Obecne problemy reumatologii w Polsce
Autor: Bartek Stefaniak
Data: 15.10.2014
Źródło: Termedia
Kontynuujemy nasz cykl wywiadów dotyczący najważniejszych problemów w reumatologii. W poprzednim tygodniu zapytaliśmy o to konsultanta krajowego prof. Witolda Tłustochowicza, obecnie podobne pytania zadaliśmy prof. dr hab. Piotrowi Wilandowi - kierownikowi Katedry i Kliniki Reumatologii i Chorób Wewnętrznych UM we Wrocławiu, sprawującego patronat naukowy nad naszym portalem
Co jest obecnie problemem w reumatologii?
Najbardziej kontrowersyjną sprawą są programy lekowe, które nie są zgodne ze standardami europejskimi w wielu punktach. Z braku czasu wymienię te najważniejsze i dotyczące tylko RZS i MIZS Po pierwsze programy lekowe nakazują nam lekarzom włączać lek biologiczny dopiero po nieskuteczności czy nietolerancji dwóch leków modyfikujących, natomiast według rekomendacji EULAR można włączać po jednym leku modyfikującym. Po drugie rekomendacje EULAR nie określają z góry długości czasu podawania skutecznego leczenia biologicznego, co ma miejsce w programach lekowych. Ponadto nie wszystkie leki biologiczne są dostępne w Polsce jak np. abatacept w RZS i MIZS czy tocilizumab w MIZS.
Czy coś blokuje te zmiany ?
W Polsce istniejące prawo daje inicjatywę składania wniosku firmom farmaceutycznym ale ostatecznie o kształcie programu lekowego decyduje Ministerstwo Zdrowia i konsultant krajowy. Dzieje się to w tzw. procesie
uzgadniania treści choć często jest to dyktat jednej ze stron. Osoby redagujące ostateczny kształt programu lubią wprowadzać wybiórczo punkty europejskich rekomendacji zapominając, iż jest to jedna całość; czasem
pojawiają się tam różne dodatkowe "innowacje" nie mające nic wspólnego z rekomendacjami europejskimi. Czyli to firmy muszą złożyć program ale na jego ostateczny kształt nie mają większego wpływu. Jeśli się nie zgodzą na narzucone zmiany to dalszy proces nie jest prowadzony.
Są też sytuacje gdy ostatecznie wydaje się negatywną opinię planowanego programu lekowego tak jak to miało miejsce w przypadku programu lekowego dotyczącego ciężkiej postaci tocznia układowego. Jakie są tego skutki widzimy sami. W opinii obserwatorów zagranicznych Polska stanowi przykład najbardziej restrykcyjnego dostępu do leczenia biologicznego. O tym przekonują nas również i porównania liczbowe. W listopadzie 2013 roku było leczonych biologicznie w Polsce z powodu chorób zapalnych stawów (bez MIZS) 4 411 chorych czyli 1,8% . W pozostałych krajach środkowej Europy jak Czechy, Słowacja , Węgry, Rumunia i Bułgaria ten odsetek wynosił 6,9% czyli prawie czterokrotnie więcej.
Ewenementem w złym tego słowa znaczeniu jest limitowanie w Polsce długości trwania terapii i oczekiwania na kolejne zaostrzenie, aby móc ponownie włączyć leczenie biologiczne. To niczemu nie służy i kolejny nawrót następuje u większości chorych. A przecież rekomendacje europejskie zalecają aby u niektórych chorych - na podstawie indywidualnej decyzji lekarza - starać się po uzyskaniu remisji zmniejszać dawki lub wydłużać odstęp podawania leku, a nie automatycznie odstawić bez względu na stan chorego.
Co powinno być celem leczenia : remisja czy niska aktywność choroby ?
Zostało to wyraźnie określone w uchwale ZG PTR z dnia 25.06.2014 roku, którą dosłownie przytoczę „…Zgodnie z rekomendacjami EULAR niska aktywność choroby jest "alternatywnym" celem leczenia u tych chorych, u których remisja może być trudna do osiągnięcia. Alternatywnym czyli nie równoważnym, co w tekście rekomendacji znajduje odzwierciedlenie w określeniu jej jako w pewnym stopniu "gorszą". U wszystkich pacjentów powinno się jednak dążyć do remisji i jeśli udaje się ją osiągnąć to powinno się ją utrwalić kontynuując terapię...” Tam gdzie próbuje się wprowadzić niską aktywność choroby jako główny cel leczenia , wtedy na pewno zostaniemy w samym ogonie Europy.
Czy lekarze w Polsce leczą według standardów europejskich i czy są możliwe istotne różnice pomiędzy efektywnością leczenia w poszczególnych ośrodkach ?
Mogę powiedzieć z pewnością na podstawie doświadczeń z różnych ośrodków oraz swojej własnej kliniki, iż chorzy prowadzeni są zgodnie z najlepszymi zasadami sztuki lekarskiej niezależnie od tego czy są leczeni na Górnym Śląsku, Poznaniu , Lublinie, Wrocławiu czy Warszawie. Mówiąc bardzo delikatnie wielkim nadużyciem jest wyrażanie opinii , iż jest jeden ośrodek w Polsce, który osiąga zdecydowanie lepsze wyniki leczenia biologicznego niż cała reszta Polski (70% vs 15%) . Przyznam się, że takie stwierdzenie może być potraktowane jako uwłaczające wobec większości reumatologów w Polsce zajmujących się kompleksowym leczeniem chorób zapalnych stawów i jednocześnie podważa ono zaufanie chorych do swoich lekarzy. A przecież w przyrzeczeniu lekarskim każdy z nas lekarzy przyrzekał „… strzec godności stanu lekarskiego i niczym jej nie splamić , a do kolegów lekarzy odnosić się z należną im życzliwością, nie podważając zaufania do nich…”
Najbardziej kontrowersyjną sprawą są programy lekowe, które nie są zgodne ze standardami europejskimi w wielu punktach. Z braku czasu wymienię te najważniejsze i dotyczące tylko RZS i MIZS Po pierwsze programy lekowe nakazują nam lekarzom włączać lek biologiczny dopiero po nieskuteczności czy nietolerancji dwóch leków modyfikujących, natomiast według rekomendacji EULAR można włączać po jednym leku modyfikującym. Po drugie rekomendacje EULAR nie określają z góry długości czasu podawania skutecznego leczenia biologicznego, co ma miejsce w programach lekowych. Ponadto nie wszystkie leki biologiczne są dostępne w Polsce jak np. abatacept w RZS i MIZS czy tocilizumab w MIZS.
Czy coś blokuje te zmiany ?
W Polsce istniejące prawo daje inicjatywę składania wniosku firmom farmaceutycznym ale ostatecznie o kształcie programu lekowego decyduje Ministerstwo Zdrowia i konsultant krajowy. Dzieje się to w tzw. procesie
uzgadniania treści choć często jest to dyktat jednej ze stron. Osoby redagujące ostateczny kształt programu lubią wprowadzać wybiórczo punkty europejskich rekomendacji zapominając, iż jest to jedna całość; czasem
pojawiają się tam różne dodatkowe "innowacje" nie mające nic wspólnego z rekomendacjami europejskimi. Czyli to firmy muszą złożyć program ale na jego ostateczny kształt nie mają większego wpływu. Jeśli się nie zgodzą na narzucone zmiany to dalszy proces nie jest prowadzony.
Są też sytuacje gdy ostatecznie wydaje się negatywną opinię planowanego programu lekowego tak jak to miało miejsce w przypadku programu lekowego dotyczącego ciężkiej postaci tocznia układowego. Jakie są tego skutki widzimy sami. W opinii obserwatorów zagranicznych Polska stanowi przykład najbardziej restrykcyjnego dostępu do leczenia biologicznego. O tym przekonują nas również i porównania liczbowe. W listopadzie 2013 roku było leczonych biologicznie w Polsce z powodu chorób zapalnych stawów (bez MIZS) 4 411 chorych czyli 1,8% . W pozostałych krajach środkowej Europy jak Czechy, Słowacja , Węgry, Rumunia i Bułgaria ten odsetek wynosił 6,9% czyli prawie czterokrotnie więcej.
Ewenementem w złym tego słowa znaczeniu jest limitowanie w Polsce długości trwania terapii i oczekiwania na kolejne zaostrzenie, aby móc ponownie włączyć leczenie biologiczne. To niczemu nie służy i kolejny nawrót następuje u większości chorych. A przecież rekomendacje europejskie zalecają aby u niektórych chorych - na podstawie indywidualnej decyzji lekarza - starać się po uzyskaniu remisji zmniejszać dawki lub wydłużać odstęp podawania leku, a nie automatycznie odstawić bez względu na stan chorego.
Co powinno być celem leczenia : remisja czy niska aktywność choroby ?
Zostało to wyraźnie określone w uchwale ZG PTR z dnia 25.06.2014 roku, którą dosłownie przytoczę „…Zgodnie z rekomendacjami EULAR niska aktywność choroby jest "alternatywnym" celem leczenia u tych chorych, u których remisja może być trudna do osiągnięcia. Alternatywnym czyli nie równoważnym, co w tekście rekomendacji znajduje odzwierciedlenie w określeniu jej jako w pewnym stopniu "gorszą". U wszystkich pacjentów powinno się jednak dążyć do remisji i jeśli udaje się ją osiągnąć to powinno się ją utrwalić kontynuując terapię...” Tam gdzie próbuje się wprowadzić niską aktywność choroby jako główny cel leczenia , wtedy na pewno zostaniemy w samym ogonie Europy.
Czy lekarze w Polsce leczą według standardów europejskich i czy są możliwe istotne różnice pomiędzy efektywnością leczenia w poszczególnych ośrodkach ?
Mogę powiedzieć z pewnością na podstawie doświadczeń z różnych ośrodków oraz swojej własnej kliniki, iż chorzy prowadzeni są zgodnie z najlepszymi zasadami sztuki lekarskiej niezależnie od tego czy są leczeni na Górnym Śląsku, Poznaniu , Lublinie, Wrocławiu czy Warszawie. Mówiąc bardzo delikatnie wielkim nadużyciem jest wyrażanie opinii , iż jest jeden ośrodek w Polsce, który osiąga zdecydowanie lepsze wyniki leczenia biologicznego niż cała reszta Polski (70% vs 15%) . Przyznam się, że takie stwierdzenie może być potraktowane jako uwłaczające wobec większości reumatologów w Polsce zajmujących się kompleksowym leczeniem chorób zapalnych stawów i jednocześnie podważa ono zaufanie chorych do swoich lekarzy. A przecież w przyrzeczeniu lekarskim każdy z nas lekarzy przyrzekał „… strzec godności stanu lekarskiego i niczym jej nie splamić , a do kolegów lekarzy odnosić się z należną im życzliwością, nie podważając zaufania do nich…”