123RF
Poronienie krok po kroku oczami kobiet, które utraciły ciążę
Redaktor: Iwona Konarska
Data: 31.03.2023
Źródło: Fundacja Czułość
Działy:
Aktualności w Ginekologia
Aktualności
Fundacja Czułość, w ramach projektu „Siostry Ronie”, przeprowadziła w 2022 badanie ankietowe na temat doświadczeń i potrzeb osób po poronieniu. Jego wyniki pozwalają prześledzić drogę, jaką polskie pacjentki przechodzą, kiedy tracą ciążę.
W badaniu zdiagnozowano najczęstsze problemy i sytuacje, z jakimi przychodzi im się zmierzyć na każdym etapie tego trudnego doświadczenia. Przedstawiamy wyniki tego badania ankietowego.
Etap 1. Diagnoza: poronienie
Pacjentki dowiadują się o utracie ciąży zwykle na dwa sposoby: podczas rutynowego USG (42 proc. badanych) lub na skutek niepokojących objawów, takich jak np. krwawienia, w wyniku których jadą na izbę przyjęć i tam mają wykonywane niezbędne badania (36 proc. respondentek).
Głównym problemem w momencie otrzymywania informacji o stracie ciąży podczas badania USG w gabinecie ginekologicznym jest to, że pacjentka nie ma wystarczająco dużo czasu na oswojenie się z trudną diagnozą. Ponad jedna trzecia respondentek przyznała, że „wszystko działo się za szybko”, że nie miały dość czasu, by przyswoić informację o utracie ciąży, a następnie – by współuczestniczyć w procesie dalszego podejmowania decyzji. Dodatkowo aż połowa pacjentek (49 proc.) nie otrzymała informacji na temat tego, jak będzie przebiegać dalsza procedura medyczna, w tym pobyt w szpitalu.
Zaledwie 5 proc. kobiet, które w gabinecie ginekologicznym dowiedziały się o obumarłej ciąży, otrzymało informację na temat możliwości otrzymania wsparcia psychologicznego.
Wyniki te pozwalają wnioskować, że w bardzo dużej liczbie przypadków kobiety, wychodząc z gabinetu ginekologicznego, w którym miała odbyć się rutynowa kontrola przebiegu ciąży, a zamiast tego przyszło im się zmierzyć z niezwykle trudną diagnozą, są nie tylko przytłoczone negatywnymi uczuciami związanymi ze stratą, ale dodatkowo czują się zagubione i osamotnione przez brak odpowiedniej opieki i wsparcia ze strony personelu medycznego. Dodatkowo, często nie otrzymują one w tym momencie niezbędnych informacji na temat dalszej procedury medycznej, informacje są niepełne lub przekazane w sposób nieadekwatny do powagi sytuacji. Jedyne, na co kobieta może liczyć, to skierowanie do szpitala (64 proc. badanych). Rzadko kiedy (22 proc.) lekarz zaleca tzw. postępowanie wyczekujące na samoistne poronienie, co z kolei jest standardem w krajach zachodnich, gdyż daje czas, aby organizm oczyścił się sam, bez nadmiernej ingerencji medycznej.
Etap 2. Jadę do szpitala
Kobiety, u których poronienie już się rozpoczęło (krwawienie, ból), lub z poronieniem zatrzymanym trafiają w pierwszej kolejności na izbę przyjęć szpitala/oddziału ginekologicznego. Niestety już na tym etapie pacjentki często doświadczają nieprofesjonalnego traktowania ze strony personelu medycznego, takiego jak nieuprzejme, pozbawione empatii i szacunku komentarze czy procedury, które każą czekać roniącym bardzo długo na swoją kolej przyjęcia, bo „żywe ciąże mają pierwszeństwo”.
43 proc. uczestniczek badania przyznało, że przebywając na izbie przyjęć nie czuły się odpowiednio otoczone opieką ani traktowane z szacunkiem i empatią, natomiast 37 proc. wspomina, że niezbędne badania i zabiegi były wykonywane w niekomfortowej, pozbawionej intymności atmosferze.
Kolejnym etapem drogi kobiety doświadczającej utraty ciąży jest pobyt na oddziale szpitalnym. Tam aplikuje się leki wywołujące skurcze macicy, które indukują poronienie. Część kobiet jest następnie „wypuszczana do domu”, a część zostaje na oddziale, gdzie na skutek podanych leków następuje krwawienie. Niekiedy lekarze decydują o konieczności przeprowadzenia tzw. zabiegu łyżeczkowania, czyli pełnego oczyszczenia macicy.
Uczestniczki badania przeprowadzonego przez Fundację Czułość z reguły dobrze oceniały personel pod kątem wykonywania procedur medycznych, jednakże wiele do życzenia pozostawiało wsparcie emocjonalne podczas zabiegów. Jakie potrzeby pozostawały niezaspokojone?
Kobietom bardzo często brakowało nawiązania podstawowej relacji przez osoby z personelu medycznego, która zapewniłaby im poczucie bezpieczeństwa i wsparcia.
Nagminnym problemem, z jakim zetknęły się uczestniczki badania, było również przedmiotowe traktowanie przez personel medyczny:
• 69 proc. kobiet stwierdziło, że nikt nie zapytał o ich potrzeby i oczekiwania, co mogłoby w znaczącym stopniu przyczynić się do udzielenia im odpowiedniego wsparcia podczas pobytu na oddziale.
• Tylko w nieco ponad połowie przypadków (56 proc.) lekarze i pielęgniarki każdorazowo uzyskiwali zgodę pacjentki na wykonywanie zabiegów i badań.
• 42 proc. kobiet przyznało, że nie umożliwiono im brania udziału w podejmowaniu świadomych decyzji związanych z koniecznym postępowaniem medycznym.
• 43 proc. pacjentek nie udzielono wyczerpującej informacji na temat stanu ich zdrowia podczas trwania procedur medycznych.
Wobec nieempatycznego i przedmiotowego traktowania pacjentek przez personel medyczny na oddziale, w naturalny sposób szukały one innych źródeł wsparcia. Paradoksalnie, często okazywało się, że były to inne pacjentki.
Kolejnym problemem, jaki napotkały na swojej drodze roniące podczas pobytu w szpitalu, była niedokładna i niepełna informacja na temat przepisów cywilnoprawnych związanych z poronieniem, w tym niezbędnych procedur pozwalających na pochówek płodu/dziecka. Zaledwie 40 proc. badanych zostało w szpitalu poinformowanych, że mają taką możliwość.
Kobiety, którym zależy na odzyskaniu szczątków dziecka/płodu nie wiedzą, jak mają to zrobić.
W szpitalach nie ma jednej obowiązującej procedury pobrania materiału genetycznego od osoby roniącej.
Inny problem, z jakim roniące często pozostawały same, była laktacja, która pojawia się u kobiet po 16. tygodniu ciąży. W grupie osób, które potrzebowały opieki laktacyjnej, otrzymało ją zaledwie 5 proc.
Etap 3: Ronię w domu
W niektórych przypadkach lekarz w gabinecie ginekologicznym lub w szpitalu zaleca tzw. postawę wyczekującą. Pacjentka może wrócić do domu i tam oczekiwać poronienia samoistnego.
Aż 65 proc. respondentek, zapytanych, czy ronienie w domu było ogólnie wspierającym, czy trudnym doświadczeniem, wybierało tę drugą odpowiedź. Zaledwie 4 proc. kobiet odpowiedziało, że było to dla nich wspierające.
Z czego to wynikało? Okazuje się, że wychodząc ze szpitala, kobiety nie były w rzetelny sposób poinformowane, czego mogą się spodziewać (65 proc.) – jakie objawy są „normalne” w tej sytuacji, a jakie powinny wywołać niepokój i spowodować ponowny kontakt z lekarzem czy położną lub powrót do szpitala. Aż 73 proc. respondentek jako najtrudniejszy czynnik związany z ronieniem w domu wskazało niepewność, czy wszystko przebiega, jak należy.
Etap 4: Z czym zostaję?
Doświadczenia kobiet roniących są niezwykle trudne i bolesne. Niestety w Polsce w wielu przypadkach ma to związek nie tylko z utratą dziecka, lecz także z faktem, że otrzymują one niewłaściwą i/lub nieprofesjonalną opiekę medyczną. Okazuje się, że to właśnie bolesne słowa, brak empatii czy nieumiejętność przekazania podstawowych informacji medycznych przy jednoczesnym zachowaniu poszanowania godności pacjentki i jej utraconego dziecka sprawia, że poronienie staje się doświadczeniem traumatycznym.
A jednak to tylko jedna twarz polskiego systemu ochrony zdrowia. Trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, że uczestniczki badania mówiły także o dobrych, wspierających zachowaniach personelu medycznego. Takich, dzięki którym przeszły to trudne doświadczenie łagodniej.
33 proc. respondentek, zapytanych o pozytywne doświadczenia z pobytu w szpitalu, wspominało, że osoby z personelu medycznego były uprzejme, życzliwe i spokojne, a 25 proc. – że zachowywały się empatycznie. Wspominając moment, kiedy w gabinecie lekarskim dowiedziały się o obumarciu ciąży, ankietowane także potrafiły przypomnieć sobie wspierające zachowania ze strony lekarzy i pielęgniarek. 50 proc. kobiet przyznało, że nie czuły się popędzane. 41 proc. wspomina empatyczną postawę lekarki lub lekarza, ich życzliwość i spokój (33 proc.) a także, że osoby te słuchały pacjentki z uwagą (36 proc.). Co piąta respondentka przyznała, że czuła się traktowana podmiotowo, ponieważ lekarze mówili nie tylko o ciąży, ale także o jej potrzebach.
Skróty pochodzą od redakcji.
Etap 1. Diagnoza: poronienie
Pacjentki dowiadują się o utracie ciąży zwykle na dwa sposoby: podczas rutynowego USG (42 proc. badanych) lub na skutek niepokojących objawów, takich jak np. krwawienia, w wyniku których jadą na izbę przyjęć i tam mają wykonywane niezbędne badania (36 proc. respondentek).
Głównym problemem w momencie otrzymywania informacji o stracie ciąży podczas badania USG w gabinecie ginekologicznym jest to, że pacjentka nie ma wystarczająco dużo czasu na oswojenie się z trudną diagnozą. Ponad jedna trzecia respondentek przyznała, że „wszystko działo się za szybko”, że nie miały dość czasu, by przyswoić informację o utracie ciąży, a następnie – by współuczestniczyć w procesie dalszego podejmowania decyzji. Dodatkowo aż połowa pacjentek (49 proc.) nie otrzymała informacji na temat tego, jak będzie przebiegać dalsza procedura medyczna, w tym pobyt w szpitalu.
Zaledwie 5 proc. kobiet, które w gabinecie ginekologicznym dowiedziały się o obumarłej ciąży, otrzymało informację na temat możliwości otrzymania wsparcia psychologicznego.
Wyniki te pozwalają wnioskować, że w bardzo dużej liczbie przypadków kobiety, wychodząc z gabinetu ginekologicznego, w którym miała odbyć się rutynowa kontrola przebiegu ciąży, a zamiast tego przyszło im się zmierzyć z niezwykle trudną diagnozą, są nie tylko przytłoczone negatywnymi uczuciami związanymi ze stratą, ale dodatkowo czują się zagubione i osamotnione przez brak odpowiedniej opieki i wsparcia ze strony personelu medycznego. Dodatkowo, często nie otrzymują one w tym momencie niezbędnych informacji na temat dalszej procedury medycznej, informacje są niepełne lub przekazane w sposób nieadekwatny do powagi sytuacji. Jedyne, na co kobieta może liczyć, to skierowanie do szpitala (64 proc. badanych). Rzadko kiedy (22 proc.) lekarz zaleca tzw. postępowanie wyczekujące na samoistne poronienie, co z kolei jest standardem w krajach zachodnich, gdyż daje czas, aby organizm oczyścił się sam, bez nadmiernej ingerencji medycznej.
Etap 2. Jadę do szpitala
Kobiety, u których poronienie już się rozpoczęło (krwawienie, ból), lub z poronieniem zatrzymanym trafiają w pierwszej kolejności na izbę przyjęć szpitala/oddziału ginekologicznego. Niestety już na tym etapie pacjentki często doświadczają nieprofesjonalnego traktowania ze strony personelu medycznego, takiego jak nieuprzejme, pozbawione empatii i szacunku komentarze czy procedury, które każą czekać roniącym bardzo długo na swoją kolej przyjęcia, bo „żywe ciąże mają pierwszeństwo”.
43 proc. uczestniczek badania przyznało, że przebywając na izbie przyjęć nie czuły się odpowiednio otoczone opieką ani traktowane z szacunkiem i empatią, natomiast 37 proc. wspomina, że niezbędne badania i zabiegi były wykonywane w niekomfortowej, pozbawionej intymności atmosferze.
Kolejnym etapem drogi kobiety doświadczającej utraty ciąży jest pobyt na oddziale szpitalnym. Tam aplikuje się leki wywołujące skurcze macicy, które indukują poronienie. Część kobiet jest następnie „wypuszczana do domu”, a część zostaje na oddziale, gdzie na skutek podanych leków następuje krwawienie. Niekiedy lekarze decydują o konieczności przeprowadzenia tzw. zabiegu łyżeczkowania, czyli pełnego oczyszczenia macicy.
Uczestniczki badania przeprowadzonego przez Fundację Czułość z reguły dobrze oceniały personel pod kątem wykonywania procedur medycznych, jednakże wiele do życzenia pozostawiało wsparcie emocjonalne podczas zabiegów. Jakie potrzeby pozostawały niezaspokojone?
Kobietom bardzo często brakowało nawiązania podstawowej relacji przez osoby z personelu medycznego, która zapewniłaby im poczucie bezpieczeństwa i wsparcia.
Nagminnym problemem, z jakim zetknęły się uczestniczki badania, było również przedmiotowe traktowanie przez personel medyczny:
• 69 proc. kobiet stwierdziło, że nikt nie zapytał o ich potrzeby i oczekiwania, co mogłoby w znaczącym stopniu przyczynić się do udzielenia im odpowiedniego wsparcia podczas pobytu na oddziale.
• Tylko w nieco ponad połowie przypadków (56 proc.) lekarze i pielęgniarki każdorazowo uzyskiwali zgodę pacjentki na wykonywanie zabiegów i badań.
• 42 proc. kobiet przyznało, że nie umożliwiono im brania udziału w podejmowaniu świadomych decyzji związanych z koniecznym postępowaniem medycznym.
• 43 proc. pacjentek nie udzielono wyczerpującej informacji na temat stanu ich zdrowia podczas trwania procedur medycznych.
Wobec nieempatycznego i przedmiotowego traktowania pacjentek przez personel medyczny na oddziale, w naturalny sposób szukały one innych źródeł wsparcia. Paradoksalnie, często okazywało się, że były to inne pacjentki.
Kolejnym problemem, jaki napotkały na swojej drodze roniące podczas pobytu w szpitalu, była niedokładna i niepełna informacja na temat przepisów cywilnoprawnych związanych z poronieniem, w tym niezbędnych procedur pozwalających na pochówek płodu/dziecka. Zaledwie 40 proc. badanych zostało w szpitalu poinformowanych, że mają taką możliwość.
Kobiety, którym zależy na odzyskaniu szczątków dziecka/płodu nie wiedzą, jak mają to zrobić.
W szpitalach nie ma jednej obowiązującej procedury pobrania materiału genetycznego od osoby roniącej.
Inny problem, z jakim roniące często pozostawały same, była laktacja, która pojawia się u kobiet po 16. tygodniu ciąży. W grupie osób, które potrzebowały opieki laktacyjnej, otrzymało ją zaledwie 5 proc.
Etap 3: Ronię w domu
W niektórych przypadkach lekarz w gabinecie ginekologicznym lub w szpitalu zaleca tzw. postawę wyczekującą. Pacjentka może wrócić do domu i tam oczekiwać poronienia samoistnego.
Aż 65 proc. respondentek, zapytanych, czy ronienie w domu było ogólnie wspierającym, czy trudnym doświadczeniem, wybierało tę drugą odpowiedź. Zaledwie 4 proc. kobiet odpowiedziało, że było to dla nich wspierające.
Z czego to wynikało? Okazuje się, że wychodząc ze szpitala, kobiety nie były w rzetelny sposób poinformowane, czego mogą się spodziewać (65 proc.) – jakie objawy są „normalne” w tej sytuacji, a jakie powinny wywołać niepokój i spowodować ponowny kontakt z lekarzem czy położną lub powrót do szpitala. Aż 73 proc. respondentek jako najtrudniejszy czynnik związany z ronieniem w domu wskazało niepewność, czy wszystko przebiega, jak należy.
Etap 4: Z czym zostaję?
Doświadczenia kobiet roniących są niezwykle trudne i bolesne. Niestety w Polsce w wielu przypadkach ma to związek nie tylko z utratą dziecka, lecz także z faktem, że otrzymują one niewłaściwą i/lub nieprofesjonalną opiekę medyczną. Okazuje się, że to właśnie bolesne słowa, brak empatii czy nieumiejętność przekazania podstawowych informacji medycznych przy jednoczesnym zachowaniu poszanowania godności pacjentki i jej utraconego dziecka sprawia, że poronienie staje się doświadczeniem traumatycznym.
A jednak to tylko jedna twarz polskiego systemu ochrony zdrowia. Trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, że uczestniczki badania mówiły także o dobrych, wspierających zachowaniach personelu medycznego. Takich, dzięki którym przeszły to trudne doświadczenie łagodniej.
33 proc. respondentek, zapytanych o pozytywne doświadczenia z pobytu w szpitalu, wspominało, że osoby z personelu medycznego były uprzejme, życzliwe i spokojne, a 25 proc. – że zachowywały się empatycznie. Wspominając moment, kiedy w gabinecie lekarskim dowiedziały się o obumarciu ciąży, ankietowane także potrafiły przypomnieć sobie wspierające zachowania ze strony lekarzy i pielęgniarek. 50 proc. kobiet przyznało, że nie czuły się popędzane. 41 proc. wspomina empatyczną postawę lekarki lub lekarza, ich życzliwość i spokój (33 proc.) a także, że osoby te słuchały pacjentki z uwagą (36 proc.). Co piąta respondentka przyznała, że czuła się traktowana podmiotowo, ponieważ lekarze mówili nie tylko o ciąży, ale także o jej potrzebach.
O badaniu
Badanie ilościowe zrealizowane na próbie celowej 1494 osób po poronieniu, w okresie od marca do lipca 2022 r. Wnioski z badania staną się podstawą do sformułowania rekomendacji zmian w obowiązujących standardach okołoporodowych i praktykach wspierania osób z doświadczeniem poronienia w polskim systemie ochrony zdrowia.
Badanie ilościowe zrealizowane na próbie celowej 1494 osób po poronieniu, w okresie od marca do lipca 2022 r. Wnioski z badania staną się podstawą do sformułowania rekomendacji zmian w obowiązujących standardach okołoporodowych i praktykach wspierania osób z doświadczeniem poronienia w polskim systemie ochrony zdrowia.
Skróty pochodzą od redakcji.