Specjalizacje, Kategorie, Działy
123RF

Żądam zaświadczenia, że dziecko nie ma COVID-19

Udostępnij:
Niebezpieczna moda na zaświadczenia lekarskie trwa. Zawsze na początku roku szkolnego do lekarzy rodzinnych ustawiały się kolejki po potwierdzenie, że np. syn nie może chodzić na basen albo nie musi jeść obiadu, ale w dobie COVID-19 fala wymagań jest jeszcze większa.
Do lekarzy rodzinnych coraz częściej zgłaszają się rodzice, prosząc o wystawienie różnego rodzaju zaświadczeń dla żłobków, przedszkoli lub szkół. Obecnie przychodnie przeżywają prawdziwe oblężenie – po wakacjach, na początku roku szkolnego wiele placówek edukacyjnych żąda takich dokumentów w coraz mniej zrozumiałych sytuacjach.

Problem z zaświadczeniami jest od dawna i od dawna eksperci Porozumienia Zielonogórskiego zwracają uwagę, że nie ma podstaw prawnych do takich żądań ze strony placówek. W dobie pandemii spraw jest jeszcze więcej. Przedszkola, żłobki i inne placówki opiekuńczo-edukacyjne wręcz prześcigają się w żądaniu coraz to nowszych zaświadczeń. A te bywają wręcz kuriozalne.

Rodzice proszą o potwierdzenie, że np. ich kilkuletnie dziecko nie może pić mleka albo jeść owoców, bo ich nie lubi. Lekarze spotykają się z prośbami o zaświadczenie, że dziecko w internacie może spać tylko pod własną kołdrą lub o tym, że może nie jeść kolacji. Uczelnie domagają się poświadczenia, że student może u nich studiować. W niektórych rejonach Polski szkoły żądają zaświadczeń, że uczeń może chodzić na basen. A z drugiej strony rodzice proszą o dokument, że dziecko na basen chodzić nie powinno. Od lekarzy wymaga się zaświadczeń dla żłobków, przedszkoli, szkół, np. że dzieci nie mają alergii lub wręcz przeciwnie – że mają, są uczulone, nie tolerują jakichś pokarmów.

Tymczasem wszystkie te kwestie powinny opierać się na oświadczeniach rodziców, którzy najlepiej znają stan zdrowia dzieci i ich potrzeby.

W ostatnich tygodniach doszły prośby o kolejne zaświadczenia – o tym, że dziecko nie jest zakażone koronawirusem, albo że dziecko z katarem czy kaszlem, np. alergicznym, może chodzić do przedszkola lub żłobka.

– To już zupełny absurd. Jeśli miałoby to chronić przed przyjęciem dziecka z COVID-19, to zupełnie mija się z celem. Zakażenie koronawirusem może potwierdzić lub wykluczyć jedynie test – wyjaśnia Joanna Szeląg, ekspertka Porozumienia Zielonogórskiego, podkreślając, że „lekarze nie powinni wystawiać zaświadczeń o braku przeciwwskazań zdrowotnych, np. do uczęszczania do żłobka czy przedszkola”.

– Nie ma do tego podstaw prawnych. Zgodnie z przepisami ustawy o opiece nad dziećmi, do przyjęcia do danej placówki wystarczy oświadczenie rodziców, że dziecko jest zdrowe – dodaje ekspertka PZ.

Skąd boom na lekarskie zaświadczenia? Placówki opiekuńcze i edukacyjne takimi dokumentami chcą się zabezpieczyć. Boją się rozprzestrzeniania chorób, jednak dokumenty wystawiane przez lekarzy w żaden sposób przed tym nie uchronią. Dodatkowo, zamiast chronić zdrowe dzieci, narażają je na kontakt z chorymi w przychodniach.

Lekarzy dziwi społeczna niefrasobliwość. – Wysyłanie w czasie pandemii rodziców i zdrowych dzieci do przychodni, do lekarzy po zaświadczenia to nieodpowiedzialność, brak rozwagi i lekceważenie panujących teraz zasad – podkreśla Joanna Szeląg.

 
Partner serwisu
123RF
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.