"1 lipca wyrzucamy z listy oczekujących 400 pacjentów" kontra "Endoprotezy powinny być wykonywane tam, gdzie są do tego warunki"
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 23.06.2016
Źródło: Krystian Lurka
Dyskusja o wymogach wobec oddziałów wszczepiających endoprotezy, jakie zaczną obowiązywać po 1 lipca, trwa. Według szacunków aż trzy czwarte oddziałów pozostanie bez kontraktów, bo nie spełni nowych wymagań resortu. Co na to dyrektorzy? Przedstawiamy dwugłos.
Mamy wypowiedź szefa szpitala, dla którego kryteria to nie problem, i opinię dyrektora, dla którego wymagania są zbyt wyśrubowane.
Przypomnijmy. Zgodnie z zapowiadanymi przepisami szpital, który chce otrzymać kontrakt na wszczepianie endoprotez, musi spełnić - wśród wielu innych warunki - normę dotycząca liczby wykonanych wcześniej zabiegów. Wymogi są tak restrykcyjne, że na ponad 300 oddziałów ortopedycznych w kraju spełnia je tylko około 70.
Spytaliśmy, co o wymaganiach ministerstwa sądzą dyrektorzy placówek.
Wojciech Muchacki, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa w Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku-Białej:
- Nasz szpital nie spełni wymogów postawionych przez ministerstwo. Jest to problem. W placówce działa oddział ratunkowy, jest chirurgia ogólna, naczyniowa i urazowa oraz neurochirurgia. Wykonywaliśmy endoprotezy w trybie ostrym, a tego - zgodnie z życzeniem ministerstwa - fundusz nie ma brać pod uwagę. Dla NFZ-u mają liczą się tylko zabiegi planowe. Tych z kolei wykonywaliśmy zdecydowanie mniej. Pokazują to statystyki. W 2014 roku wykonaliśmy 44 planowe wymiany stawu biodrowego. Z kolei zabiegów po urazach było 83. W 2015 planowych było 45, a urazowych – 77.
Należy sobie zadać pytanie, dlaczego tylko tak mało realizujemy planowych. Odpowiedź jest prosta. Dlatego, że płatnik nie przewidział dla nas odpowiednio dużego kontraktu. To oznacza, że NFZ zamierza nas ukarać nas za to, że… dał nam wcześniej za mało pieniędzy. Od lat walczyliśmy o większy kontrakt na endoprotezy. I od lat NFZ nam odmawiał. Dodatkowo, nie płacił za nadwykonania.
Wymogi które nam się stawia to „dziwadło”, do którego nikt nie chce się przyznać. Nie ma winnego.
Skutki wprowadzonych wymogów będą dwa.
Po pierwsze, 1 lipca musimy „wyrzucić” z listy oczekujących 250 pacjentów czekających na endoprotezę biodra i 150 osób, które mają problemy z kolanami. Oznacza to, że 400 osób nagle będzie musiało zapisać się na zabieg gdzie indziej. I pojawia się pytanie. Jaki termin zabiegu wyznaczą im inne placówki? Można domniemywać, że nie wcześniej niż 2020 roku.
Po drugie, stracimy kontrakt. To oznacza, że będziemy operować w ramach nadwykonań. Można się domyślać, że w związku z tym NFZ uzna, że jesteśmy nierentowni.
Trzeba mieć nadzieję, że ktoś zmądrzeje, bo proponowane wymogi powodują trudności w równej dostępności do świadczeń. A przecież pacjenta nie interesują kontakty i ustalenia ministerstwa. Chce mieć tylko obiecaną endoprotezę.
Witold Bieleński, dyrektor Ortopedyczno-Rehabilitacyjnego Szpital Kliniczny im. Wiktora Degi w Poznaniu:
- Nie jesteśmy przeciwni delegowaniu zabiegów endoprotezoplastyki do mniejszych szpitali. Zawsze jednak utrzymywaliśmy, że powinny być one wykonywane w tych szpitalach, które mają warunki do ich realizacji. Obserwujemy sami jak wiele z podejmowanych przez nas zabiegów to tak zwane "rewizje", czyli poprawki po wcześniej dokonanych zabiegach. Wymagają one większego nakładu środków i czasu, nie mówiąc o cierpieniu pacjenta.
Szpital, który podejmuje się zabiegów endoprotezoplastyki powinien mieć delegowany do tego stały zespół i oddział. Sytuacja gdy zabieg wszczepienia endoprotezy dokonywany jest przez dojeżdżającego ortopedę, na sali operacyjnej, w której wcześniej wycinano ropny wyrostek niesie ze sobą wielokrotnie wyższe ryzyko komplikacji. Podobnie, gdy pacjent po zabiegu leży na wspólnej sali z pacjentem z ropnymi powikłaniami, konieczność powtórnego, rewizyjnego zabiegu w specjalistycznym ośrodku znacząco rośnie.
Co do kolejek to ich główną przyczyną nie jest wąskie gardło szpitali specjalistycznych tylko limity zabiegów ustalone przez NFZ. Przeniesienie zabiegów ze szpitali nie mających ani doświadczenia ani osobnych sal operacyjnych, ani oddziałów ortopedycznych ani nawet doświadczonego zespołu na miejscu, do szpitali ze specjalistycznymi oddziałami nie tylko nie zwiększy ale dzięki mniejszej liczbie zabiegów rewizyjnych powinno wręcz zmniejszyć kolejki. Ponadto szpitale specjalistyczne dzięki większemu doświadczeniu skracają okres pobytu pacjenta w szpitalu i zwalniają szybciej miejsce dla następnych pacjentów"
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
Przypomnijmy. Zgodnie z zapowiadanymi przepisami szpital, który chce otrzymać kontrakt na wszczepianie endoprotez, musi spełnić - wśród wielu innych warunki - normę dotycząca liczby wykonanych wcześniej zabiegów. Wymogi są tak restrykcyjne, że na ponad 300 oddziałów ortopedycznych w kraju spełnia je tylko około 70.
Spytaliśmy, co o wymaganiach ministerstwa sądzą dyrektorzy placówek.
Wojciech Muchacki, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa w Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku-Białej:
- Nasz szpital nie spełni wymogów postawionych przez ministerstwo. Jest to problem. W placówce działa oddział ratunkowy, jest chirurgia ogólna, naczyniowa i urazowa oraz neurochirurgia. Wykonywaliśmy endoprotezy w trybie ostrym, a tego - zgodnie z życzeniem ministerstwa - fundusz nie ma brać pod uwagę. Dla NFZ-u mają liczą się tylko zabiegi planowe. Tych z kolei wykonywaliśmy zdecydowanie mniej. Pokazują to statystyki. W 2014 roku wykonaliśmy 44 planowe wymiany stawu biodrowego. Z kolei zabiegów po urazach było 83. W 2015 planowych było 45, a urazowych – 77.
Należy sobie zadać pytanie, dlaczego tylko tak mało realizujemy planowych. Odpowiedź jest prosta. Dlatego, że płatnik nie przewidział dla nas odpowiednio dużego kontraktu. To oznacza, że NFZ zamierza nas ukarać nas za to, że… dał nam wcześniej za mało pieniędzy. Od lat walczyliśmy o większy kontrakt na endoprotezy. I od lat NFZ nam odmawiał. Dodatkowo, nie płacił za nadwykonania.
Wymogi które nam się stawia to „dziwadło”, do którego nikt nie chce się przyznać. Nie ma winnego.
Skutki wprowadzonych wymogów będą dwa.
Po pierwsze, 1 lipca musimy „wyrzucić” z listy oczekujących 250 pacjentów czekających na endoprotezę biodra i 150 osób, które mają problemy z kolanami. Oznacza to, że 400 osób nagle będzie musiało zapisać się na zabieg gdzie indziej. I pojawia się pytanie. Jaki termin zabiegu wyznaczą im inne placówki? Można domniemywać, że nie wcześniej niż 2020 roku.
Po drugie, stracimy kontrakt. To oznacza, że będziemy operować w ramach nadwykonań. Można się domyślać, że w związku z tym NFZ uzna, że jesteśmy nierentowni.
Trzeba mieć nadzieję, że ktoś zmądrzeje, bo proponowane wymogi powodują trudności w równej dostępności do świadczeń. A przecież pacjenta nie interesują kontakty i ustalenia ministerstwa. Chce mieć tylko obiecaną endoprotezę.
Witold Bieleński, dyrektor Ortopedyczno-Rehabilitacyjnego Szpital Kliniczny im. Wiktora Degi w Poznaniu:
- Nie jesteśmy przeciwni delegowaniu zabiegów endoprotezoplastyki do mniejszych szpitali. Zawsze jednak utrzymywaliśmy, że powinny być one wykonywane w tych szpitalach, które mają warunki do ich realizacji. Obserwujemy sami jak wiele z podejmowanych przez nas zabiegów to tak zwane "rewizje", czyli poprawki po wcześniej dokonanych zabiegach. Wymagają one większego nakładu środków i czasu, nie mówiąc o cierpieniu pacjenta.
Szpital, który podejmuje się zabiegów endoprotezoplastyki powinien mieć delegowany do tego stały zespół i oddział. Sytuacja gdy zabieg wszczepienia endoprotezy dokonywany jest przez dojeżdżającego ortopedę, na sali operacyjnej, w której wcześniej wycinano ropny wyrostek niesie ze sobą wielokrotnie wyższe ryzyko komplikacji. Podobnie, gdy pacjent po zabiegu leży na wspólnej sali z pacjentem z ropnymi powikłaniami, konieczność powtórnego, rewizyjnego zabiegu w specjalistycznym ośrodku znacząco rośnie.
Co do kolejek to ich główną przyczyną nie jest wąskie gardło szpitali specjalistycznych tylko limity zabiegów ustalone przez NFZ. Przeniesienie zabiegów ze szpitali nie mających ani doświadczenia ani osobnych sal operacyjnych, ani oddziałów ortopedycznych ani nawet doświadczonego zespołu na miejscu, do szpitali ze specjalistycznymi oddziałami nie tylko nie zwiększy ale dzięki mniejszej liczbie zabiegów rewizyjnych powinno wręcz zmniejszyć kolejki. Ponadto szpitale specjalistyczne dzięki większemu doświadczeniu skracają okres pobytu pacjenta w szpitalu i zwalniają szybciej miejsce dla następnych pacjentów"
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.