić wszystkim odpowiednich świadczeń. A trzeba też pamiętać, że ta jedyna, jak dotąd, klinika zajmująca się chorymi na raka piersi konsultuje chorych z całej Polski.
Jest więc potrzeba decentralizacji.
Tak, decentralizacji, ale nie rozdrobnienia. Powinny funkcjonować ośrodki regionalne, na szczeblu niższym niż całe województwo, ale wyższym niż powiat. Tak jak mówiłem wcześniej: w województwie mazowieckim powinno ich być 4–5, w wielkopolskim 3–4. Po to, by uniknąć nadmiernej koncentracji, powstawania trudno sterowalnych molochów, do których na dodatek wielu chorych musi dojeżdżać z daleka. Klinika Onkologii CMKP w Otwockim ECZ może stać się ważna dla całej populacji Mazowsza, bo chcemy tu prowadzić badania, uczyć i projektować wespół z kolegami innych specjalności, jak się optymalnie zajmować chorymi na nowotwory, którzy często cierpią nie tylko z powodu nowotworów. No i bardzo zależy nam na współpracy z epidemiologami, bo bez tego nie ma ani skutecznej profilaktyki, ani wczesnego diagnozowania, a to są w onkologii sprawy fundamentalne.
Dlaczego jednak nie pójść o krok dalej? Może jeszcze bardziej przybliżyć pacjentom onkologię, umieścić ją w każdym szpitalu?
Sądzę, że nie warto iść tą drogą. I wynika to z doświadczeń Międzynarodowego Towarzystwa Senologicznego, którego mam zaszczyt być prezydentem elektem. Towarzystwo skupia członków z całego świata: Europy, obu Ameryk. Z tych doświadczeń wynika, że gdy ośrodek jest odpowiednio przygotowany, ma odpowiednio wykwalifikowaną kadrę, skuteczność leczenia wzrasta o 20–30 proc. Mamy na to cztery argumenty, które pozwolę sobie przytoczyć. Pierwszy: nie tracimy czasu na przesyłanie dokumentów, odsyłanie pacjentów na dodatkowe badania czy konsultacje do innych ośrodków. Dzięki temu możemy działać szybciej i efektywniej. Argument drugi – zyskujemy możliwość dyskutowania konkretnych przypadków między lekarzami różnych specjalności: chirurgami, radiologami, patologami, klinicystami. Leczenie raka wymaga terapii kombinowanej, interdyscyplinarnej. Dyskusja pomaga wypracować optymalną terapię, bez tracenia czasu na dodatkowe konsultacje. Argument trzeci – kadra takiego ośrodka może szybciej i lepiej się wyszkolić, wyspecjalizować w leczeniu konkretnego nowotworu, nadążać za postępem metod terapeutycznych. Szkolenia, które by ją obejmowały, byłyby konkretne – celowane. Podobnie z pielęgniarki: miałyby większą szansę na wyspecjalizowanie się, na lepszą obsługę chorych z konkretnym nowotworem. Problemy pacjentów onkologicznych są inne niż np. gastroenterologicznych. Żeby je rozwiązać, potrzebna jest specjalizacja w innym, specyficznym dla onkologii podejściu. Argument czwarty – sprzęt. Łatwiej i bardziej funkcjonalnie jest skoncentrować go w jednym miejscu, z oczywistych przyczyn, których tłumaczyć chyba nie muszę.
Dodałbym do tego dwa kolejne warunki, według których powinien pracować taki regionalny ośrodek onkologiczny. Pierwszy dotyczy spisania procedur postępowania. Moim zdaniem powinny być one upublicznione i poddane dyskusji. I jeszcze jeden bardzo istotny warunek: ośrodek taki nie może mieć możliwości selekcji pacjentów. Chciałbym, by spełniający wszystkie te warunki Brest Cancer Unit zaczął działać w Otwocku, chciałbym go uruchomić.
Dla prywatnych pacjentów czy z NFZ?
Nie wyobrażam sobie, by podobny ośrodek w Polsce funkcjonował wyłącznie dzięki pacjentom, którzy z własnej kieszeni opłacają swoją terapię. To dla większości za drogie. Brest Cancer Unity muszą działać na podstawie umowy gwarantującej pacjentom refundację.
A dlaczego Brest Cancer Unit, dlaczego właśnie rak piersi?
Bo rak piersi jest jednym z najczęściej występujących nowotworów, bo dzięki zorganizowaniu w Polsce sieci Brest Cancer Unit możliwe jest uzyskanie szybkiego, radykalnego postępu w leczeniu i wreszcie dlatego, że tak podpowiada dobrze zorganizowane środowisko pacjentek chorych na ten typ nowotworu. Za tym, by powstały Brest Cancer Unit, przemawiają nie tylko argumenty medyczne, ale i oczekiwanie pacjentek, środowiska chorych, które jest gotowe współdziałać w leczeniu. Dziś średni czas przeżycia chorej, u której rozpoznano raka piersi, wynosi 27 lat. To dużo, to oznacza, że przez te lata mogą one pełnić rozmaite role społeczne: podjąć pracę zawodową, być babciami, pomagać, a nie wymagać opieki. Jest o co walczyć.
Mówi pan o tym, że w leczeniu raka piersi możliwy jest szybki postęp. Skoro tak, czy to oznacza, że dzisiaj Polki cierpiące na to schorzenie leczone są źle? Jakie mamy rezerwy, jak je uruchomić, by ten postęp osiągnąć jak najszybciej?
Polki są leczone gorzej niż kobiety w krajach zachodnich. Śledząc rejestry, widzimy, że chorobę udaje się wyleczyć w Polsce w 75 proc. rozpoznanych przypadków, w krajach zachodniej Europy w 80 proc. przypadków. To wynik średni, na który składa się szereg czynników, które analizujemy głębiej. I z tej głębszej analizy płyną dodatkowe wnioski. Postęp w leczeniu raka piersi ma charakter wyspowy. Taką wyspą, na której osiągamy najlepsze wyniki, porównywalne ze światowymi osiągnięciami w tej dziedzinie, jest województwo mazowieckie. Tu wskaźnik wyleczenia odpowiada najlepszym standardom światowym. Ale są też miejsca, gdzie wskaźnik wyleczenia wynosi 70 proc., daleko poniżej średniej nie tylko światowej, ale i ogólnopolskiej. Co jest dodatkowym argumentem za tym, by powstały Brest Cancer Units, by i te województwa, które dotychczas radziły sobie z leczeniem tego raka źle, poradziły sobie lepiej. Tu tkwią rezerwy. Trzymam zatem kciuki np. za budowany od podstaw Brest Cancer Unit w Szczecinie, za następne.
Pełny tekst rozmowy z Tadeuszem Pieńkowskim w najnowszym numerze "Menedżera Zdrowia"