Akcja opt-out rozmontuje sieć szpitali

Udostępnij:
To wnioski ze środowego posiedzenia sejmowej komisji zdrowia. Protest też, wbrew zapewnieniom, że sytuacja jest "pod kontrolą", spod tej "kontroli" się… wymyka. A to oznacza, że poważne utrudnienia dla pacjentów.
Podczas środowego posiedzenia sejmowej komisji zdrowia resort zdawał sprawę ze stanu przygotowań do zapowiadanej akcji zbiorowego wypowiadania klauzuli opt – out. Minister Radziwiłł zapewniał, że jak na razie sytuacja jest pod kontrolą, opozycja przekonywała, że jest inaczej. Dopytaliśmy czym grozi protest i jakie będą jego skutki.

Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego:
- Gdy słuchałem wypowiedzi ministra Radziwiłła zdumiewała mnie jego ocena sytuacja w ochronie zdrowia, a ściślej rozdźwięk między jego wystąpieniem, a oficjalnymi wystąpieniami resortu w sprawie zdrowia, zawartymi choćby w uzasadnieniach pakietu ustaw zdrowotnych. Z tych uzasadnień, czyli w końcu oficjalnych dokumentów resortu, wieje grozą – z wystąpienia ministra, przeciwnie optymizmem.

Obawiam się, że podobnie będzie w wypadku skutków akcji wypowiadania klauzuli opt – out. Będą one dotkliwe, a przeciwdziałanie im mocno utrudnione. A to dlatego, że w każdym szpitalu objawić się mogą inaczej, w zależności ilu lekarzy, i jakiej specjalności wypowie klauzulę. Gdy na przykład zrobi to anestezjolog – zdezorganizowany zostanie plan operacji. Gdy jeden rezydent: skutek niewielki, gdy połowa z nich, kłopot.

Przewiduję zatem, że szpitale ratując grafiki dyżurów mogą uciec się do przekładania planowych zabiegów, zamykania „wieczorynki” i szeregu innych posunięć utrudniających życie pacjenta. Możliwe jest też, a to szczególnie w małych powiatowych lecznicach, zamykanie całych oddziałów – to już zaczynamy obserwować. Przekładane zabiegi (a więc zwiększenie kolejek), niedostateczna pomoc wieczorowa – to wszystko przełoży się na pracę nawet tych jednostek, których protest lekarzy bezpośrednio nie dotknął, bo w końcu nasza ochrona zdrowia to system naczyń połączonych. A pacjenci, którzy nie zyskali pomocy w „swoim” szpitalu oblegać zaczną te sąsiednie.

Pacjentom radziłbym uważne śledzenie zmian, a resortowi próbę stworzenia jakiegoś ośrodka śledzącego na bieżąco zagrożenia i znajdującego ad hoc środki zaradcze. Cała trudność w działaniu takiego centrum – to niemożność ustalenia z odpowiednim wyprzedzeniem skutków protestu w konkretnym szpitalu –bo te jak mówiłem wcześniej – pojawiać się będą w sposób nie do końca przewidywalny w zależności od tego ilu lekarzy – i jakiej specjalności – wypowie klauzulę.

Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradczej:
- Trudno przewidzieć który szpital, i w jakim stopniu, odczuje skutki wypowiedzenia opt – out. Ale łatwo przewidzieć, co te skutki oznaczać będą dla pacjentów. I jak zareagują. Otóż stwierdziwszy brak możliwości udzielenia pomocy, przez szpital – zaczną tej pomocy szukać w innych miejscach, w tym lecznicach i przychodniach prywatnych. Inaczej kolejka, niepewność, zagrożenie, nerwy. Odblokuje to zatem możliwości dla firm prywatnych, zmieni sposób patrzenia pacjentów i wyborców na państwową służbę zdrowia, podważy do niej zaufania – co w dłuższej perspektywie może spowodować powrót rynku w części systemu ochrony zdrowia.

Zbiegnie się to z zachowaniem lekarzy, którzy ograniczać będą swój udział w pracy szpitala, a gdy będą chcieli podjąć dodatkowe zajęcia - szukać ich będą poza nim. Proszę zauważyć, że skutki opt – out odczują przede wszystkim szpitale publiczne. A to na nich właśnie resort zawiesił cały ciężar reformy sieciowej, to one wziąć miały na siebie nie tylko dotychczasowe obowiązki, ale i np. przejąć część AOS. Rychło okaże się, że szpitale nie są w stanie spełnić pokładanych w nich oczekiwań. Np. z braku kadr nie będą w stanie obsłużyć wieczorynek, nie mówiąc już o koordynowaniu opieki, czy przejęciu AOS. Tą niewydolność zauważyć będzie musiał płatnik – i tam kontraktować świadczenia, gdzie są moce przerobowe. Czyli: nie w szpitalu. Odwróci to całą reformę „sieciową”.

Czy rzeczywiście lekarze odejdą ze szpitali do firm prywatnych? To całkiem prawdopodobne. Ten protest – co wyraźnie i kilkakrotnie udowodnili – to nie typowe protest o płace. Tu chodzi również, a być może nawet przede wszystkim, o warunki tej pracy. A te właśnie w szpitalach są dla lekarzy najgorsze. Lepsze można odnaleźć poza nimi.

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.